NBA Today! – 2 marca

W NBA działo się wiele, było kogo nagradzać, ale w dzisiejszym podsumowaniu znajdziecie przede wszystkim moje oficjalne stanowisko (nawet nie wiecie, jak dumnie się teraz czuję) w „sprawie LeBrona”. Tak, właśnie ta jedna akcja była najważniejszą dzisiejszej nocy, LeBron James i Udonis Haslem skradli show Devinowi Harrisowi, bo mało kto pamięta o jego zagraniu, najlepszym dzisiejszego dnia. Ciągle tylko LeBron, LeBron, LeBron.. Haslem. Chcąc nie chcąc, muszę o tym napisać. Zapraszam.

Memphis Grizzlies 102:99 Toronto Raptors

New Jersey Nets 94:107 Boston Celtics

Milwaukee Bucks 94:99 Atlanta Hawks

Chicago Bulls 112:91 Cleveland Cavaliers

Golden State Warriors 83:105 Philadelphia 76ers

Dallas Mavericks 92:97 New Orleans Hornets

Denver Nuggets 117:105 Houston Rockets

Charlotte Bobcats 72:102 San Antonio Spurs

Miami Heat 98:99 Utah Jazz

Los Angeles Clippers 78:81 Phoenix Suns

Sacramento Kings 107:115 Los Angeles Lakers

MVP: Kobe Bryant (LAL) – 38 pkt, 8 zb

LeBron James pewnie prosi już Dwyane Wade’a, by na treningu „brutalniej” go sfaulował. Ofiarą Flasha podczas Meczu Gwiazd został Kobe Bryant i źle na tym nie wyszedł. Lakers też.  W ostatnich dwóch meczach Kobe-Nator w masce zdobył razem 79 punktów, 15 zbiórek i 11 asyst. Trafił ponad połowę rzutów oraz 20 z 24 rzutów wolnych. Lakers oba mecze wygrali i nie potrzebowali do tego zaciętych końcówek. Z Wolves prowadzili już 27 punktami, dziś z Kings ich przewaga wynosiła już 20 oczek.  Oto Kobe, którego nie powstrzyma nawet złamany nos i maska na twarzy. Pije własny pot, ale co z tego – póki ma dwie ręce i dwie nogi, potrafi też grać w koszykówkę.

Tylko co z tego, skoro wszyscy rozprawiają nad tym, czy LeBron powinien rzucać. Swoją drogą – może to i dobrze. Jeziorowcy i Bryant zostali już prawie skreśleni, ale poddać się nie zamierzają. Nie wszystkie drużyny walczące w tym sezonie o tytuł mają mistrzowskie doświadczenie. Nie mają go przede wszystkim Heat (poza DW) i Thunder. Moim zdaniem, by dać Lakers większe szanse na mistrzostwo, Mitch Kupchak powinien sprowadzić rozgrywającego. Jeśli z Andrew Bynumem jest wszystko w porządku, ta drużyna nie potrzebuje Howarda tak bardzo, jak Nets. Wystarczy dodać takiego Kyle Lowry’ego czy Ramona Sessionsa i nie stracić przy tym za dużo. I liczyć, że Kobe Bryant będzie grał tak, jak dziś nawet bez maski.

Drugie miejsce: Ty Lawson (DEN) – 22 pkt, 15 ast, 7 zb

Wszyscy wiemy, jak specyficzną drużyną są Denver Nuggets „po Carmelo”. Jedną z ich cech jest brak dominującego gracza, lidera. Ale gdybym miał wybierać jednego (zdrowego – sorry Danilo) koszykarza, który mógłby zostać pełnoprawnym liderem, byłby to właśnie Lawson. I może tak się stać za kilka lat, Lawson rozgrywa trzeci sezon w NBA i w następnych latach może dostać Samorodki „we władanie”, ewentualnie rządzić wspólnie z Gallinarim. Nie wiem, jakie skutki miałaby taka decyzja, ale jakieś szanse na to są. Nadal jest jednak zbyt nieregularnym strzelcem (dziś 6-15) i zbyt często zdarzają mu się potknięcia. Oby powodem tego było nieopierzenie i brak doświadczenia. Oby, bo bardzo lubię tego gracza

Póki co Lawson bije rekord kariery asyst, jest najlepszym strzelcem meczu i prowadzi Nuggets do wygranej w bardzo ofensywnym meczu z Rockets (kogoś to dziwi?). Nuggets zdobyli 117 punktów na tylko 44% skuteczności, głównie dzięki aż 97 rzutom, co z kolei jest zasługą tylko 6 strat i 19 zbiórek w ataku.

