Czy Tom Thibodeau nie przesadza z obciążeniami treningowymi w Chicago?

Fabricio Oberto może zasilić Byczy Team.

Pamiętacie zeszły sezon? Byki rozegrały kilka/kilkanaście spotkań osłabione brakiem Carlosa Boozera i Joakima Noaha. Mimo ich absencji ciągle mocno broniły, a defensywa spod ręki trenera Thobodeau stała się znów znakiem firmowym teamu z Windy City, zupełnie jak przed laty. Bulls zostali pierwszym teamem ligi na zakończenie sezonu zasadniczego i mocno galopowały do finału konferencji.

Wczoraj Byki łatwo uporały się z New Jersey Nets. Do gry wrócił Derrick Rose zmagający się urazem palca stopy (ciagle nie wiadomo ile przerw potrzebuje D-Rose by całkowicie wyleczyć go), 2 mecze wcześniej powrócił Richard Hamilton (2×20 pkt i sporo jak na niego asyst bo 16) walczący z urazem pachwiny, a Bulls zmuszeni byli grać bez leczącego uraz stawu skokowego Taja Gibsona (ten już będzie pazował dłużej niż 2-3 mecze). Kilka meczy wstecz na stłuczenie łokcia narzekał C.J. Watson i też pauzował, a najnowszą, byczą dolegliwością okazała się kontuzją dłoni Luola Denga. Ten ostani uraz Anglika jest bliźniaczo podobny do zmory Kobego Bryanta z zeszłego sezonu czyli naderwania ścięgna (Deng może opuścić kilka kolejnych spotkań).

W tym sezonie sytuacja jest analogiczna do poprzedniego sezonu. Bulls gromią rywali (zwłaszcza niżej notowanych) we własnej hali, używając przy tym sporo energii z nastawieniem na presję w stosunku do rywala, zwłaszcza na własnej połowie boiska. Byki niestety znów mają problemy z urazami swoich graczy a patrząc na nazwiska, które zmuszone są opuścić kolejne spotkania, znów trzeba zaznaczyć, iż to kluczowi dla klubu zawodnicy.
Część tych kontuzji to tzw. urazy zmęczeniowe, są też niekiedy przypadkowe, ale trzeba podkreślić, iż wszystkie związane z wielkim (najwyższym w historii ligi) tempem spotkań w tygodniu plus wymaganiami head coacha Bulls.

Istotnym faktem staje się – co było do przewidzenia – brak należytego przygotowania do sezonu (część graczy zakończyła już sezon jak Horford, Brown czy Maynor) czyli przysłowiowego naładowania akumulatorów (później, podczas sezonu stosuje się różnego rodzaju treningi by zwiększyć siłę fizyczną – załamania formy rzutowej czy seryjne porażki mogą być efektem takiej poza boiskowej pracy; czy w końcówce drugiej części sezonu kierunkuje się graczy na wytrzymałość niezwykle potrzebną podczas play offs; poprzez liczbę spotkań widzimy często iż wielu graczy traci na wadze i również zyskuje na szybkości lub sprawności).

Pointa: w sezonach 1991-92 oraz 1992-93 karierę z nowojorskimi Knicks zaczynał Pat Riley. W 1995 (do 2003) zabrał się za pracę z rosnącymi w górę Miami Heat. Dwie drużyny – wybitnie nastwiowone pod względem defensywy do rywali –  miały swój szkielet zmieniony kolejno przez brylantowego Pata –  a w nim utalentowanych graczy jak Mark Jackson czy Steve Smith. Riley po okresie show-time umiłował defensywę i postawił na nią z różnymi skutkami i pytanie czy z sukcesami (np. Knicks awansowali do finału, pierwszej podejście w wieloletniej pracy z Heat zakończyło się finałem konferencji). Riley słynął z ekstremalnie mocnych obciążeń treningowych, którym część graczy nie była w stanie podołać, z kolei inna część wskutek ich borykała się z urazami (Charles Smith, Doc Rivers, Bo Kimble następnie Dan Majerle czy Jamal Mashburn).

