Jak zmieniał się Slam Dunk Contest

Po tegorocznym konkursie wsadów podczas All-Star Weekend w Orlando, głosy krytyki spadały na te konkurencję z każdej strony. Osobiście oglądnąłem go do samego końca, ale czas spędzony przed ekranem telewizora mogłem lepiej poświęcić na sen. Brak kreatywności, nowych pomysłów, kopiowanie wsadów i mania przeskakiwania nad wszystkim spowodowały, że prestiż tej niesamowicie widowiskowej konkurencji zdecydowanie spadł. Jak ta rywalizacja wyglądała wcześniej?


Pomysł

W latach 70-tych NBA nie miała jeszcze tak mocnej pozycji, jak obecnie, a jej rywalką była ABA, której właściciele próbowali za wszelką cenę wypromować swoja ligę, jako najlepszą w USA. Wprowadzili jako pierwsi m.in. linie rzutów za trzy punkty, a w 1976 roku wpadli na pomysł urozmaicenia All-Star Game. Właśnie w tym roku,podczas przerwy Meczu Gwiazd ABA rozegrany został pierwszy w historii konkurs wsadów. Zwycięzcą został pierwszy prawdziwy dunker, na którym wzorowały się kolejne pokolenia. Julius Erving był prekursorem latania nad obręczami, a premierowy konkurs wygrał wsadem z linii rzutów wolnych.

Obecnych kibiców zaskakują na pewno wsady „z miejsca” lub z jednego kroku, których obecnie podczas konkursów już chyba  nikt nie stosuje. Do rywalizacji przystąpili: Erving, David Thompson, George Gervin, Artis Gilmore i Larry Kenon. Imponowały zwłaszcza dunki Dr. J oraz Thompsona, którzy jak na pierwszy raz spisali się naprawdę świetnie i zaprezentowali ciekawe wsady. Między innymi już wtedy padł pomysł wsadzania dwóch piłek za jednym razem.

NBA połączyła się z ABA jeszcze w 1976 roku, ale konkurs wsadów został wprowadzony dopiero osiem lat później, a w rywalizacji ciągle udział brał Erving.

Pierwszy raz w NBA

W konkursie udział wzięli m.in. Clyde Drexler i Orlando Wooldridge, ale głównymi bohaterami byli: Erving oraz zawisający w powietrzu Larry Nance. Zawodnik Suns okazał się pierwszym wygranym w NBA, a jego „zawisanie” robi niesamowite wrażenie i bez porównania prezentuje się lepiej od tegorocznych „dunkerów” lub jak kto woli „przeskakiwaczy”.

W półfinale odpadł w 1984 roku Dominique Wilkins, który niebawem miał stworzyć wielką, niezapomnianą rywalizację z Michaelem Jordanem, która na dobre i już na zawsze rozpromowała SDC. Właśnie skrzydłowy Hawks wygrał w 1985 roku, a już 12 miesięcy później okazało się, że latać potrafią nie tylko dwumetrowi gracze, ale i mierzący zaledwie 170 cm, kolega klubowy Wilkinsa – Spud Webb.

Jego naśladowcą, dwie dekady później okazał się Nate Robinson, ale do niego jeszcze dojdziemy.

Rządy MJ-a

W latach 1987 i 1988 wygrywał Michael Jordan, który sztukę dunkowania wzniósł na inny, wyższy poziom. Jego wsady były zarówno eleganckie, ale i pokazującego wielką skoczność, lekkość, a zarazem siłę. Jego próba, w której miał głowę na wysokości obręczy już na zawsze przejdzie do historii SDC. Poza Jordanem, w konkursach udział brali m.in: Ron Harper, ponownie Drexler, Tom Chambers, Otis Smith, bracia Wilkinsowie oraz Webb. Jordan wygrał jako pierwszy dwa razy z rzędu, ale poziom reszty graczy stał na szalenie wysokim poziomie, dzięki słynącym ze skoczności graczom.

