Zapowiedzi spotkań – 12 stycznia

Autorzy: Mateusz Król & Enbiejowy

Charlotte Bobcats (2-8) @ Atlanta Hawks (7-4)

„Jastrzębie” mimo straty swojego najlepszego rezerwowego, Jamala Crawforda zaczęli sezon zaskakująco dobrze wygrywając 7 z pierwszych 10 spotkań i pokonując między innymi Miami Heat. Grają jednak dzień po dniu – wczorajszej nocy ulegli Indiana Pacers. Już dzisiaj o 1:30 zagrają z wypoczętymi Charlotte Bobcats, którzy z całej siły będą chcieli przerwać serię 4 kolejnych przegranych spotkań.

Swój najlepszy sezon w karierze notuje D.J. Augustin, który notuje średnio 16 punktów i niemalże 7 asyst na każdy pojedynek, ale zdarza mu się grać „w kratkę”. Jednak w ostatnich dwóch przegranych spotkaniach notuje zaledwie 11,5 punktu trafiając zaledwie 30% rzutów z gry.

Detroit Pistons (2-8) @ Milwaukee Bucks (3-6)

Andrew Bogut wrócił do gry i już widać efekty. No dobra, może nie do końca. Przed paroma dniami Bucks przerwali swój serial 5 kolejnych porażek i wygrali ze Spurs 106-103 mimo, że „Ostrogi” trafiały na niebotycznej skuteczności 60% z gry! No ale jeśli Stephen Jackson zdobywa 34 punkty z 17 rzutów i rozdaje 8 (słownie: osiem) asyst to nie ma się czemu dziwić.

Jackson jednak nadal trafia w przeciągu sezonu na skuteczności 37% i nie wiem do końca czy to właśnie takiego SF potrzebuje Brandon Jennings, żeby wskoczyć na wyższy poziom swojej gry. Ich rywalem są dołujący Pistons, którzy przegrali 5 kolejnych spotkań i chyba kolejny sezon trzeba spisać na straty.

 

New York Knicks (6-4) @ Memphis Grizzlies (3-6)

Pierwsze spotkanie z dzisiejszego double-headera stacji TNT. A jeśli TNT pokazuje jakiś mecz, to będzie to dobry mecz.
Knicks i Grizzlies są jeśli chodzi o ich ostatnią dyspozycję na przeciwległych biegunach. Nowy Jork wygrał 4 ostatnie mecze, w tym ostatni z niespodziewanie dobrą w tym sezonie Philadelphią (84:79, DEFENSE), Grizzlies zaś nie wygrali od trzech spotkań.
Obrona była kluczem do wygrania trzech ostatnich meczów przez Knicks. W starciach z Detroit, Charlotte i Philadelphią Nowojorczycy pozwolili im średnio na zdobycie tylko 82 punktów. Przypominam – Knicks nadal trenuje Mike ‘No D’Antoni.
Grizzlies, jak na ironię, mają zaś problemy z ofensywą. W ciągu trwającej nadal serii porażek Memphis zdobywało średnio 87 punktów. Ich atutem jest za to własny parkiet – dzisiejsze spotkanie będzie drugim z czterech meczów z rzędu w FedEx Forum. Pierwszy mecz Grizz przegrali, ale nie z byle kim bo z najlepszą na Zachodzie Oklahomą.
Od tego, kto wygra dwa kluczowe pojedynki, zależeć będzie ostateczny rezultat. Rudy Gay zmierzy się bezpośrednio z Carmelo Anthony’m, drugi match-up nie jest równy, bo osamotniony wskutek kontuzji Zacha Randolpha Marc Gasol będzie musiał stawić czoła podkoszowym Knicks – Amare Stoudemire’owi i Tysonowi Chandlerowi.
Faworyta jest naprawdę trudno wskazać. Knicks, odkąd zaczęli bronić, są mocną drużyną z dwoma strzelbami, które są w stanie dostarczać co noc +25 punktów. Grizzlies zaś mają gorszych indywidualnie, ale za to wielu graczy, którzy potrafią zagrać dobry mecz (Gay, Gasol, Conley, Allen, Mayo, Young).