Zaczynając każdą z przygód wymieniał swoich wirtuozów ataku na siłaczy, gladiatorów, boiskowe bestie głodne największych wyzwań – poświęcenia w obronie jak: John Starks, Anthony Mason, Alonzo Mourning, P.J. Brown, śmiem nawet twierdzić – Tim Hardaway. Gracze ci podporządkowywali się reżimowi treningowemu Pata Riley’a, jednak po okresie chwały czy wyróżnień nastawały kontuzje, przerwy w grze oraz nowe poszukiwania trenera co do graczy – następców. Czy zatem Bulls – mimo takiego milowego skoku w hierarchii NBA na przestrzeni 2 sezonów – jest stać ominąć stare problemy zmęczeniowe Riley’a i odnieść sukces z ukierunkowanym na defensywę i mocne treningi Tomem Thibodeau?

P.S.’ Riley odniósł sukces w 2006 roku za drugim podejściem z Miami Heat ale jak część z Was wie przemeblował gruntownie skład i postawił nie tylko na obronę jak również świetnych atakujących – większe indywidualności plus więcej swobody w grze – w osobach: Jasona Williamsa, Antonine’a Walkera (dołączyli podczas lutowego trade deadline przed zdobyciem tytułu) no i Shaqa O’Neala z Dwaynem Wadem .

P.S.’’ Agent argentyńskiego Mistrza NBA ze Spurs, medalisty Mistrzostw świata i Olimpiady letniej – Fabricio Oberto – poinformował ,że włodarze Chicago Bulls zarzucili sieci na jego gracza. Gar Foreman widziałby centra na tzw. try oucie a jeśli przeszedłby on testy medyczne stałby się trzecim w rotacji centrem po parze Noah-Asik (przypomnę, iż Bulls przed sezonem stracili Kurta Thomasa). Taka próba sił była oferowana Oberto już pod koniec jesieni, jednak wtedy odmówił on po wcześniejszych problemach sercowych i w związku z budowaniem formy, skoncentrowany na przygotowaniach do powrotu na boisko (Oberto marzy o kolejnej Olimpiadzie z Argentyną).

Komentarze do wpisu: “Czy Tom Thibodeau nie przesadza z obciążeniami treningowymi w Chicago?

  1. Nie zgodze się z autorem bo niedawno Tom mówił że sezon jest tak intensywny że od świąt mieli jeden klasyczny trening a tak to tylko rzutów-ki i nic więcej a kontuzje pewnie przez wielkie zaangażowanie każdego Bullsa bo jakoś dziwne że wszystkie słabe drużyny nie mają z tym problemu.

  2. podaj link do cytatu Toma proszę? bo ja tego nie czytałem. a wg informacji ze stron amerykańskich drużyna normalnie trenuje , zwłaszcza przed meczem w United Center.

  3. Które z urazów to te „urazy zmęczeniowe”? Jeśli jakiś można wskazać to chyba pachwinę Lucasa który był raczej przyzwyczajony do nieodklejania tyłka od ławki i Hamiltona, który nie przeszedł pełnego obozu treningowego do tego uparł się na grę przeciw kolegom z Detroit czym pogorszył kontuzję. Reszta – palec Rosa, kostki Noah i Gibsona, nadgarstek Denga wystąpiła w trakcie meczu po kontakcie z przeciwnikiem. Nie wiem jakie obciążenia stosuje Thibodeau ale tak naprawdę tylko w jednym meczu Bulls wyglądali tragicznie słabo było to pamiętne spotkanie z Indianą. Przypomnę jeszcze, że Chicago rozegrało najwięcej spotkań ze wszystkich zespołów – 19 i jakoś wierzyć mi się nie chce, że po ciężkich treningach wygrali 16 z nich. Co do zeszłego sezonu nie chcesz chyba powiedzieć,że winę za kontuzję Boozera z początku tamtego sezonu ponosi Tom, czy też może za uszkodzony przy walce o piłkę nadgarstek Noah?
    Gra się o zwycięstwo mentalnością „zostawię trochę sił na później, odpuszczę” daleko raczej by nie zajechali.