Pierwsze udziwnienie

W 1992 roku pierwszy raz spotkaliśmy się z namiastką cyrku, w czym kilkanaście lat później mistrzem okazał się Dwight Howard. Cedric Ceballos postanowił zrobić wsad z przewiązaną na oczach opaską. Jego pomysł skopiował w tym roku Chase Budinger, ale nie dość, że wyglądało jakby widział co robi, to i samo wykonanie nie równało się do pierwowzoru. Zwycięzca zaprezentował naprawdę fajne pomysły, choćby z wsadem po odbiciu piłki nad konstrukcją kosza. Nick Anderson imponował wsadami po pełnym obrocie, a Shawn Kemp swoją nieprawdopodobną dynamiką.

Tamten konkurs był punktem zwrotnym w rywalizacji dunkerów. Od tego czasu, uczestnicy rozpoczęli poszukiwania czegoś nowego, czym mogliby zaskoczyć widzów. Kolejnymi wygranymi okazywali się Harold Miner, Isiah Rider i Brent Barry – jedyny biały koszykarz, który przełamał hegemonię afroamerykanów w tym konkursie. Prawdziwym hitem okazał się jednak 1997 rok i wspaniały dunk Kobe Bryanta. Młodziutki zawodnik Lakers wywołał ogólną radość, po tym, jak przełożył piłkę pod nogą w powietrzu. Do dziś pamiętam plakat z Magic Basketball, który wisiał w moim pokoju, z całą sekwencją – klatka po klatce –  z tej próby.

Nie można zapomnieć wsadu Michaela Finley’a, który włożył piłkę do kosza po wcześniejszym wykonaniu przerzutu bokiem.

Bryant nie był jednak ze swoim dunkiem pierwszy. Trzy lata wcześniej podobną próbę wykonał Isiah Rider, który dzięki temu wygrał rywalizację choćby z Allanem Houstonem próbującym podbijać przed wsadem piłkę niemal każdą częścią ciała.

W konkursie z 2000 roku pojawiła się grupa nowych niezwykle atletycznych skoczków, którzy odmienili rywalizację. Vince Carter i Tracy McGrady współpracowali podczas swoich prób, a ostatecznie wygrał ten pierwszy, który już na zawsze został ikoną SDC. Vinsanity popisywał się niesamowitymi Tomahawkami oraz przede wszystkim dunkiem, który zakończył zwisając na łokciu.

Kolejnymi zwycięzcami zostali Desmon Mason, Jason Richardson (2 razy), Fred Jones, Josh Smith, a nawet Gerald Green, ale ich popisy, poza J-Richem w 2003 nie porywały już tak, jak te Jordana, Wilkinsa, czy nawet Ridera. Josh Smith wygrywał w koszulce Dominique’a Wilkinsa, ale poziomem nie dorastał swojemu wielkiemu poprzednikowi nawet do pięt. Powoli zaczynała się za to era „przeskakiwania” i przebieranek, które nie za wiele miały wspólnego z prawdziwą sztuką dunkowania, a więcej z hollywoodzkimi scenariuszami.Ciekawym pomysłem popisał się Amar’e Stoudemire, który otrzymał asystę od główkującego Steve’a Nasha.

Nate Robinson wygrywał trzy razy (2006, 2o09, 2010), a rywalizacja KryptoNate’a z Supermanem Dwightem Howardem urosła do poziomu legendy, aczkolwiek fani prawdziwych wsadów mogli być nieco zawiedzeni. Najbardziej podobało się to kochającym szopki kibicom, ale na szczęście z tego co mi wiadomo, to jednak jest ich niewielu.

Dwight Howard w pelerynie Supermana wygrywał w 2008 roku. Rok później dunkował na podwyższony kosz, ale wygrał przeskakujący nad nim Robinson. Wszystko to jednak było coraz bardziej filmowe, a kropką nad i był zeszłoroczny konkurs, w którym Blake Griffin wygrał, przeskakując nad autem.

