Zapowiedzi spotkań – 13 stycznia

Autorzy: Enbiejowy & Mateusz Król

Indiana Pacers (7-3) @ Toronto Raptors (4-7)

Danny Granger nareszcie się przełamał. W tym sezonie jest jednym z najgorzej rzucających graczy (33,6%), ale ostatni mecz daje nadzieję na powrót do dawnej formy strzeleckiej. W meczu z Hawks Granger zdobył 24 punkty (najwięcej w tym sezonie), trafiając 9 z 16 rzutów, a jego Pacers wygrali. Dzięki temu zwycięstwu Indiana zanotowała najlepszy bilans po dziesięciu pierwszych meczach od sześciu sezonów. Dziś w Toronto mogą kontynuować to dzieło, ale..

Pacers przegrali pięć ostatnich oraz osiem z dziewięciu ostatnich meczów w Air Canada Centre. W ostatnim meczu z powodu kontuzji z parkietu zszedł jednak najlepszy Raptor – Andrea Bargnani. Część jego posiadań w ataku przejmie z pewnością DeMar DeRozan (bo kto inny?), który ostatnio gra słabo. W ostatnich 5 spotkaniach DeRozan zdobywał niecałe 9 punktów na 31-procentowej skuteczności. Jeśli dziś nie przełamie swojej bessy, wówczas Dwane Casey będzie miał spory problem z ofensywą, bo nawet z Bargnanim, który rozgrywa bardzo dobry sezon (22.3 ppg), Toronto to jeden z najgorzej punktujących zespołów w lidze (87.8 ppg)

Washington Wizards (1-9) @ Philadelphia 76ers (7-3)

Dla Szóstek to wymarzona okazja, by po raz pierwszy od dziewięciu sezonów (wtedy 10-0, 2002/03) zanotować na własnym parkiecie start 5-0. Przyjeżdża do nich najgorsza drużyna ligi, która nie jest faworytem w żadnym meczu, a już na pewno nie w tym. Zwycięstwo z Wizards pozwoli Filadelfii odkuć się po ostatniej porażce z Knicks, która zakończyła ich 6-meczową serię zwycięstw. Szóstki nie powtórzą więc (póki co) osiągnięcia ze stycznia 2009 roku, gdy wygrały 7 spotkań z rzędu. Trzeba jednak przyznać, że z Nowojorczykami przegrali zasłużenie, rzucając najgorzej w tym sezonie (39,5%, przypominam – 7. ofensywa ligi).

Wizards także mają za sobą najgorszy skutecznościowo mecz w tym sezonie. Przeciwko Bulls (defense!) trafili tylko 31% rzutów, zdobywając ledwie 64 punkty. Nadal szukają pierwszej wyjazdowej wygranej w tym sezonie, ale moim zdaniem w Pensylwanii jej nie znajdą. Średnia punktowa Johna Walla z ostatnich trzech meczów nie przekracza dziesięciu, a skuteczność nie przekracza 30%. Bardzo słaby sezon w jego wykonaniu, bardzo słaby sezon Wizards.

W dzisiejszym meczu mogą nie zagrać Andray Blatche i Spencer Hawes. Bardziej bolesna powinna być strata Blatche’a, bez którego w ostatnim meczu Wizards zostali zmasakrowani na tablicach (62-46). 76ers są w czołówce zbierających, ale z drugiej strony to Hawes jest ich najlepszym rebounderem.

Detroit Pistons (2-9) @ Charlotte Bobcats (2-9)

Słaba drużyna przeciwko słabej drużynie? To może być ciekawy mecz!

Bobcats rozpoczęli wczoraj swoje back-to-back-to-back bardzo słabo. Przegrali piąty mecz z rzędu, a ich pogromcami byli Hawks, którzy nawet bez Ala Horforda opanowali strefę podkoszową (55-30 na deskach, 52-38 w punktach z pomalowanego). To dobra wiadomość dla Grega Monroe, który po swoim najlepszym występie w karierze (32/16 vs. Bucks) może dziś pokusić się nawet o poprawienie tych liczb. Monroe stoczy pojedynek z Byronem Mullensem, objawieniem tego sezonu, który w swoim pierwszym starcie w karierze zdobył aż 21 punktów.

Rysie tracą najwięcej punktów w lidze (102.7), jednak Pistons to druga od końca drużyna w liczbie zdobywanych punktów (83.7), tylko dwukrotnie w tych rozgrywkach przekraczając granicę 90 punktów. Tłoki nadal są bez wygranej na wyjeździe (0-5), a Bobcats na własnym parkiecie mają prawie identyczny bilans (1-4), jak na wyjeździe (1-5)

Chicago Bulls (10-2) @ Boston Celtics (4-5)

Rok temu to byłby wielki szlagier. Teraz to spotkanie również budzi dużo emocji, ESPN włączyło je do swojego dzisiejszego double-headera, ale start rozgrywek dla C’s, którzy zawsze rozpoczynali sezon od mocnego uderzenia, w tym roku może rozczarowywać. Bulls zaś są najlepszą drużyną na Wschodzie, mając wraz z Thunder najlepszy bilans w lidze.

