Dwie twarze Celtów w Staples Center i wygrana nad Clippers.

10 punktów Paula Pierce’a w czwartej kwarcie zrobiło różnicę.

Drugi mecz w tej samej hali rozegrali podopieczni Doca Riversa w przeciągu ostatnich 3 dni. Pobytowi Celtów w Kalifornii towarzyszyły plotki wiążące Rajona Rondo z Los Angeles Lakers. Filar ofensywy Zielonych znów udowodnił, iż w hali byłych Mistrzów NBA czuje się doskonale i odnotował kolejne double double na poziomie 12pkt i 10zb. Rondo nie przeszkodził fakt, iż naprzeciwko niego stanął inny czołowy playmaker ligi, Chris Paul.

O ile maska ochronna nosa służy Kobemu Bryantowi, o tyle kompletnie w niej nie wychodzą na plus spotkania CP-3. Lider Clippers znów zmagał się z nieskutecznością (3-12 z gry), ale nie oznaczało to, iż jego team był skazany na porażkę w tym meczu. Miejscowi przegrali 5 z ostatnich 9 spotkań i meczem przeciwko najbardziej utytułowanemu klubowi w historii NBA chcieli przełamać gorsze dni..

Clippers przed meczem legitymowali się bilansem 12-6 na własnym podwórku. Celtics z kolei są jedną z tych drużyn, nie lubiących parkietu przeciwnika (5-11).

Pierwsza kwarta okazała się bardzo wyrównaną, a goście za sprawą swojego cennego zmiennika, Avery’ego Bradley’a objęli prowadzenie w finałowych sekundach jej. Zmiennik Rondo zdobył ostatnie 6 oczek w odsłonie dla swojego klubu i wyprowadził Celtów do stanu 25-21.

W drugiej kwarcie jednak goście złapali zadyszkę, a rezerwowi Doca Riversa nie dali potrzebnej z ławki energii drużynie. 2 straty, przy 2 niecelnych rzutach popełnił Kevin Garnett, następnie podobne „wykroczenia” popełnili Rondo i Ray Allen. Ich zmiennicy jak Pietrus czy Dooling nie potrafili odmienić losów spotkania w tej kwarcie. Błędy w ataku rywali coraz lepiej wychwytywali gospodarze. Między 7 a 11 minutą tej odsłony miejscowi zanotowali zryw 12-0. 6 punktów wchodzącego z ławki Mo Williamsa oraz podkoszowe akcje – w tym alley oopBlake’a Griffina – obudziły zapał do gry w szeregach Clippers. Do końca kwarty Griffin miał na koncie 15 oczek, podczas gdy Williams 14. Gracze Vinny’ego del Negro schodzili na przerwę z 9 punktową zaliczką (48-39).

Start trzeciej kwarty był istnym popisem zespołowej obrony Celtów i dokładnej gry w ataku gości. Clippers wyglądali jakby byli zahipnotyzowani. Z jednej strony mieliśmy pudłującego kolejny mecz i na potęgę Carona Butlera (4 pudła w 6 minut kwarty) i walczącego z samym sobą DeAndre Jordana (3 niecelne próby spod samej obręczy). Celtowie od stanu 39:48 przeszli do wyniku 58:52 na swoją korzyść! Był to najważniejszy fragment meczu..

Ray Allen wyprowadził dwie trójki, a Paul Pierce (15 oczek pod koniec II kw.) dobijał przeciwnika kolejnymi osobistymi. Na szczęście dla miejscowych z odsieczą im przyszedł Mo Williams. Nieco uśpionych tym łatwym prowadzeniem Zielonych oblał zimną wodą ex Kawalerzysta. Jego 6 punktów w końcowych sekundach III kw. przywróciło szansę Clippersom na wygranie tego spotkania (61:62).

Czwarta odsłona to początkowy zryw gości. 6 punktów w serii Ray Ray’a oraz akcja 2+1 Garnetta dały przyjezdnym ponowny odskok od rywali (71-61). Po chwili w ślady Allena poszedł Chris Paul. Zagranie 2+1 i celna trójka zmieniła obraz gry i wyrównała stan meczu. Paula kolejnym celnym rzutem wsparł Mo Williams. Kiedy za trzy trafił Bobby Simmons (2/4 w tym spotkaniu) przewaga zespołu Del Negro wzrosła do 4 oczek (78-74). Wówczas o czas poprosił trener gości.

Finałowe pięć minut meczu znów były popisem gry weteranów z Bostonu. Główna w tym zasługa Paula Pierce’a, który na przestrzeni całej odsłony zdobył 10 oczek. Na dodatek lider Celtów zdobył 8 oczek w końcowych trzech minutach. Jego seria dwóch osobistych i dwóch celnych rzutów z dystansu zrobiła wrażenie na obronie Clippers i pozwoliła na kolejny odskok od rywala do 5 punktów (85-80). W tym samym czasie z drugiej strony niczym głową w mur walili za trzy punkty kolejno Paul, Williams i Butler. W sumie z ich rąk wyszło aż 7 niecelnych rzutów zza łuku, które nie wniosły nic dobrego do gry. Efekt tej gry to druga z rzędu porażka Clippers i spadek na 5 miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej kosztem Memphis Grizzlies.

The Truth nie specjalnie trafiał w tym meczu i miał przed końcową kwartą 4 na 13 z gry. W finałowych minutach jednak dał o sobie znać jego charakter i mocne nerwy. Z kolei Kevin Garnett (21pkt i 8as) po przegranej batalii z Andrew Bynumem, udanie zaopiekował się DeAndre Jordanem (6pkt i 3-10 z gry przy 13zb).

Chris Paul trafił tylko 3 z 12 rzutów. Caron Butler znów miał słabe 3 z 13. Ponadto jedną z ośmiu trzy punktowych prób trafił Mo Williams. Clippers mieli w sumie tylko 37% z gry. Celtics 49%. Gospodarze stracili 18 piłek ,a goście 14.

Wynik: Los Angeles Clippers (23-17) – Boston Celtics (22-19) 94:85

Punktowali: Pierce (25), Garnett (21), Allen (15), Rondo (12) i Bass (10) oraz Griffin (24), Williams (21) i Paul (14).