„Słońca” znów świecą jaśniej


New Orleans Hornets znów zagrali słaby mecz, znów na własnym parkiecie i znów przegrali. „Szerszenie” , dając się ograć Suns doznali 18. porażki w sezonie, przy zaledwie 4. zwycięstwach. „Słońca”, którym w ostatnim czasie również dobrze się nie wiedzie, zeszli z parkietu jako wygrani po raz 8. w tegorocznych rozgrywkach . Zespołowi z gorącego Teksasu  stanu Arizona  (patrząc na swój termometr, mówię to z zawiścią w oczach…) wygraną zapewnił Steve Nash i Marcin Gortat. Znana i uwielbiana, szczególnie przez Polaków para, zdobyła razem – 53 punkty, a”Słońca” ostatecznie ograli Hornets 120:103.
Drużyna Bilans I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Phoenix Suns 8-13 25 31 32 32 120
New Orleans Horents 4-18 27 32 28 16 103

Chociaż oglądałem całe spotkanie to nie mogę o nim dużo napisać. Mecz w New Orleans Arena od początku zapowiadał się bardzo ciekawie.Kiedy dowiedziałem się na dodatek, że Nash jednak założy meczową koszulkę, z dużymi oczekiwaniami zasiadłem o 5:00 przed ekranem komputera.Z nadziejami, na których się skończyło. Mecz był po prostu – słaby. Obrona to rzecz obca tym drużynom. Gra obu zespołów wyglądało podobnie jak Mecz Gwiazd w Polskiej lidze, no dobra, przesadziłem… O wiele lepiej jednak nie było. „Szerszenie” straciły najwięcej punktów na własnym parkiecie, bo aż 120, przy czym 64 po zmianie koszy.

Spotkanie od początku było bardzo wyrównane i gdyby nie seria 7. rzutów osobistych, Hornets wychodziliby po przerwie ze sporą zaliczką. Skończyło się jednak na bodajże 4 punktach przewagi. 4. kwarta to popis gry gości. Wynik 32-16 mówi sam za siebie. Spytacie, serio? Drużyna,  której wizytówką jeszcze tak niedawno była obrona, daje sobie rzucić 32 punkty w decydujących losach pojedynku? True story.

Jeden z najlepszych występów zaliczył dziś Marcin Gortat. Nasz rodzynek na parkietach NBA przez 38 minut zdołał uzbierać 23 punkty i 11 zbiórek, trafiając przy tym 11 na 14 rzutów z linii rzutów wolnych. Lider zespołu – Steve Nash, prześcignął Kevina Johnsona w liczbie asyst, przechodząc tym samym do historii! Do tego udało mu się zdobyć aż 30 punktów i rozdać 11 asyst, które jak napisałem powyżej pozwoliły mu na pobicie rekordu.

Zadaję sobie jedno pytanie. Jak trafiając 40/77 z gry, 9/16 zza łuku i 14/17 z linii, można przegrać mecz?! Tak dobrej skuteczności Hornets dawno nie mieli, co po części wynika z fatalnej obrony przyjezdnych… Marco Belinelli wreszcie rozpoczął mecz z ławki, co, jak widać wyszło mu na dobre. Włoch trafił bowiem 3/5 rzutów za 3 punkty, w tym jednego buzzer beatera.

Najlepszy występ w sezonie, jak nie w życiu, zanotował Greivis Vasquez, autor 20 punktów i 12 asyst. Drugi Meksykanin – Gustavo Ayon, z pewnością sprawdza się w roli zmiennika, tej nocy – 10 punktów i 3 zbiórki zapisano przy jego nazwisku. Zawiodła cała reszta. Chociaż Jack, Okafor, Ariza i Smith zdobyli powyżej 10 punktów, to i tak nie ma nic gorszego od przeciętnego występu jakim się dziś mogą pochwalić… 14 minut Carla Landr’ego i 6 punktów też nie napawa optymizmem…

Słońca się przełamały, a w Phoenix promyki słońca świecą coraz jaśniej. Hornets natomiast marzą już chyba o przyszłorocznym drafcie i przyszłorocznym sezonie NBA, w którym teoretycznie powinni mieć spore szanse.

Skrót meczu:

Komentarze do wpisu: “„Słońca” znów świecą jaśniej

  1. Phoenix jest w Arizonie, a nie w Teksasie :P Ale tylko czepiam się. Świetny artykuł. Pozdro!

  2. Oczywiście masz racje, sory za błąd z mojej strony, już poprawione. Dzięki :)

  3. Ale nas ograli… Steve Nash gra jak 20-latek, a swoją skutecznością bije na łeb wszystkich obwodowych (5 w lidze!).

Comments are closed.