Thunder wygrywają z Grizzlies dzięki świetnej czwartej kwarcie

Trzeci mecz między Grizzlies, a Thunder w sezonie 2011/12 i trzecie świetne widowisko. We wcześniejszych dwóch spotkaniach, na parkiecie w Memphis, zwyciężyli OKC. Dzisiaj, przed rozpoczęciem czwartej kwarty, bliżej wygranej byli goście z Tennessee, ale Grzmoty wygrały ostatnią odsłonę 32:17, co dało im 18. wygraną w tym sezonie.

94:101

Lepszym zespołem w pierwszych trzech kwartach byli Grizzlies, którzy wypracowali sobie nawet dwucyfrową przewagę. Szczególnie udana dla gości była pierwsza połowa. A dokładniej – to dla Thunder pierwsze dwie kwarty były nieciekawe. W pierwszej odsłonie OKC mieli tylko jedną asystę, do szatni na halftime schodząc z jedynie sześcioma. Poza tym – było trochę głupich strat, czasem szwankowała defensywa. Grizzlies wypracowali sobie w drugiej kwarcie 11-punktową przewagę, ogólnie grali lepszą koszykówkę, więc nie zdziwiłbym się, gdyby po pierwszej połowie prowadzili np. 15 punktami.

Czwarta kwarta w ogóle nie pasowała do tego meczu. Thunder zupełnie się odmienili, zaczęli grać tak, jak powinni grać od pierwszej akcji. W całej odsłonie trafili 61% rzutów. Run 15-4 prowadzony przez Jamesa Hardena (10 pkt w tym zrywie) dał gospodarzom pierwsze prowadzenie od bardzo dawna, jednak Memphis zdołali się pozbierać i nie dali uciec przeciwnikom za daleko. Dogonili ich na 1:12 przed końcem, gdy Mike Conley trafił wyrównującą trójkę (94:94). Ale od tamtej pory Grizz nie zdobyli już ani jednego punktu, pozwalając Kevinowi Durantowi na zdobycie siedmiu ostatnich punktów meczu w ostatnich 54 sekundach.

Grizzlies grali dobrze. Ale Thunder grali lepiej wtedy, kiedy było im to najbardziej potrzebne. Kevin Durant (36 pkt, 10 zb, 14-24 FG) zdobył 16 punktów w samej czwartej kwarcie, trafiając swoją jedyną (z sześciu trójek) w meczu 54 sekundy przed końcem. To trafienie dało Thunder prowadzenie (97:94), którego ci już nie oddali. James Harden (24 pkt, 8-13 FG) swój 'prime’ w tym meczu przeżywał również w czwartej odsłonie, na początku której zdobył 10 punktów, trafiając dwie trójki z rzędu, i zapoczątkował zryw, który przyczynił się do wygranej. Russell Westbrook (21 pkt, 7 ast, 6-18 FG) grał dobrze przez pierwsze trzy kwarty, a w ostatniej trafił ważną trójkę. Po raz kolejny między trójką liderów zespołu, a resztą zespołu, była wielka przepaść. Pomijam Daequana Cooka, który zagrał bardzo dobry mecz w defensywie (7 zb, 3 blk). Cook także trafił ważny rzut w 4Q, to jego trafienie zakończyło run 15-4.

Memphis byli prowadzeni przez Marca Gasola (24 pkt, 8 zb, 9-12 FG), który „wyłączył się” za to w decydującej odsłonie, zdobywając w niej tylko dwa punkty, oba po rzutach wolnych. Defensywa Thunder, która poprawiła się (zatrzymała Grizzlies na 17 punktach i 27,8% trafionych rzutach w 4Q, blokując 5 rzutów i wymuszając 5 strat) znacząco w stosunku do pierwszej części meczu, nie pozwoliła mu oddać w ostatnich 12 minutach ani jednego rzutu. Rudy Gay (9-20 FG) zdobył 23, a Tony Allen 17 punktów. Ta dwójka była najlepiej grającą w barwach Memphis w – a jakże – czwartej kwarcie. Mike Conley (11 pkt, 5 ast, 4-14 FG) swój nie najlepszy występ mógł przykryć tą wyrównującą trójką, ale Grizzlies nie wygrali, więc również jemu należy się bura. Tak, jak OJ’owi Mayo (13 pkt, 5-16 FG, 0-5 3pt), który przegrał pojedynek sixth-manów z Hardenem. Obaj panowie muszą popracować nad skutecznością.

Ciekawostki:

  • 18-4 to drugi najlepszy bilans w historii organizacji Thunder/Sonics po 22 meczach sezonu.
  • Thunder są 9-0 w meczach rozgrywanych w weekend (od piątku do niedzieli)