Taka ciekawostka – Lawson rozdał po cztery asysty do Brewera, Farieda i Afflalo.

Trzecie miejsce: Paul Pierce (BOS) – 27 pkt, 8 zb, 10-14 FG

W ostatnich trzech meczach The Truth miał skuteczności:

  • 5-15 z gry (vs. OKC)
  • 4-11 (CLE)
  • 5-12 (MIL)

Wydawało się więc, że świetny fragment pod koniec stycznia jest już przeszłością. Tymczasem Pierce trafia 10 z 14 rzutów z gry i ot tak przełamuje slump. Do osiągnięcia 27/8 wystarczyły mu niecałe 32 minuty, zwycięstwo bylo już pewne (26 pkt przewagi nad NJN), więc po co się przemęczać i narażać „miękką kiść” Pierce’a na ryzyko kolejnych pudeł? Oby ten mecz był początkiem świetnej formy rzutowej Paula, raz, że pomoże to Celtics na parkiecie, a dwa, że pomoże to Celtics poza parkietem, jego nie najwyższa wartość na rynku powinna wzrosnąć po kilku takich meczach.

Gdy Big Three Boston formowało się w 2007 roku, myślałem, że rozdzieli ich dopiero emerytura, że swoje kariery na miarę HoF zakończą w Bostonie, wspólnie. Tymczasem wiele wskazuje na to, że Danny Ainge zdecyduje się rozbić Big Four (nie zapominajcie o Rondo) przed trade deadline. Nie emocjonowałbym się tym za bardzo, bo moim zdaniem Ainge zniszczył tą drużynę rok temu wymieniając Perkinsa, ale kto wie, czy wymiana kogokolwiek z Big Three + Rajon nie będzie wielkim przełomem w historii organizacji Boston Celtics. Historii, która pamięta Celtic Pride, Billa Russella, Johna Havlicka czy Larry’ego Birda. Budowanie nowej drużyny będzie dla C’s o tyle łatwiejsze, że mają już swoją markę – a takie drużyny jak Lakers czy właśnie Celtics wypadają z walki o pierścienie tylko na kilkuletni okres, zawsze znajdą sposób na powrót do gry. Może być to świetnie rozegrany Draft, może być to rewelacyjna wymiana (Gasol do LAL), mogą być to ruchy podczas off-season.

W obecnym składzie Celtics szans na tytuł już nie mają, nie ma co się oszukiwać, więc Ainge już teraz chce rozpocząć przebudowę. Ale gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy, więc – spokojnie, Danny. Nie podejmuj nieprzemyślanych decyzji, bo możesz utopić drużynę na lata.

Najlepszy przegrany: LeBron James (MIA) – 35 pkt, 10 zb, 6 ast, 16-24 FG

James po rewelacyjnym meczu z Blazers rozegrał kolejny mecz w stylu 'one-man-army’, odrobił 18-punktową stratę, trafił dwie wielkie trójki w czwartej kwarcie, po prostu – bóg koszykówki w sezonie regularnym. Ale gdyby Devin Harris nie zrobiłby tej akcji 2+1…

Wszyscy wiemy, co stało się w ostatniej akcji tego meczu. 99:98 dla Jazz, piłka Heat. LeBron podwajany oddaje piłkę do niekrytego Udonisa Haslema na półdystans, ten miał czystą pozycję, ale nie trafił. Od razu rozpoczęła się kolejna masowa krytyka LeBrona, że nie zdecydował się rozstrzygnąć tego meczu samodzielnie, że stchórzył, że pozbył się odpowiedzialności, że powinien rzucać, bo Jordan by rzucił, bo Kobe by rzucił…

Zrozumcie – to nie jest Jordan, to nie jest Kobe. To LeBron, gracz jedyny w swoim rodzaju. Owszem, może czasami traci głowę w decydujących momentach, ale dzisiaj nawet ja, niechętnie nastawiony do Jamesa, biorę go w obronę. I zupełnie nie rozumiem porównania do ostatniej akcji Meczu Gwiazd, bo dzisiaj LeBron zrobił najlepszą możliwą rzecz i oddał piłkę do niekrytego kolegi, który potrafi trafić z półdystansu. Mógł rzucać przez ręce i także byłby za to skrytykowany.

