Kryzys Magic trwa

Orlando Magic nadal nie może się podnieść z kryzysu. Ich dzisiejsza porażka przeciwko Pacers była trzecią przegraną z rzędu oraz czwartą klęską w ostatnich pięciu meczach. Po raz kolejny główną przyczyną porażki okazała się fatalna gra Magików w drugiej połowie. Pacers dzięki tak słabej dyspozycji swoich rywali przerwali sześciomeczową serię porażek przeciwko Orlando.

106:85

Ten mecz miał zadatki na blow-out już w drugiej kwarcie, bo Indiana wypracowała sobie wówczas po akcji 2+1 George’a Hilla aż 15-punktową przewagę. Goście na 7:25 do halftime’u wprowadzili 44:29, do tamtego momentu kontrolując to, co dzieje się na parkiecie w Amway Center. Do tamtego momentu, bowiem gospodarze właśnie wtedy zbudzili się i dokonali niemożliwego – odrobili całą stratę i objęli prowadzenie, kończąc pierwszą połowę runem 22-4. Niestety, to był ostatni udany fragment gry Magic w tym meczu.

Nadeszła druga połowa, która po raz kolejny okazała się dla Orlando przekleństwem. Pacers rozpoczęli trzecią kwartę od trzech trafień z rzędu, przejmując prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Nie bez winy był Stan van Gundy, który za długo czekał z pierwszym time-outem. Wziął go dopiero po fragmencie gry, który jego drużyna przegrała 3:13. Magic zdobyli w ostatnich dwóch odsłonach zaledwie 34 punkty, pozwalając Indianie na uzbieranie aż 58 oczek. Nie muszę więc dodawać, że ten mecz skończył się blow-outem.

Piszę to po raz kolejny, choć nie chciałbym pisać tego ani razu – gra Orlando Magic po przerwie między połowami zmienia się o 180 stopni, niestety, na gorsze, przez co notują kolejne porażki, a kryzys trwa. Spójrzcie na ich wyczyny w drugiej połowie w czterech ostatnich porażkach. Żaden z tych meczów nie był w końcówce nawet w malutkim stopniu wyrównany, wyłączając przegraną z Bostonem, gdy Magic roztrwonili 27 punktów przewagi. Dobra, do dzieła :

  • 20 punktów w drugiej połowie vs. BOS (franchise-low – 56 punktów w meczu), przegrana 31 punktami
  • 25 vs. BOS (ten mecz z come-backiem)
  • 33 vs. NOH, przegrana 26 punktami
  • 34. vs IND (dzisiaj), przegrana 21 punktami

W takich chwilach, gdy drużyna Magic gra po prostu fatalnie, nie dziwię się Dwightowi Howardowi, że chce odejść. Owszem – DH12 czasem dostosowuje się do formy swoich kolegów z zespołu, ale dziś (28 pkt, 13 zb, 10-13 FG, 4-15 FT!!) był zdecydowanie najlepszym graczem. Wsparcie od reszty graczy gospodarzy było lepsze, niż ostatnio przeciwko Hornets, Chris Duhon (14 pkt, 5 ast, 6-10 FG) udanie zastąpił Jameera Nelsona, Jason Richardson (13 pkt, 7 zb) i Ryan Anderson (11 pkt) dorzucili od siebie całkiem dobre liczby, ale taki zespół jak Magic, który nie ma w pierwszej piątce ani Big 3 ani Big 2, potrzebuje dobrej gry zmienników. Jak dzisiaj spisała się ławka Orlando? No cóż.. ich 'koledzy’ z Pacers pokazali im jak to się robi (42:16 dla ławki Indiany).

Wśród rezerwowych gospodarzy jako tako zagrał jedynie JJ Redick (9 pkt), ale on był sam. Pacers natomiast było wielu. George Hill (16 pkt, 6 zb, 4 ast, 6-9 FG) był dziś po prostu rewelacyjny. Mike Wells, beat-writer Pacers, napisał dziś na swoim twitterze „Granger top scorer, but Hill was the MVP”. To on w dużej mierze stał za dominacją Indiany w drugiej kwarcie. Louis Amundson miał 8 punktów i 5 zbiórek w 16 minut, nie myląc się na cztery próby ani razu. Tyler Hansbrough (7 pkt, 5 zb) wraz z byłym graczem Suns i Warriors uzupełnił strefę podkoszową Pacers, co było dla drużyny jeszcze cenniejsze, bo wpędzony w kłopoty z faulami (21 min, 4 faule) Roy Hibbert (7 pkt, 6 zb) przegrał zdecydowanie pojedynek z Dwightem.

Do świetnej ławki Pacers dołączyli ich startujący koledzy. Może nie Hibbert czy Paul George (6 pkt, 7 zb), ale Danny Granger (24 pkt, 10-20 FG) miał dziś jeden z najlepszych strzeleckich występów w tym sezonie. David West skończył ostatecznie z 16 punktami i 7 zbiórkami mimo trafienia w pierwszej połowie tylko jednego z sześciu rzutów. Darren Collison udanie dyrygował zespołem (11 pkt, 10 ast) wreszcie stanowiąc zagrożenie swoim rzutem (5-10 FG).

Skuteczności zespołów nie były bardzo zróżnicowane (51,1% IND, 48,4% ORL), ale dużo punktów uciekło Magikom na linii rzutów wolnych (13-29 FT), gdzie rzucali gorzej, niż Pacers z gry i za trzy. Nie pomogło nawet 10 trójek trafionych przez gospodarzy. To pierwsza porażka Magic, w której trafiają 9 lub więcej rzutów zza łuku.