„Szerszenie” pewnie pokonują Timberwolves

New Orleans Hornets wygrało dzisiejszy bój o picki z Minnesotą Timberwolves 99 – 90 po bardzo dobrym spotkaniu. „Szerszenie” wygrały tym samym 15-te spotkanie w sezonie i z bilansem 15-41 zajmują ostatnią lokatę na Zachodzie. Dla Minnesoty Timberwolves była to natomiast już 32 porażka w tegorocznych rozgrywkach i wydaje się, że stracili już praktycznie jakiekolwiek szanse na wejście do fazy Play-Offs. Spotkanie, które odbyło się dzisiaj w nocy było nadzwyczajne. Pick Minnesoty należy bowiem do New Orleans Hornets i wszyscy przed spotkaniem zastanawiali się nad taktyką jaką przyjmą „Szerszenie” – wygrać czy przegrać?

Porażka umocniłaby ich w TOP3 najgorszych ekip w tym roku, co wiąże się z większym prawdopodobieństwem wylosowania na loterii bardzo wysokiego picku. Przed spotkaniem podopieczni Monty Williamsa mieli na koncie 14 wygranych spotkań, natomiast drudzy przed(za) „Szerszeniami” – Washington Wizards – 12. Jak wszyscy wiemy, „Czarodzieje” straciły już szansę na wejście do Play-Offs i będą za wszelką cenę chciały utrzymać swoją pozycję, która może zapewnić im lepszą przyszłość z Anthonym Davisem czy Thomasem Robinsonem w składzie.

Co da więc „Szerszeniom” więc wygrana? Przede wszystkim – Hornets nie przeskoczą już ani gorszych Washington Wizards, ani lepszych o kilka wygranych Cleveland Cavaliers, więc można wygrać, prawda? Dzięki wygranej i przede wszystkim porażce Minny ten zespół może spaść o kolejne kilka pozycji, bowiem tuż za nimi czają się Detroit Pistons, Toronto Raptors czy Golden State Warriors którzy wciąż walczą, nie wiadomo o co, ale jednak walczą. Tak więc notowania picku New Orleans Hornets nie uległy zmianie, natomiast akcje picku Minnesoty Timberwolves poszły zdecydowanie w górę. Więc właśnie dlatego wygrana „Szerszeni: była dla nich bardzo ważna.

Wracając jednak do rozgrywanego dzisiejszej nocy spotkania…

Mecz rozpoczął się od dominacji Kevina Love’a, który już po 3 minutach gry miał na swoim koncie zapisanych 7 punktów i 2 zbiórki. Bardzo dobrze zaczął jednak również Chris Kaman, który za wszelką cenę próbował zatrzymać duet Nikoli Pekovica i Kevina Love’a.Niemiec w 2 minuty na parkiecie zdołał aż dwukrotnie zablokować rywali.

Horror przeżyli jednak fani New Orleans Hornets po 3:13 minutach pierwszej kwarty, bowiem kolejnej kontuzji doznał powracający do zdrowia Eric Gordon. Podczas jednych ze zbiórek Eric zderzył się przypadkowo z Kevinem Lovem, a już kilka sekund po trzymał się za swoje plecy i prosił o czas Monty Williamsa. Były gracz Los Angeles Clippers został natychmiastowo poprowadzony do szatni, a lekarze stwierdzili spięcie dolnej części pleców. Na (nie)szczęście Gordon wrócił na trzecią kwartę po tym jak przy ławce rezerwowych rozgrzewał swoje kontuzjowane plecy jeżdżąc na… rowerku. Powrót Erica nie był chyba jednak udany, bo poza kilkoma odważnymi wjazdami pod kosz pudłował on niczym Kobe Bryant w ostatnim meczu właśnie z „Szerszeniami”.

Pierwsza kwarta zakończyła się jednak ostatecznie wygraną Minnesoty Timberwolves 21 – 20. Swój życiowy występ zaczął rozgrywać J-Smith, który po pierwszych 12 minutach miał zapisane na swoim koncie już 6 punktów oraz 4 zbiórki.

Druga część pierwszej połowy to oglądanie pojedynku frontcourtów oby dwu drużyn. Na parkiecie dominowali bowiem zdecydowanie gracze dużego kalibru. Na czele Minnesoty Timberwolves stał duet Nikoli Pekovica i Kevina Love’a, którzy po 24 minutach gry zanotowali dla swojej drużyny w sumie 19 „oczek” i 9 zbiórek. Natomiast Jason Smith i Chris Kaman trafili wszystkie ze swoich 13 oddanych rzutów i na swoim koncie mieli aż 26 punktów i 8 zbiórek. Ostatecznie do połowy widniała 5-punktowa przewaga „Szerszeni” (46-41).