Rok 2012 obnażył brak kreatywności obecnych koszykarzy. Niemal każdy prezentował podobne dunki, a Jeremy Evans, do którego trafiła główna nagroda, nie przeszedłby zapewne pierwszej rundy przed kilkunastoma laty, nie mówiąc już o rywalizacji z czasów Jordana z Wilkinsem.

Jak oceniacie obecne Slam Dunk Contest. Kogo widzielibyście w przyszłorocznym konkursie i kto mógłby nawiązać do popisów Cartera, Jordana czy Ervinga i popisać się klasycznymi, ale ciekawymi wsadami?

Komentarze do wpisu: “Jak zmieniał się Slam Dunk Contest

  1. Obecnie po prostu nie ma takich koszykarzy.
    Dziadek Vince zrobiłby lepsze dunki od wszystkich z tegorocznego konkursu

  2. Nie wykażę się ani krztą innowacyjności i nikogo nie zaskoczę, jeżeli napiszę, że dzisiaj, aby ten jakże historyczny konkurs został w jakiś sposób uratowany, a blamaże które rozpoczęły się od roku 2006, a nawet 2005 zostały zmazane, muszą w nim wystąpić tacy gracze:

    1. J.Wall – rozgrywający z Waszyngtonu – ma w sobie to coś, co pozwala mi widzieć w nim drugiego Iversona i nie jest to umowa z firmą Reebok – a dodatkowo jego wsady są na poziomie All-Star.
    To co zrobił w meczu Chuck-Shaq teams (czyli przełożenie piłki za plecami) było można odczytać jako policzek w twarz dla ludzi którzy wybierali dunkerów do tegorocznego konkursu.

    2. A.Iguodala – filar, lider Sixers – nie jest to typowy scorer (co nie zmienia faktu, że gdyby był promowany w ASG na równi z Melo to miał by lepsze statystyki nawet od KD czy LBJ’a) – pewne są trzy rzeczy – przegrał z Nate’m nieuczciwie, sam rozegrał sobie konkurs dunków podczas ASG oraz to, że jak dla mnie to jedyny koleś w NBA który pakuje niczym Carter.

    3. L.James – król bez korony… może i w tym roku zdobędzie pierścień (albo Wade mu zdobędzie), ale korony ni ma, a w SDC wygrana by się przydała do tej historii którą tworzy.
    Moim zdaniem, jeżeli był by LBJ, to mogli byśmy się spodziewać 360 z przełożeniem pod nogą lub tego typu dunków i nawet przeskoczenie nad odrzutowcem nie pomogła by pseudo dunkerom z Griffinem na czele.

    4. D.Rose – why? for money. – a tak całkiem poważnie – jak nie on to kto? Może zabraknąć „power’a” w porównaniu do LBJ’a czy AI9, ale Rose nie raz pokazał, że potrafi efektownie zakończyć „marsz w stronę kosza”.

    5. J.R.Smith – pokazał, że w Chinach nie byczył się i siłę w nogach jeszcze ma, a że jest dunkerem bez ograniczeń pokazał nie raz za czasów w Denver – jak by ktoś miał dolecieć do kosza z odległości 7,24 cm to właśnie jest to on (dobra przesadziłem, ale ciężko jest się nie zgodzić, że można było by się po nim spodziewać czegoś więcej niż po „zwycięzcach” ostatnich edycji).

    6. M.Gortat – świetny sezon w NBA pozwolił Polakowi realnie myśleć o występie w ASG – niestety nie udało się, co nie zmienia faktu, że statystyki na poziomie 15/10 ma. Ogromna w tym zasługa Nash’a, ale i tak brawa dla niego – obecnie w NBA pod koszem ustępuję jedynie 5-6 zawodnikom.
    No i to co najważniejsze – „potrafi pod nogą”!

    ps.
    Tak, kandydat numer sześć to typowy „joke”, ale jak tak się człowiek zastanowi… nie, nie ma co się zastanawiać… chyba, że… no może i dunk nad krową był by efektowny ale kto pozwoli wprowadzić na parkiet krowę.
    – nie wiem dlaczego krowę, wydało mi się to śmieszne w tej chwili :)

    Pozdrawiam.
    H.O.A.Y.G.