    1. czytamy ze zrozumieniem;-)
      ” Część tych kontuzji to tzw. urazy zmęczeniowe, są też niekiedy przypadkowe, ale trzeba podkreślić, iż wszystkie związane z wielkim (najwyższym w historii ligi) tempem spotkań w tygodniu plus wymaganiami head coacha Bulls.”
      ponadto przy większej liczbie spotkań jest większa podatność na kontuzje. Widać to nie tylko po Bykach, ale to oni właśnie posypali się najbardziej po tygodniach.

    2. Czytamy ze zrozumieniem i odpowiadamy na pytania a nie powtarzamy treść artykułu. Więc powtarzam pytanie, które z kontuzji to te „zmęczeniowe”? Ponadto dodam,że pomimo iż wymieniłeś przypadek i napięty terminarz na pierwszych miejscach to w tytule jest jasno postawiona teza (pytanie), czy Tom jest głównym czynnikiem stojącym za kontuzjami, porównałeś go też do Rileya, którego oskarżyłeś o łamanie zdrowia i karier swoim zawodnikom a potem ich wymieniania. Dziwne słowa o człowieku, który w znacznej mierze zmienił Byki i pozwolił im wskoczyć na kolejny poziom.

    3. sam to napisałeś i powtórzyłeś to co ja zasygnalizowałem w tekście. Pachwiny, również wzrasta podatność na kontuzje.. Oczywiście ,że trener naraża graczy na kontuzje , stałą presją na aktywną defensywę. To on bierze odpowiedzialność za wyniki czy sterowanie ich minutami w grze. Akurat łamanie zdrowia jest tutaj dobrą i celną uwagą. Wielkimi przykładami są kariery Jamala Mashburna i Alonzo Mourninga. Riley jak zaczynał pracę z tymi teamami to startował z seriami kontuzji w Miami (Danilović czy Majerle, potem Hardaway). W Knicks (Kimble, Smith, następnie Rivers)
      Toma Thibodeau szanuję bardzo i co widać po avatarze moim kibicuję jego teamowi. Zastanawiam się jednak czy ten zespół nie grzeje za mocno do przodu, głównie harując w obronie i nie obudzi się na oucie w drugiej rundzie play off? Sezon jest specyficzny a kontuzje to swego rodzaj alarmu dla trenera i graczy. Gibson , Deng nie grali z Indianą i zespół przegrał pierwszy mecz , min. będąc gorszy od Pacers w defensywie (polecam drugą połowę spotkania)

    4. Nie zgadzam się z twoim myśleniem to jest NBA i tu na pół gwizdka się nie wygrywa jaskrawym przykładem tego jest wygrana Wizards z Oklahomą. Chicago = OBRONA to jest to co definiuje ten zespół jak przestaną grać w obronie to nawet wszyscy zdrowi nie będą mieli szans z Miami. Dlatego to mają wpojone i to ma być ta mentalność tej drużyny żeby grać obronę nawet na ławce rezerwowych i nigdy nie rezygnować. Dzięki temu nie można postawić nigdy na nich krzyżyka nawet gdy grają beznadziejnie (pierwszy mecz z Indianą)a 15 punktowe runy w 4 kwarcie to coś co temu zespołowi zdarza się regularnie.
      PS Nie chcę tu bronić Rileya ale to, że Alonzo miał przeszczep nerki to chyba nie jest raczej wina jego ciężkich treningów, do tego przecież Zoo wrócił po przeszczepie i zdobył z Rileyem mistrzostwo.

  4. HEJ Czy ktoś z adminów wogóle zagląda na forum??
    Co trzeba zrobić by mieć avatar (taki jak twój Derrica) Woy?

    i pytanie dodatkowe – czemu właściwie RIP nosi swoją maskę?

Comments are closed.