Najśmieszniejsze jest to, że gdyby LeBron rzucił i trafił, jego hejterzy uznaliby to za fuksiarskie trafienie.

To już staje się nudne..

Drugie miejsce: Brandon Jennings (MIL) – 34 pkt, 9 ast

Bucks prowadzili już 15 punktami z Hawks, którzy grali bez Johnsona i Horforda z samym Smithem, który na dodatek zaczął czwartą kwartę na ławce. Więc jak to się stało, że Atlanta wygrała?

Odpowiedź zawiera się w pięciu słowach: McGrady – Radmanović – Pargo – I. Johnson – Stackhouse.

Hawks zdobyli w czwartej kwarcie aż 34 punkty, z czego aż 32 były dziełem w/w piątki. Przy tym obrona Jastrzębi zamknęła Bucks na tylko 18 punktach. Smith również miał w tym swój udział, miał aż 24 punkty i 19 zbiórek, wsad dający ATL prowadzenie w końcowce meczu oraz blok 7.3 sekundy przed końcem na Goodenie.

Oto, dlaczego ta liga jest niesamowita – z jednej strony Kobe i LeBron urządzają kolejnym rywalom demolkę, z drugiej strony bohaterami zostają zupełnie anonimowe dla niedzielnego kibica postacie. Mają swoje pięć minut, podczas których wszystkie oczy są zwrócone na nich (Yata Gaines!). Oczywiście dzisiejsza sytuacja w Philips Arenie jest zupełnie inna, bo bohaterskim został cały drugi garnitur Hawks i to na przestrzeni całej czwartej kwarty. Szkoda tylko, że dużo osób nigdy się o tym nie dowie, bo przecież LeBron mógł rzucać, niepotrzebnie podawał.

Jennings i Gooden sprawili, że Bucks nadspodziewanie dobrze wyglądali na wyjeździe (6-13) i to przeciw lepszej drużynie (choć osłabionej, ale nadal mocnej). Po co w ogóle jest ta czwarta kwarta? Tylko kłopoty są przez nią..

Trzecie miejsce: Kevin Martin (HOU) – 35 pkt, 10-15 FG

To nie jest najlepszy sezon dla Martina. Często wpada w slump (2-10 FG, 3-15 FG, 5-12 FG – oto 3 ostatnie jego występy), ale dzisiaj udało mu się z niego wyjść. Może, tak jak u Pierce’a, to początek nowej, lepszej formy? A może tylko dzień konia? W każdym razie nawet tak dobry Martin nie dał swojej drużynie wygranej, trudno zwyciężyć, jeśli pozwala się Nuggets na 117 punktów.

Ciekawostka – Kevin w lutym zdobywał średnio tylko 13,7 punkta na mecz na skuteczności 39,3%. Marzec zaczął od 35 punktów. Nie mógł wystrzelić w lepszym momencie – Rockets zaczynają walkę o play-offs i 25 punktów na mecz do końca sezonu od KevMarta na pewno im nie zaszkodzi.

Sixth-man: Lou Williams (PHI) – 25 pkt, 9-15 FG, 27 min

Sixers w fatalnym stylu przegrali końcówkę z Thunder. Dlatego dzisiejszy mecz z Warriors, transmitowany przez ESPN, zapowiadał się tak dobrze. Nic z tego. Szóstki pozbawiły złudzeń kogokolwiek, kto stawiał na ich porażkę. Stawił się też ich najlepszy strzelec. Dobrze, że przechwyciłem go jakimś cudem w fantasy.