Co? Derrick Rose może nie zagrać? A, to zmienia postać rzeczy. John Lucas (ostatnio 25/8/8) w swoim debiucie w pierwszej piątce bardzo pozytywnie zaskoczył wszystkich, ale jeśli znów będzie pierwszym PG Bulls (CJ Watson jest również kontuzjowany), to Rajon Rondo powinien go odpowiednio przeszkolić. Joakim Noah oraz Carlos Boozer w ostatnich meczach wyglądają jak druga i trzecia opcja od końca, Noah w ostatnich pięciu meczach zdobywał nieco ponad 4 punkty, a Boozer w ostatnich dwóch meczach zdobył 11 punktów. Obaj na czas 'kranczu’ tylko dopingują swoim kolegom, bowiem Thibodeau woli wprowadzić lepszy defensywnie duet Asik-Gibson.

Gdy zabraknie Rose’a, szanse Celtics na wygraną oczywiście wzrastają. Ale z nim Bulls znów stają się faworytami.

Minnesota Timberwolves (3-7) @ New Orleans Hornets (3-7)

Ricky Rubio zajmuje trzecie miejsce wśród obrońców na Zachodzie w głosowaniu do Meczu Gwiazd. Ktoś tu mówił, że Hiszpan będzie niewypałem?

Pozwolę sobię na małą dygresję – co to za liga, w której Rubio – z całym szacunkiem – ma większe szanse na start w ASG niż Kevin Love? Nie rozumiem tak dużej ilości głosów na Blake’a Griffina, który w tym sezonie jest gorszy od Love’a, Aldridge’a, zastanowiłbym się też nad Nowitzkim (chociaż jego 'slump’ mógł zaważyć na liczbie głosów, ale to nadal Dirk). Tymczasem każdy z nich jest za Griffinem.

Hornets przegrali cztery ostatnie mecze u siebie, w sumie ponosząc klęskę w siedmiu meczach z ostatnich ośmiu. Wilki zaś walczą o uniknięcie 3-meczowej serii porażek. Mam wrażenie, że tak się stanie, bo Wolves, choć również mają kłopoty z kontuzjami (Beasley, Barea, Webster, Miller), trzon zespołu mają zdrowy, w przeciwieństwie do Szerszeni, którzy są osłabieni brakiem Gordona i Arizy. Nie ma już Chrisa Paula, który mógłby grać nawet z D-League’owcami.

Szansy Hornets upatrywałbym pod koszem. Kevin Love daje się czasem zatrzymać, a Nowy Orlean dysponuje tercetem Kaman-Okafor-Landry.

Sacramento Kings (4-7) @ Houston Rockets (3-7)

Rockets są drużyną co najmniej zaskakującą. Najlepszym zbierającym i asystującym jest mierzący 183 centymetry Kyle Lowry, który wrócił po kontuzji i już w ostatnim (przegranym) spotkaniu z Rockets zaliczył 22 punkty, 6 zbiórek i 7 asyst. Największym problemem dla Sacramento, jest to że nawet jeśli swoją nieziemską defensywą zatrzymają Lowry’ego poniżej 10 punktów to ten po prostu uruchomi swoich kolegów z drużyny. Sprawdziło się to przeciwko Hawks i Bobcats, gdzie Lowry zanotował łącznie tylko 8 punktów na skuteczności 2-13, ale rozdał 26 asyst i zebrał 17 piłek. Pytanie do was: czy Lowry zasługuje na swój pierwszy All-Star Game? Na silnym zachodzie ciężko będzie mu się przecisnąć za Chrisem Paulem, bo głosujący wolą Ricky’ego Rubio.

Z drugiej strony Tyreke Evans i jego „Królowie” będą chcieli zepsuć powrót Hornets do własnej hali po 2 meczach na wyjeździe (4 z ostatnich 5 meczów Rockets grali jako goście). Evans, który jest w swoim 3 sezonie na parkietach najlepszej ligi świata gra najmniej w swojej krótkiej karierze. Bilanse obu tych ekip o tym nie mówią, ale to może być ciekawe spotkanie.

Milwaukee Bucks (4-6) @ Dallas Mavericks (6-5)

Milwaukee Bucks mają przed sobą chyba najtrudniejszy terminarz w całej NBA. Przed nimi spotkania z Sixers, Nuggets, Knicks, Heat, Hawks, Rockets, Bulls, Lakers, Detroit, Miami, znowu Detroit i Chicago. Dopiero 7 lutego skończy im się ta ciężka seria i szczerze mówiąc nie chciałbym być teraz w skórze Brandona Jenningsa. Bucks mają bilans 0-6 w spotkaniach wyjazdowych w tym sezonie.

