Dallas 100:98 Orlando, czyli „Don’t ever underestimate the heart of a champion”

Słowa Rudy’ego Tomjanovicha zostały przytoczone nieprzypadkowo. Styl, w jakim Dallas Mavericks wygrali dziś z Orlando Magic , był naprawdę godny mistrza. Najpierw wielki come-back po nieudanym starcie meczu, a potem ten rzut. Dirk Nowitzki i Jason Terry po raz kolejny udowodnili, że mają mentalność zwycięzcy. Ten mecz był jednak zbyt ciekawy, by „zamknąć” go w jednym, krótkim wpisie. Zapraszam na dłuższy 'recap’ spotkania, które było bezsprzecznie najlepszym widowiskiem ostatniej nocy.

100:98

Początek tego spotkania wcale nie zapowiadał, że w tym meczu dojdzie do czegokolwiek ciekawego. Co prawda w połowie pierwszej odsłony Dallas prowadzili 15:12, ale gospodarze z Orlando natychmiast wyprowadzili run 12-0, który odebrał Mavericks prowadzenie na długi, długi czas. Ciekawostka – w trakcie tego zrywu Magic trafili aż trzy trójki.

Druga kwarta była znacznie ciekawsza. Choć na samym jej początku Chris Duhon trafił trójkę, która powiększyła przewagę gospodarzy do aż 13 punktów (32:19), to nieco ponad dwie minuty wystarczyły Dallas na to, by zniwelować prawie całą stratę. Dzięki runowi 12-0 (Dirk 9 pkt) zmniejszyli stratę do tylko jednego punktu, ale prowadzenia nie przejęli. To wykorzystali ich rywale, którzy po raz kolejny przejęli inicjatywę. Wypracowali 9-punktową przewagę, która ostała się do końca pierwszej połowy. Ale to nie był koniec.

W trzeciej kwarcie Magic osiągnęli swoją największą przewagę. Na 2:35 do jej końca wygrywali aż 15 punktami! Ale – nigdy nie lekceważ serca mistrza. Siedem punktów, którymi Dallas zakończyli 3Q, to dopiero początek come-backu, jaki Mavericks przyszykowali Orlando w ostatniej kwarcie. Jason Terry zdobył dla swojego zespołu 10 kolejnych punktów i przywrócił ich do walki o wygraną. Ta oficjalnie rozpoczęła się na 6:12 do końca, gdy Shawn Marion doprowadził do remisu. Orlando nie poddali się, zdołali odskoczyć na cztery punkty na 1:52 do końca, ale wtedy prowadzenie odebrał im drugi z „cudownych rezerwowych Mavs”, Delonte West, który najpierw trafił za trzy, a potem dwukrotnie z linii. Najlepszy gracz Magic tej nocy, Jameer Nelson, mógł dać swojej drużynie prowadzenie, ale trafił tylko jeden z dwóch wolnych. To i tak nie miałoby zbyt dużego znaczenia, bo wtedy Dirk.. to trudno opisać słowami. Wrzucam to drugi raz, ale co tam. Zobaczcie sami po raz kolejny:

Nic, tylko naciskać 'replay’. Jeszcze raz. I jeszcze raz.

Jak pewnie zauważyliście, po rzucie Dirka, który wtedy nie był jeszcze „kolejnym game-winnerem Dirka”, do końca zostało 6 sekund. Niestety, Hedo Turkoglu zamiast do kosza przycelował w przestrzeń między tablicą a obręczą, a Ryan Anderson nie dobił tego pudła. Mavericks wygrali, choć „nie mieli prawa”, biorąc pod uwagę wcześniejszy przebieg meczu. Ale tym właśnie cechują się mistrzowie – każda strata, która nie zakrawa o blow-out, jest do odrobienia, każdy mecz da się wygrać. Szkoda tylko, że nie zawsze tak się dzieje. Mavericks cały czas nie są pewni play-offów i choć dzisiejsza wygrana zwiększyła przewagę nad dziewiątymi Jazz, to chyba nie tego oczekuje się od mistrzów. Konkurencja jest naprawdę mocna i jedyne, co może uratować Dallas w play-offach i zaprowadzić ich daleko, to wielkie mecze ich najlepszych graczy, mam tu na myśli Dirka Nowitzkiego (28 pkt) i Jasona Terry’ego (17 pkt), bo to właśnie oni dziś poprowadzili ekipę Carlisle’a do zwycięstwa. Terry zrobił swój prywatny run w czwartej kwarcie, a Dirk.. nie chcę tego zamieszczać po raz trzeci.

Nie tylko Terry namieszał w 4Q. Delonte West zdobył w niej 7 ze swoich 15 punktów. Tyle samo punktów w całym meczu miał Shawn Marion (7-10 FG).

Bardzo dobry mecz miał Jameer Nelson (24 pkt, 7 zb, 10-17 FG, +13), także Ryan Anderson poza spudłowaniem dobitki może wspominać swoją dzisiejszą dyspozycję dobrze (21 pkt, 6 zb). Dwight Howard miał 19 punktów i 15 zbiórek, ale w czwartej kwarcie nie miał nic do powiedzenia. Oddał tylko dwa rzuty i jeden z linii. Mecz przejęli Nelson i Hedo Turkoglu (12/4/4, 5 TO), którzy w ostatnich 12 minutach oddali 10 rzutów, ale też popełnili 4 straty. Właśnie, straty.. po raz kolejny do porażki Magic przyczyniły się właśnie one. Po trzech kwartach mieli tylko 8 TO, ale w czwartej odsłonie dołożyli kolejne osiem. Rezerwowi Orlando, którzy wypadli znacznie gorzej od swoich odpowiedników z Dallas (16-40), aż siedmiokrotnie stracili piłkę. Najgorzej zaprezentował się JJ Redick, który spudłował wszystkie 6 rzutów (w tym 5 trójek) oraz popełnił 3 straty.