Magic wygrywają z Nets, Howard ciepło przyjęty w Newark

New Jersey Nets figurują na tzw. 'liście Howarda’. Póki znajdują się na niej, mają szansę na pozyskanie najlepszego środkowego w lidze. Co prawda w ich szeregach znajduje się już jedna gwiazda – Deron Williams – która powinna przyciągnąć Dwighta do New Jersey, ale reszta składu (z małym wyjątkiem w postaci Marshona Brooksa) znacząco ustępuje wsparciu Orlando. Choć Dwight Howard został bardzo ciepło przyjęty przez kibiców gospodarzy, nie był dla nich tak miły na parkiecie, prowadząc Magic do wygranej.

Glen Davis naprawdę chce zatrzymać Supermana w Orlando.

Sam początek meczu był dość nieciekawy dla gości, którzy rozpoczęli od spudłowania 5 z 7 rzutów z gry, pozwalając Nets na objęcie jednopunktowego prowadzenia. Na tym jednak koniec pobłażania – Magic trafili 13 z następnych 17 prób, zamykając w świetnym stylu pierwszą kwartę i zwyciężając ją aż siedemnastoma punktami (34:17). Bardzo dobrze zaczął Glen Davis, który potraktował ten mecz wyjątkowo, by kibicom w Newark powiedzieć: „Hej, Dwight jest nasz, i będzie nasz, bo ma z kim grać”. W drugiej połowie pierwszej odsłony wyszedł po raz pierwszy na parkiet i trafił siedem pierwszych rzutów. Big Baby dominował na przełomie dwóch pierwszych kwart, a wraz z nim dobrze wypadali inni gracze Orlando. Niecałe trzy minuty przed halftime Magic prowadzili aż 22 punktami (53:31).

Przewaga ta po przerwie trochę zmalała, bo Deron Williams stał się trochę 'gorętszy’ i dwie minuty zdobył 12 punktów dla Nets, przeprowadzając akcję 2+1 i trafiając trzy trójki. Po osobistym runie D-Willa Nets mieli tylko osiem punktów straty, jednak gracze Magic odpowiedzieli natychmiast runem 17-6 przewodzonym przez Chrisa Duhona, który zdobył wtedy 8 punktów. Dzięki temu zrywowi zespół gości uciekł rywalom na aż dziewiętnaście punktów.

Jeszcze jedna próba come-backu Nets przypadła na czwartą kwartę, gdy po dwóch trafieniach back-to-back Johana Petro Siatki przegrywały już 'tylko’ 13 punktami na siedem minut do końca, ale znów została stłumiona przez Magików, tym razem poprzez run 10-1. Wtedy też przyjezdni z Florydy osiągnęli najwyższą w tym meczu, 23-punktową przewagę, więc nie było możliwości, by ten mecz przegrali.

Ten mecz tylko pozornie był jednym z 'blow-outów’ bez znaczenia. Pogrom, bo jak inaczej to nazwać, jaki miał miejsce dziś w New Jersey, był symbolem przewagi, jaką Magic mają nad Nets, jeśli chodzi o zatrzymanie/sprowadzenie Dwighta Howarda. Ten mecz pokazał, że Nets poza jednym świetnym graczem i kilkoma dobrymi role-players (ale też bez szaleństw) oraz wielkim rynkiem (przeprowadzka na Brooklyn tuż tuż) nie mają Howardowi wiele do zaoferowania. Wiadomo nie od dziś, że Howard lubi się bawić i żyć w wielkim mieście, ale nie oznacza, to, że przejdzie to jakiegokolwiek wielkomiejskiego zespołu. Pamiętajcie, że Howard odejdzie (jeśli tak się stanie, oby nie) z Orlando przede wszystkim za pierścieniem do drużyny, która zapewni mu grę z drugą gwiazdą bądź świetne wsparcie. Narzekało się czasem na support, jaki Howard ma w Magic, ale dzisiaj ten argument został wytrącony z rąk zwolenników odejścia Dwighta do Lakers, Nets, Mavericks czy gdziekolwiek indziej.

Poza Dwightem (20 pkt, 17 zb, 9-13 FG, 2-10 FT) aż szóstka innych graczy Magików zdobyła min. 10 punktów. Zabłysnął przede wszystkim Glen Davis (16 pkt, 8-11 FG), który rozegrał swój najlepszy mecz w koszulce Orlando. Pozytywnie zaskoczył też Chris Duhon (11 pkt), który wraz z Jameerem Nelsonem (10 pkt, 7 ast) na przemian starali się utworzyć match-up choć po części utrudniający życie Derona Williamsa. Solidnie zagrali dziś inni starterzy – Hedo Turkoglu zdobył 10 punktów, Ryan Anderson miał ich 14 (5-15 FG + 9 zb), a JJ Redick uzbierał 12 punktów i 6 asyst (4-7 3pt).

Nets musieli dziś radzić sobie bez swojego najlepszego PF’a – Krisa Humphriesa. Deron Williams zdobył 23 punkty, 8 asyst i 6 zbiórek, ale miał aż 7 strat. Nie zapunktował też ani razu w czwartej kwarcie. Marshon Brooks był dziś naprawdę gorący (24 pkt, 10-15 FG), razem z Deronem zdobyli 23 z 29 punktów NJN w trzeciej kwarcie. Brook Lopez miał 15 punktów. I tyle. Nie wiem, co chcą zaoferować za Dwighta Nets, by i jedna, i druga strona była zadowolona oraz – by Howard dostał zespół gotowy do walki o mistrzostwo. Kibice zgotowali DH12 fantastyczne powitanie, oklaskiwali go bardziej niż swojego własnego Derona Williamsa – widać, że tylko Howard może wybawić ich zespół od klęski na następne lata. Bo jeśli nie uda się sprowadzić go do Newark/na Brooklyn, odejdzie również D-Will i Siatki zostaną z samymi Marshonem Brooksem, Krisem Humphriesem (jeśli zostanie) i Brookiem Lopezem. Niby każdy może mieć swoje Big Three – ale bez przesady.

Ciekawostki:

  • Magic mieli dziś aż 32 asyst – to drugi raz od 2004 roku, gdy osiągnęli taki wynik
  • Ten sam zespół zanotował też inny, ale niechlubny rekord. 33% (5-15) z linii rzutów wolnych zdarzyło się im dopiero trzeci raz w dziejach. Tylko pięć trafień z linii przydarzyło się im trzykrotnie.