Josh Smith prowadzi Hawks do wygranej po dogrywce

W dzisiejszym meczu z Orlando, który Atlanta wygrała 89:87 po dogrywce:

Josh Smith – 23 punkty, 19 zbiórek, 5 asyst, 3 bloki

Joe Johnson – 14 punktów, 5 asyst, 6-16 z gry

Zgadnijcie, który z nich zagra w tym roku w Meczu Gwiazd. A teraz zgadnijcie, dzięki komu Hawks dzisiaj, z trudem bo z trudem, ale wygrali z Magikami? Nie, nie chodzi o tego samego zawodnika. A powinno tak być, bo J-Smoove po raz kolejny rozgrywa świetny sezon, pod nieobecność Ala Horforda został liderem drużyny (a nie JJ), a i tak został pominięty przez trenerów wybierających rezerwowych do ASG.

Sam Smith jest zniesmaczony kolejnym zignorowaniem jego osoby, ale jest też świadom, że gra na poziomie All-Star i nie zamierza przerwać tej formy. Dziś stał na czele Hawks, którzy dzięki zwycięstwie z Magic zrównali się w tabeli Wschodu z trzecią Philadelphią. Jastrzębie by dziś wygrać potrzebowały dogrywki mimo tego, że 2 minuty i 26 sekund przed końcem prowadziły aż ośmioma punktami (78:70). Od tamtej pory, w pozostałym regulaminowym czasie gry jednak nie zdobyli żadnego punktu, pozwalając Magikom na wyrównanie w ich ostatniej akcji w czwartej kwarcie. Wówczas Jameer Nelson (wcześniej trafił dwa lay-upy) ściągnął na siebie dwóch obrońców, pozwalając Dwightowi Howardowi na łatwą dobitkę wsadem. Do końca 1Q zostało 1.3 sekundy, ale Jeff Teague nie trafił ostatniego rzutu.

Dogrywka należała już do Hawks, zabłysnął przede wszystkim Joe Johnson, który swoimi dwoma trafieniami od remisu doprowadził do czteropunktowego prowadzenia swojego zespołu (1:43 do końca, 87:83). Ryan Anderson zmniejszył trójką stratę do zaledwie jednego punktu, a szansę na objęcie prowadzenia Magic zyskali po stracie Smitha w następnej akcji. Niestety, Hedo Turkoglu nie trafił za trzy, jednak Orlando po jednym trafieniu z linii osobistych Williamsa dostało kolejną szansę na zmianę wyniku, mając piłkę na 16 sekund do końca. Na linię dostał się Jason Richardson, który także nie trafił jednego osobistego, ale faulowany od razu po zbiórce został Zaza Pachulia, dzięki czemu Magic nie utracili cennych dziesiątek sekund. W dodatku Gruzin także trafił tylko połowę z dwóch rzutów wolnych, więc 10 sekund przed końcem mający piłkę gospodarze z Florydy przegrywali tylko dwoma punktami (89:87). Nie trafili jednak żadnej z dwóch trójek, która dałaby im zwycięstwo. Pudła Richardsona oraz Nelsona zza łuku w ostatnich sekundach meczu nie wpłynęły na zmianę wyniku, więc Hawks po trudnym i nudnym poza końcówką meczu wygrali w Orlando.

Najlepszym graczem gości był oczywiście Josh All-Star Smith. Docenić należy także ważne trafienia Johnsona, ale gdyby tylko kluczowe rzuty decydowały o udziale w ASG, Sundiata Gaines miałby zaklepane miejsce. Podtrzymuję stanowisko, że to J-Smoove powinien być przedstawicielem Atlanty w Meczu Gwiazd, nie Johnson. Nawet eksperci typowali go jako pewniaka do tego widowiska, a jego brak to chyba największe zaskoczenie. Marc Stein typował go jako drugiego najlepszego rezerwowego Wschodu (za Boshem). Tymczasem nie znalazł się tam w ogóle. Na pocieszenie dla kibiców Hawks pozostają bardzo dobre wyniki ich drużyny oraz dobra dyspozycja innych graczy – Marvin Williams zdobył 13 punktów, tyle samo miał Jeff Teague, a najlepszym rezerwowym całego spotkania został Tracy McGrady (9 pkt).

Magic po bardzo dobrym meczu z Heat dziś przypomnieli sobie, że nie zawsze będą trafiać 17 trójek (dziś 9-24), a jeśli tak się nie dzieje, ofensywa Orlando znacznie traci na wartości. Tym bardziej, że Dwight Howard (18 pkt, 18 zb) zagrał dobrze, ale bez szaleństw w ataku, więc nie dziwi fakt, że Magic w 53 minuty zdobyli tylko 87 punktów. Dobrze spisał się Ryan Anderson (21 pkt, 9 zb), który potwierdził, że jest jednym z najlepiej zbierających w ataku graczy w lidze (6 of. zb). Próg 10 punktów przekroczyli także pozostali starterzy Orlando – Hedo Turkoglu (10 pkt, 8 zb), Jameer Nelson (15 pkt, 5 zb, 7-20 FG) i Jason Richardson (14 pkt, 5 zb). Ławka gospodarzy zdobyła jednak tylko 9 punktów – tyle, ile sam McGrady. W sumie rezerwowi Magic trafili zaledwie 3 z 16 rzutów.

'Rivalry’ Hawks i Magic to jedna z ciekawszych wewnątrzwschodnich rywalizacji. Wiąże się ona głównie z play-offami, choć w 2010 roku Magic zesweepowali Atlantę, to rok później ci wygrali 4-2. W sumie Hawks wygrali 8 z ostatnich 11 spotkań z Orlando, licząc zwycięską serię w PO.