Drugie miejsce: Xavier Henry (NOH) – 19 pkt, 8-12 FG, 24 min

O dwunastym picku Draftu 2011 niektórzy już zapomnieli. Nic dziwnego, skoro Henry nie dał im powodów do tego, by go zapamiętać. W Grizzlies utonął gdzieś między OJ Mayo a Tony’m Allenem, trafił do Hornets, a tam, w obliczu kontuzji Gordona, mógł się rozwinąć. Dziś ustanowił rekord kariery w punktach, wszystko przed nim. Choć najpewniej to był tylko jeden dzień świetnej formy, jednorazowy wyskok, a nie początek czegoś lepszego. No, ale.. Lin też tak zaczynał. Nie, tak tylko gdybam.

Trzecie miejsce: Francisco Garcia (SAC) – 18 pkt, 7-11 FG, 23 min

Garcia? Ach tak, znam. Blog Basketbawful umieścił go w gronie Null-Stars, takie przeciwieństwo All-Stars. Podczas ASW w NBA 2K12 podzielił owych Null-Stars na zachodnich i wschodnich i zasymulował mecz. I to był ostatni raz i po raz pierwszy od bardzo dawna, gdy przypomniałem sobie o istnieniu Garcii.

Rookie: Kenneth Faried (DEN) – 16 pkt, 11 zb, 6 off reb, 7-12 FG

Faried poczyna sobie w NBA coraz lepiej, nie tylko zbiera, ale i punktuje i idealnie wpasowuje się w atak Nuggets, który wyszukuje najgorętszych punktów i posyła do nich piłkę. Czasem ten zaszczyt spotyka właśnie Kennetha. All-Rookie Team? A kto mu zabroni?

Drugie miejsce: Isaiah Thomas (SAC) – 14 pkt, 6 ast

Rookie of the Month.

Co jest, Ricky?

Trzecie miejsce: Kawhi Leonard (SAS) – 10 pkt, 5 zb, 3 stl

Choć Spurs wygrali z Bobcats aż 30 punktami, Leonard dostał tylko 17 minut. Ale Pop już wie, czego się po nim spodziewać.

International Player: Luol Deng (CHI) – 24 pkt, 6 zb, 4 ast, 9-14 FG, 4-4 3pt

Pozycja SF w Cavs nie jest najlepiej obsadzona, więc stąd pewnie wynika taki statline Denga. Nie oglądałem, nie wiem. Ale statystyki – imponujące.

Z pojedynku Rose-Irving nici. Zabrakło tego drugiego. Szkoda.

Drugie miejsce: Rodrigue Beaubois (DAL) – 25 pkt, 4 stl, 11-17 FG

Hornets na ten mecz spięli się i wygrali z samymi mistrzami, których najlepszym graczem był.. koszykarz nie grający w ostatnich Finałach. I bądź tu mądry.

Trzecie miejsce: Marcin Gortat (PHX) – 18 pkt, 14 zb

Suns wiedzą, że jeśli teraz nie zaczną wygrywać, to z play-offów nici. Dziś wygrali bardzo ważny mecz z Clippers, a Gortat poza double-double zdobył też bardzo ważne punkty, miał też blok na Butlerze. Wątpię, by Phoenix jakimś cudem wskoczyli do ósemki Zachodu, ale chciałbym, by tak się stało chociażby ze względu na Gortata. Nie chcę, by utknął w 'loteryjnej drużynie’.

All-NBA 1st team:

  • Brandon Jennings
  • Kobe Bryant
  • LeBron James
  • David Lee
  • Brook Lopez

All-NBA 2nd team:

  • Ty Lawson
  • Kevin Martin
  • Paul Pierce
  • Josh Smith
  • Andrew Bynum

All-NBA 3rd team:

  • Rodrigue Beaubois
  • Dwyane Wade
  • Luol Deng
  • Kevin Garnett
  • Marcin Gortat

Najlepsi

punkty: Bryant (38)

zbiórki: Smith (19)

asysty: Lawson (15)

przechwyty: Rondo (5)

bloki: Battier, Patterson (4)

straty: Nash (7)

3pt: Martin, Battier (6)

FT: Bryant (11)