Dallas wraca na swój dobry szlak. Wygrali 5 z ostatnich 6 i 3 z rzędu spotkania, w tym thriller z Celtics, Nowitzki’emu wróciła pewność w końcówkach i w końcu mistrzowie NBA są na plusie. Mavs w przeciwieństwie do Bucks do lutego mają jako tako spokój w terminarzu i jedynymi wartymi uwagami meczami będą te z Lakers i Clippers. Może i Lamar Odom wróci do formy, oczywiście po tym jak skończy kręcić kolejny odcinek swojego reality-show.

Portland Trail Blazers (7-3) @ San Antonio Spurs (7-4)

Spurs są jedyną drużyną w Konferencji Zachodniej, która jak dotąd wygrała wszystkie mecze we własnej hali, a Blazers który ostatni mecz grali w środę postarają się uniknąć kolejnej porażki z silną drużyną, po tym jak ostatnio polegli po raz pierwszy u siebie w tym sezonie – z Orlando. Porażka oznaczałaby spadek w tabeli, według której Blazers są drugą siłą na Zachodzie w tym momencie.

W NBA toczy się dyskusja o to kto jest obecnie najlepszym silnym skrzydłowym. Kevin Love uważa, że on nim jest i jego największym rywalem jest LaMarcus Aldridge. Tak więc jeden z najlepszych PF w całej lidze spotka się dzisiaj z jednym z najlepszych PF w historii gry, jeśli nie najlepszym. Must watch.

New Jersey Nets (2-9) @ Phoenix Suns (4-6)

Michael Redd, który oczekuje od sztabu lekarskiego Suns odnowienia jego kariery tak jak zrobili ze Steve’m Nashem i Grantem Hillem, podobno ma zagrać w pierwszej piątce. Jeśli nie dzisiaj to kiedy? Nets są po Wizards najbardziej załamującą drużyną w NBA i jako jedyna drużyna w lidze jak dotąd nie wygrali jeszcze meczu na własnym parkiecie. Tak jak i w poprzednich sezonach, Prudential Center jest przeklęte. Dla gospodarzy.

Suns tracą do 8 na Zachodzie Mavs 1.5 zwycięstwa i już teraz muszą się starać, żeby dostać się w tym roku do play-offs. Z Marcinem Gortatem na pokładzie. Łatwiejszych spotkań już nie będzie.

Miami Heat (8-3) @ Denver Nuggets (7-4)

Pierwszy poważny serial słabej gry zachaczył w końcu na Florydę. Miami przegrali dwa mecze z rzędu i oba po dogrywce. Samo pozwolenie Nate’owi Robinsonowi na zdobycie 17 punktów w 4 kwarcie i dogrywce już nie jest w stylu Heat, a dwie kolejne porażki są dla mnie zaskoczeniem. Heat, którzy zaczęli od 7 zwycięstw w 8 pierwszych meczach będą mieć ciężki styczeń, w którym przyjdzie im zmierzyć się z między innymi Spurs, Sixers, Lakers, Knicks czy Bulls. Nuggets też nie można lekceważyć.

Ekipa prowadzona przez Danilo Gallinari’ego grała z Konferencją Wschodnią tylko dwa razy w tym sezonie i dwa razy odniosła zwycięstwo. To spotkanie to będzie dla nich największy jak dotąd test – czy Nuggets bez Melo są w stanie grać i wygrywać z najlepszymi?

Cleveland Cavaliers (5-5) @ Los Angeles Lakers (8-4)

Lakers wygrali 4 ostatnie spotkania a Kobe zdobywał w nich średnio 38 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst. Dzisiaj prawdopodobnie zrzuci trochę z tonu, bo przecież ile można grać na takiej intensywności? W 6 dni rozegrał 4 mecze na najwyższym poziomie i teraz wystarczy czekać kiedy przyjdzie zmęczenie z powodu nadmiaru gry. Kobe nie ma już 18 lat, tylko prawie 34 więc reszta „Jeziorowców” musi wspomóc Kobe’go w następnych meczach. Ciekawi mnie jak spisze się Kyrie Irving, który jeszcze w tym sezonie nie zagrał z żadnym z contenderów do mistrzostwa, a z meczu na mecz radzi sobie coraz lepiej, co pokazał wczoraj notując career-high 26 punktów i 6 asyst, a co ważniejsze prowadząc Cavs do zwycięstwa. Gdyby sezon skończył się teraz, Cavs przeszliby do play-offs jako 8 drużyna. Wyprzedzają nawet Boston.