W trzeciej kwarcie mogliśmy oglądać wracającego na parkiet Erica Gordona, który jednak nie był tym samym graczem co w poprzednim spotkaniu ze San Antonio Spurs, kiedy to zdobył w sumie 31 punktów. Dużo strat i dużo niecelnych rzutów spowodowały stopnieniem przewagi „Szerszeni”. Szczęście w nieszczęściu Hornets mieli w swojej drużynie kogoś takiego jak Jason Smith, który już w tej ćwiartce spotkania wyrównał swoje career high – 20 punktów. Mało tego – w pewnej chwili miał 100% skuteczność (9-9 FG!). Swoje dołożył również Carl Landry i ponownie Chris Kaman, którzy dali swojej drużynie ogromną ilość energii i na ławkę rezerwowych „Szerszenie” schodziły z 12 punktową przewagą.

Początek czwartej kwarty to niesamowita dominacja „Leśnych Wilków” w New Orleans Arena. Znakomita skuteczność Michaela Beasley’a spowodowała, że Minnesota Timberwolves zaliczyła wyśmienity run 10-0 i młodzież Monty’ego Williamsa miała już tylko dwa punkty przewagi. W ekipie z Nowego Orleanu wystarczyło, żeby Eric Gordon po prostu przestał rzucać i wszystko wróciło do normalności z pierwszej połowy. Spotkanie w swoje ręce wziął tercet Jason Smith, Chris Kaman i Greivis Vasquez. Mimo iż Kevin Love znów był TOP3 ligi i trafiał z każdej możliwej pozycji – nie dostał potrzebnej pomocy i to właśnie wspomniana trójka zanotowała run 14-7 i wygrała spotkanie  99 – 90.

Zawodnikiem spotkania został bez wątpienia Jason Smith. 26-latek z Colorado rozegrał najlepszy mecz w swojej 4-letniej już karierze. Zdobył w sumie aż 26 punktów, 10 zbiórek i 3 przechwyty. Ale co najważniejsze, był niezwykle skuteczny – aż 12 z 16 oddanych rzutów zostało przeliczonych na punkty. Swoje rzecz jasna dołożył wspominany wielokrotnie Chris Kaman, bowiem zanotował on 21 „oczek”, 1o zbiórek oraz 4 asysty i tyle samo bloków, które były kluczowe w dzisiejszym spotkaniu. Niemiec trafiał jeszcze skuteczniej niż Jason Smith, bowiem jego skuteczność wyniosła aż 90% (9-10 FG).

Kluczową rolę odegrał również Greivis Vasquez – zdobył on kolejne double-double w karierze w postaci 11 punktów, 10 asyst i 5 zbiórek (5-11 z gry). Dobre występy zanotowali również Carl Lanry (8 punktów i 6 zbiórek), Marco Belinelli (6 punktów, 4 asysty i 3 zbiórki) i mimo wszystko Eric Gordon (10 „oczek” i 3 zbiórki).

Bardzo kontrowersyjną decyzję podjął Monty Williams, który po 15 minutach gry posadził Trevora Arizę na ławce rezerwowych i nie wprowadził go już z powrotem na parkiet. Ariza zdążył w tym czasie zdobyć 4 punkty, 2 asysty i 2 przechwyty, ale główną rolę odegrał jego młody zmiennik Al-Farouq Aminu, który zaaplikował w 29 minut 9 punktów, 6 zbiórek oraz 3 asysty i 2 solidne bloki.

W drużynie Minnesoty Timberwolves kolejny raz dominatorem był Kevin Love, który uzyskał 29 „oczek” oraz standardowe 12 zebranych piłek. Nikola Pekovic po bardzo dobrej pierwszej połowie po prostu zniknął, bowiem zakończył swój występ jedynie z 11 punktami i 6 zbiórkami. Kluczową rolę odegrał dzisiaj w nocy Michael Beasley, który był tzw. ‘scoring machine’ z ławki i zdobył aż 20 punktów i 7 zbiórek w 30 minut na parkiecie. Trafił on również w sumie 7 z 11 oddanych rzutów. Ostatnim wyróżniającym się i grającym na poziomie „Wilkiem” był J.J Barea, który zakończył spotkanie ze solidnymi 10 punktami i 7 asystami. Myślę, że gdyby ta czwórka dostała potrzebną im pomoc to „Leśne Wilki” nie przegrałyby tak łatwo tego meczu. Ale, coby było gdyby…

THE FACTS:
– New Orleans Hornets wygrali walkę na tablicach stosunkiem 48 – 33 i to właśnie ten aspekt gry miał poważne znaczenie w ostatecznym rezultacie.
– „Szerszenie” oddały w sumie tylko 13 rzutów zza łuku i trafili tylko 4-krotnie, co przy 10-25 „za trzy” Minnesoty Timberwolves wygląda bardzo skromnie.
Gustavo Ayon spędził na parkiecie zaledwie 37 sekund, co jest jego najkrótszym występem w dotychczasowej karierze w NBA.
– Aż 21 punktów „Szerszeni” zostało zdobytych po tzw. „drugiej szansie”.
Martell Webster w swoich ostatnich dwóch spotkaniach w pierwszej piątce jest 1-10 z gry.