Bucks gromią Blazers w Portland

W Portland mało kto ma jeszcze nadzieję na play-offs. Nie dość, że Jazz, Suns i Rockets wrzucili wyższy bieg, to jeszcze Blazers nadal pogrążeni są w kryzysie, przez który przegrali 9 z ostatnich 12 spotkań. Dziś do Oregonu przyjechali będący w świetnej formie Milwaukee Bucks, którzy dzięki zbilansowanej ofensywie (6 graczy z double-digits) od drugiej kwarty regularnie powiększali swoją przewagę i wygrali szóste spotkanie z rzędu. Kaleb Canales nie będzie więc miło wspominał swojego trenerskiego debiutu w Rose Garden.

Milwaukee Bucks 116:87 Portland Trail Blazers

O wyrównanym meczu można było mówić tylko w pierwszej kwarcie, która (tak jak pozostałe) padła łupem Bucks, choć Blazers udało się objąć aż (zważając na dalszy przebieg meczu) 5-punktowe prowadzenie (20:15). Bucks zamknęli jednak pierwszą odsłonę dwoma trójkami, zyskując przed drugą kwartą przewagę psychologiczną. Po krótkiej przerwie kontynuowali dzieło niszczenia Blazers w ich własnej hali, otwierając 2Q dziewięcioma punktami, powiększając przewagę do 11 punktów. Taką też różnicą zakończyła się cała pierwsza połowa mimo tego, że goście zdołali w pewnym momencie podnieść prowadzenie do 16 oczek. Bucks jednak nie przejęli się 'minicomebackiem’ gospodarzy, w trzeciej kwarcie zadając jeszcze większy cios – na 8:39 do końca 3Q Aldridge dobił rzut Feltona, dzięki czemu PTB przegrywali tylko 9 punktami. Wtedy Milwaukee postanowiło uciszyć żądnych come-backu Blazers, zdobywając trzynaście punktów z rzędu (9 padło po trójkach). Wynik 71:49 oznaczał koniec emocji. Blazers nie podjęli już próby powrotu do gry, a goście z każdą minutą wyciskali z pozostałych w hali fanów Portland kolejne łzy, w ostatniej minucie osiągając najwyższą przewagę (29-punktową) w tym meczu i utrzymując ją do końca.

Wszystko rozstrzygnęło się tak naprawdę w drugiej połowie po runie 13-0. Jedenastopunktowa strata, jaką Blazers mieli na początku trzeciej kwarty, na pewno była do odrobienia, ale rywale postawili jeszcze trudniejsze warunki. Drugie 24 minuty były dla gości jeszcze lepsze, niż pierwsze. Zdobyli w nich 62 punkty, trafiając aż 63,4% rzutów z gry. Ogólna skuteczność Bucks z tego meczu to 57,8% – najlepsza w tym sezonie. Ofensywa Milwaukee prosperowała bardzo dobrze. Przy 48 trafieniach z gry Kozły miały aż 35 asyst. To właśnie świetny ball-movement jest symbolem rewelacyjnej passy klubu z Wisconsin – to był czwarty z rzędu mecz, w którym mieli +30 kończących podań. Ostatni raz taka seria miała miejsce w 2007 roku (PHX Suns).

Dobry atak Milwaukee opierał się na sześciu graczach, którzy zanotowali dziś dwucyfrową zdobycz. Najlepszy był Drew Gooden (19 pkt, 8-12 FG, 5 ast, 4 zb, 13 pkt w 1Q), który kontynuuje swoją świetną serię i zamierza obronić tytuł Gracza Tygodnia. Dobrą robotę wykonał Carlos Delfino (16 pkt, 6-8 FG, 4-5 3pt), który nie dość, że był dziś gorący zza łuku, to jeszcze po drugiej stronie parkietu „ochłodził” Jamala Crawforda. Dobrze spisał się też niski back-court Bucks, który od momentu wymiany MIL-GSW jest jedną z głównych broni Bucks. Monta Ellis miał 14 punktów i 9 asyst, a Brandon Jennings uzbierał 15 oczek i 6 asyst. Świetnie na tle fatalnych dziś rezerwowych PTB pokazali się Mike Dunleavy (6-11 FG) i Beno Udrih (7-12 FG, 19 min), którzy mieli po 15 punktów. Tak znaczącą postacią w ofensywie nie był Ekpe Udoh, który wraz z Ellisem trafił do Milwaukee tydzień temu, ale po drugiej stronie parkietu robił to, co umie najlepiej – blokował (4) i zbierał (6). Dołożył też 3 asysty.

Blazers trwają w kryzysie, dziś nie potrafili zatrzymać ofensywy Bucks, sami też nie porwali swoim atakiem (35% FG, 20 TO), choć trójka Aldridge (21/12, 7-11 FG) – Matthews (21 pkt, 9 zb, 5-7 3pt) – Felton (18 pkt, 9 ast, 7-11 FG) dostarczyła aż 60 punktów. Przyzwoicie zagrał także Nicolas Batum, notując 14 punktów z 14 rzutów. Niestety, fatalnie spisali się dziś rezerwowi. Siódemka zmienników uzbierała łącznie tylko 9 punktów (Bucks 45), pudłując pierwsze 23 rzuty (!), ostatecznie kończąc mecz z 2-29 z gry. Jamal Crawford trafił tylko 1 z 8 rzutów, Nolan Smith 1 z 9. To jednak oni byli jedynymi graczami z ławki gospodarzy, którzy w ogóle dziś trafili. Thomas, Babbitt, C. Smith oraz debiutujący w barwach PTB Flynn i Thabeet nie trafili żadnego z 12 rzutów.

Chwaliłem atak Bucks, ale swój udział w tak dobrych jej osiągach miała też obrona Blazers, która z czasem gasła. Dzięki kolejnych pudłom gospodarzy Kozły uruchomiły dużo kontrataków, z których mieli dziś aż 21 punktów. Jedyne, za co można chwalić Blazers, a ganić Bucks, to zbiórki – gospodarze wygrali dziś na tablicach 44-35, zebrali też aż 17 piłek w ataku. Dobrze radzili sobie też na linii (22-26). Tylko co z tego?

Wesley Matthews przed tym meczem trafił siedem trójek z rzędu. Dziś trafił pierwsze cztery, dzięki czemu jego seria 11 trójek stała się najlepszą od lutego 2010 (Mike Miller).

„We passed the ball well, we shot the ball well and played pretty good defense. Our only issue was rebounding, but we were able to build a big enough lead, pull away and really take control.”
trener Bucks, Scott Skiles.

„Everybody’s out there having fun, sharing the ball. With the offense we have, if you pass the ball, you’re going to get it back.”
Monta Ellis