Sessions w pierwszej piątce Lakers i zwyciestwo nad Blazers

Z Ramonem Sessionsem wiązano spore nadzieje w Los Angeles. Miał po prostu rozruszać tę ekipę. Jak do tej pory fani „Jeziorowców” mogli być zadowoleni ze swojego nowego rozgrywającego. Minionej nocy Sessions podczas konfrontacji z Portland Trail Blazers wskoczył do pierwszej piątki i kolejny raz wniósł naprawdę sporo dobrego do gry zespołu.

Drużyna Bilans I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Portland Trail Blazers 22-26 19 29 22 26 96
Los Angeles Lakers 30-18 30 23 18 32 103

Los Angeles Lakers już od pierwszych minut wyrobili sobie przewagę dzięki której mogli kontrolować wydarzenia na parkiecie. Pod koniec drugiej odsłony Portand Trail Blazers zdołali jednak dogonić swoich rywali. Zniwelowali dwunastopunktową stratę. Po trójce Wesley’a Matthewsa (rozegrał niezły mecz – 16 pkt i 5 zb) zrobiło się 51:51. Od tego momentu gra była o wiele bardziej wyrównana. Portland jednak nawet na chwile nie uzyskało prowadzenia w tym meczu. Lakers byli przed nimi o te kilka punkcików. Nie była to przewaga, która cokolwiek gwarantowała i dlatego nie brakowało emocji. Ostatecznie „Jeziorowcom” nie zabrakło w końcówce zimnej krwi i wygrali 96:103.

Ramon Sesions naprawdę odmienił grę Los Angeles Lakers. Stał się wręcz motorem napędowym zespołu. Dzięki niemu koledzy mają łatwiejszą drogę do zdobywania punktów. Potrafi kreować czy grać na pick&rollach. Przeciwko Portland też rozegrał dobre spotkanie. Miał 20 punktów i 11 asyst oraz 6 zbiórek. W ogóle cały zespół LAL zaskoczył z asystami, bo miał ich 33. To najlepszy wynik w tym sezonie jaki uzyskali. Ekipa gości, dla porównania, zanotowała na swoim koncie 18 asyst.

Sessions rozgrywał dobry mecz, ale to Andrew Bynum był główną siłą ofensywną gospodarzy. Oddał najwięcej rzutów z całego zespołu (skuteczność 12/20), a jego dorobek to 28 punktów i 9 zbiórek. Był prawdziwym dominatorem strefy podkoszowej. Portland nie miało odpowiedzi na Bynuma. Wspierał go również Pau Gasol (10 pkt i 16 zb). W dużej mierze dzięki temu duetowi Lakers zdominowali zbiórki wygrywając ten element aż 53:29. To na pewno był pewien klucz do zwycięstwa. W ekipie Blazers jedyną odpowiedzią był LaMarcus Aldridge. Zresztą najlepszy gracz PTB. Rzucił 29 punktów i zebrał 9 piłek. To jednak nie wystarczyło.

Czekajcie… Bynum oddał najwięcej? Dokładnie tak było. Kobe Bryant grał, ale to nie było dobre spotkanie w jego wykonaniu. „Black Mamba” rzucał na skuteczności 5/17 z gry. Jego dorobek to 18 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. Na pewno nie był pierwszoplanową postacią w tym meczu. Okazuje się, że Lakers mają bilans 8-1, gdy Kobe oddaje mniej niż 20 rzutów. Natomiast, gdy nie trafia przynajmniej 10 rzutów ich bilans to 26-18, a gdy nie trafia więcej niż 16 rzutów to 1-7. Bryant ma obecnie na koncie 29,235 punktów. Wszystkie oczywiście rzucił dla Lakers, bo tylko tam grał. Potrzebuje jeszcze 43 „oczek”, aby zrównać się z Michaelem Jordanem na liście najlepszych strzelców dla jednego zespołu. Na szczycie znajduje się Karl Malone, który dla Utah Jazz rzucił 36,374 punktów.

Przy nowym rozgrywającym nawet Metta Wold Peace nieźle sobie poradził i rzucił 14 punktów. Przeniesienie Sessionsa do pierwszej piątki spowodowało jednak ponowne pogorszenie gry ławki rezerwowych. Zmiennicy Lakers uzyskali 13 punktów, a ich odpowiednicy z Portland 34 punkty.

Jeśli mówimy już o rezerwowych to koniecznie trzeba wspomnieć o pewnym debiucie. J.J. Hickson niedawno związał się z Blazers i w spotkaniu z „Jeziorowcami” debiutował. Indywidualnie poradził sobie naprawdę nieźle. Rzucił 14 punktów w 22 minuty gry. Może się przydać w Portland.