Cleveland Cavaliers (4-5) @ Phoenix Suns (4-5)

Marcin ‘All-Star’ Gortat stoczy dziś ciekawy pojedynek z typowo defensywnym Andersonem Varejao. Polak, odkąd podleczył kontuzję kciuka, gra naprawdę bardzo dobrze (w ostatnich 4 meczach 17 ppg, 70% FG) i w tej chwili jest drugim-trzecim środkowym na Zachodzie. Dziś powinien zagrać na swoim poziomie z ostatnich kilku meczów.

Przyglądam się natomiast innemu bezpośredniemu starciu. Młodość kontra doświadczenie. Kyrie Irving kontra Steve Nash.

Suns wygrali 3 ostatnie mecze u siebie, po tym, jak przegrali dwa pierwsze. Wtedy Słońca dały się zatrzymać na 85 punktach. W trakcie domowej serii wygranych za każdym razem Phoenix wychodziło poza granicę 100 punktów. Nash w tych spotkaniach trafił 78% rzutów. Czy dziś będzie podobnie? Lepszym statystycznie strzelcem jest Irving (15.6, lider debiutantów), ale Steve to Steve. Mimo swojego niemałego stażu nadal potrafi zaskakiwać nie tylko rzutem, ale przede wszystkim podaniem.

Kluczem do wygrania tego meczu mogą być również zbiórki w ataku. Suns są w dole tabeli, jeśli chodzi o liczbę ofensywnych zbiórek rywali, Cavs natomiast bardzo dobrze czują się na atakowanej tablicy. Ich liderem na deskach jest właśnie Varejao i zadaniem Gortata poza zdobywaniem punktów będzie również zabezpieczanie defensywnej zbiórki.

Poza starciami centrów i rozgrywających gdzieś, w tle, walczyć ze sobą będą strzelcy na pozycji '4′ – Channing Frye i Antawn Jamison. Obaj w ostatnich meczach trafiali bardzo dobrze, a jako, że żaden z nich nie jest jakąś tuzą w obronie, to właśnie Frye i Jamison mogą być w czołówce strzelców tego meczu.

Orlando Magic (7-3) @ Golden State Warriors (3-6)

Rzut oka na bilans – ee, Orlando wygra. Rzut oka na terminarz spotkań GSW – hej, oni pokonali Heat, Knicks i Bulls!

Nate Robinson idealnie wpasował się do drużyny zostając 'tajną bronią’ Marka Jacksona. W ostatnim meczu z Miami jego 24 punkty bezpośrednio wpłynęły na niespodziewane zwycięstwo Wojowników.

Kryptonate jest kolejnym graczem, który grozi dobrym rzutem. Poza nim zagrożeniem zza łuku są oczywiście Dorell Wright, Monta Ellis i Stephen Curry. Możemy się więc w dzisiejszym meczu spodziewać wysypu trójek, bowiem nie muszę chyba wspominać, jak dobrzy są w tym elemencie gry Orlando Magic. W ostatnim meczu przeciwko Blazers trafili oni aż 16 takich rzutów. To właśnie do tych ekip, z tego co pamiętam, należy rekord trafionych trójek w jednym meczu  (36, GSW 21 – rekord organizacji).

Dwight Howard dzisiaj na swojej drodze napotka Kwame Browna lub, jeśli ten nie zagra z powodu kontuzji ramienia, jakiej doznał wczoraj, Andrisa Biedrinsa. Obaj potrafią bronić, ale jeśli Dwight się rozkręci, to trudno go zatrzymać. Ale jest to możliwe – we wczorajszym meczu Superman zdobył 'tylko’ 13 punktów, oddając tylko 9 prób z gry. Przeciwko Warriors lubi grać – w ostatnich 2 meczach przeciwko nim uzbierał w sumie 35 punktów i 38 zbiórek.