  3. graczom brak pomysłów – niestety widać to coraz mocniej, lecz nie za wielu pojawia się graczy umiejących popisać się stylem (VC w 2000 jest tutaj trochę niedoścignionym wzorem bo i pokazał coś nowego, cholernie dobrego i prezencja tego była taka że ogląda się sto razy i nigdy się nie nudzi – płynność, koordynacja).

    co do listy powyżej. JR Smith wg mnie w pierwszym swoim konkursie miał kilka ciekawych rzeczy (choćby za plecami co powtórzył teraz Wall w piątek)- lecz za 2 razem już trochę bez pomysłu – pytanie czy jest w stanie coś ciekawego wymyślić?
    D.Rose z tego co kojarzę to mówił że nie umie takich dunków które by się nadawały do SDC – nic na siłę. za to R.Westbrook pokazał swoją lekką smykałkę do tego tylko pytanie czy poza swoimi tomahawkami coś innego umiałby zaprezentować.
    J.Wall i LBJ jak najbardziej – tylko czy LeBron ma jaja aby podjąć wyzwanie.
    A.Iguodala – pytanie czy chciałoby mu się jeszcze w to 'bawić’, czy skupia się już bardziej tylko na poważnej grze, no i czy niesmak po obrabowaniu z wygranej nie pozostał.
    Carter mógłby być sędzią :)

    1. Nie słyszałem, żeby Rose tak mówił, ale jak najbardziej jest to możliwe, więc ok – nich będzie „Agent 0”? – dawno nie było numeru „0” w ASG, ale jak się pojawił, to całkiem całkiem.

      Sędziowie:
      1. MJ, 2. Vince, 3. Webb, 4. D.Wilkins, 5. J.Rich

      A w konkursie Wall, LBJ, Westbrook, Andre

      Konkurs dekady… nie, stulecia!

      Ale zapewne w następnym zobaczymy jak J.Lin podaje komuś z NYK na gófnianego alleya i Azjaci przegrzewają serwery SMS’ami i wygrany zostaje pan „noname” bo podał mu Lin… eh :-(
      Komercjalizacja… sad

  4. powiem tylko tyle

    J.Wall-nie musze mowic co robi…
    R.Westbrook- mial byc na konkursie w 2010 roku ale nie byl bo wzieli kogos tam….teraz jest jeszcze bardziej dziki,skoczny niz byl. naprawde on daje do zrozumienia ze chce byc w konkursie
    L.James-za nazwisko mialby niezly huk na sali…zawalil by powera i bylby 10ki….ludzie chca ogladac znane nazwiska i tyle!
    B.Griffin-zawalil konkurs ktory wygral…ale pomyslcie co by bylo gdyby weszla mu 1sza dziwna 360ka…360 od boku tablicy…i lokiec w obrecz…dunki na miare VC…i tak jak Vince mial slaby ostatni wsad…tak Blake mialby na autem….z ta roznica ze Blake nie wsadzil dunkow ktore chcial.

    z takimi nazwiskami i atletami…gwarantuje wam ze mamy najwieksza ogladalna i jeden z najlepszych konkursow.

    1. wspominając o Griffinie przypomniałeś mi o jeszcze jednej rzeczy – skuteczność. Kiedyś się miało jedną próbę i tyle, nie wyszło – niskie noty. Teraz jak ktoś zrobi za pierwszym razem to niemal święto (wiem że VC dodał oliwy do ognia mówiąc w późniejszych wywiadach że wszystkie dunki robił raz pierwszy – po prostu założył że da redę, no ale nie każdy tam umie/może).
      Chciałbym oglądać wsady przećwiczone a nie milion prób że jak wyjdzie to już tak naprawdę nie robi wrażenia.

  5. Josh Smith miał świetne wsady i razem z J.Richem są trochę nie doceniani za to robili w latach gdy większość z nas zapomniała o NBA

Comments are closed.