Zapowiedzi spotkań – 10 stycznia

Autorzy: Mateusz Król & Enbiejowy

Sacramento Kings (3-6) @ Philadelphia 76ers (6-2)

Królowie rozegrają trzeci mecz z nowym trenerem, Keithem Smartem. Póki co z nim raz wygrali (Bucks) i raz przegrali (Magic), ale ich gra zaczyna wyglądać coraz lepiej. No i w stolicy Kalifornii wreszcie tworzy się coś podobnego do chemii zespołowej. Zmiana trenera najlepiej wpłynie na DeMarcusa Cousinsa, który z poprzednim coachem, Philem Westphalem, eufemistycznie mówiąc, nie miał najlepszych stosunków. Jest inny trener, jest inny Cousins – ostatnie dwa mecze w wykonaniu tego środkowego były naprawdę bardzo dobre (19/15 vs. MIL, 16/10 vs. ORL). Jest więc dla Sacramento dobra okazja, by polepszyć swój słaby bilans, ale z pewnością nie ułatwi tego fakt, że następne 5 spotkań (oraz 8 z 9 najbliższych) Królowie rozegrają na wyjeździe. A tam, w tym sezonie jeszcze nie wygrali. Trzy wyjazdy Sacto w tym sezonie wypadły marnie, Kings przegrywali je średnio 22 punktami. Uważam mimo to, że jeśli nie dziś przeciwko 76ers (bo niespodzianek już w tym sezonie kilka było), to w kolejnym meczu przeciwko Raptors Sacramento wywalczy pierwszą wyjazdową wygraną.

Dzisiaj jednak Kings nie będą mieli łatwego zadania, bowiem podejmują ich 76ers – trzecia drużyna Wschodu w tym sezonie. To jedna z największych niespodzianek w tych skróconych rozgrywkach, tym bardziej, że Szóstki nie tylko wyprzedzają w tabeli Nowy Jork, Boston czy Orlando, ale i mają szansę przegonić będących przed nimi Bulls. Są w gazie, wygrali 5 ostatnich spotkań, a przed nimi okazja, by po raz pierwszy od blisko trzech lat wygrać 6 meczów z rzędu. Póki co Filadelfia wystartowała najlepiej od sezonu 2000/01, gdy zwyciężyła w 10 pierwszych spotkaniach.

Faworytem w tym meczu będzie Philadelphia. Ale młodzi Królowie – kwartet Cousins-Evans-Thornton-Fredette – mogą zaskoczyć.

Toronto Raptors (4-5) @ Washington Wizards (0-8)

Jeśli nie dziś, to kiedy? Wizards nadal czekają na pierwsze zwycięstwo i mimo, iż Raptors rozgrywają naprawdę niezły sezon, to w tym spotkaniu Wiz mają trochę szans na wygraną. Kluczem będzie oczywiście – trafianie do kosza. A ta sztuka nie wychodzi Czarodziejom tak dobrze, jak powinna. To właśnie przez to Wizards notują najgorszy start w swojej 51-letniej historii. Podczas ostatniej porażki (w przypadku Wiz to synonim słowa „mecz”) przeciwko Timberwolves gracze z Waszyngtonu trafili tylko 34,5% rzutów (najgorzej od 21 listopada 2009, vs SAS), zdobywając ledwie 72 punkty (21 lutego 2009, vs SAS). Flip Saunders to widzi i jest mu przykro, że jego graczom po prostu nie zależy na dobrej grze. Według źródeł coach Wizards nie zostanie zwolniony. Nie wiem, co mogłoby przywrócić dobrą grę drużynie Czarodziei. Nie ma doświadczonych graczy, weteranów, którzy potrafiliby otwarcie powiedzieć, że coś jest nie tak. Rashard Lewis się nie liczy. Tą drużyną rządzą młodzi (John Wall, słaby sezon w jego wykonaniu) i głupi (Andray Blatche, JaVale McGee).

Wizards trafiają 39,7% z gry, zdobywając średnio prawie 85 punktów. Z Raptors będą mieli dużo problemów w ofensywie, bowiem Raptors pod Dwane’m Casey’em (nie tylko Chandler stanowił o obronie Mavs 2011, zapiszcie to) dokonali dużego progresu w obronie. Toronto pozwala swoim rywalom na trafienie 39,4% rzutów z gry (drugi wynik w lidze), w ostatnim meczu powstrzymując Timberwolves do 33,8% trafień z gry. Tak, tych samych Wolves, którzy dzień wcześniej ograli 21 punktami Wizards. Raps rozpoczynają dziś swoje jedyne back-to-back-to-back w tym sezonie. Lepszego rywala na start trzydniowej katorgi nie mogli sobie wyobrazić.

Faworyci: Raptors. Drużyna, która startuje od ośmiu porażek, nie może być faworytem żadnego spotkania.

Houston Rockets (2-6) @ Charlotte Bobcats (2-7)

Już bilanse wskazują, że w Time Warner Cable Arena spotkają się dwie drużyny mające za sobą nieciekawy start. O ile w przypadku Cats było to spodziewane, to po Rakietach spodziewałem się mimo wszystko trochę więcej. Rockets przegrali 4 ostatnie mecze, nie wygrywając żadnego z pięciu wyjazdów w tym sezonie. Jako goście tracą najwięcej punktów w NBA (110.2 na wyjazd). Nie rzucili 100 punktów w siedmiu z ośmiu ostatnich spotkań, choć powinni być lepsi w ofensywie, skoro defensywa leży. Na szczęście powraca Kyle Lowry, jeden z liderów Houston i drugi asystujący ligi (10 na mecz).

Bobcats przegrali 3 ostatnie mecze (schodzili z parkietu pokonani w siedmiu z ośmiu ostatnich meczów), na własnym parkiecie spośród czterech spotkań wygrali tylko raz, i według mnie dzisiaj nie polepszą swojego bilansu. Ta drużyna jest po prostu za słaba. Boris Diaw gra dobrze tylko wtedy, gdy widzi na parkiecie Amare Stoudemire’a, DJ Augustin ma problemy ze skutecznością, Kemba Walker wzoruje się na nim, Corey Maggette to nie jest koszykarz, który może być liderem zespołu. Michael Jordan musi poczekać na lepsze czasy w Charlotte. To co, panowie, tankujemy?

Dallas Mavericks (4-5) @ Detroit Pistons (2-7)

Może i Dirk Nowitzki gra ostatnio słabo, bardzo słabo, ale nie zapominajmy o innych Mavericks – wszak broniący tytułu dysponują jedną z najszerszych kadr w lidze. To dzięki niej Dallas wygrali ostatnie spotkanie przeciwko Hornets. Dziś również Jason Terry i spółka powinni odegrać ważną rolę. Niemiec zaś może się wreszcie przełamać. Faworytami tego meczu będą więc Mavs. Pistons mieliby szansę wygrać z nie najlepiej grającymi mistrzami, gdyby sami byli w gazie. Ale – wręcz przeciwnie – Detroit trwa w czteromeczowej póki co serii porażek. Na ich korzyść działa jednak fakt, że obydwie wygrane Pistons w tym sezonie miały miejsce w Motown. Dallas odzyskują zaś wigor, wygrywając 3 z 4 ostatnich meczów po tym, jak rozpoczęli od klęski w czterech z pięciu inaugurujących sezon spotkań. Pistons mają jedną z najgorszych ofensyw ligi. 82.4 punkty na mecz to najgorszy wynik w lidze, mało tego, Tłoki ani razu nie wyskoczyły jeszcze poza pułap 96 punktów. Mecz ten, podobnie jak kolejny, opuści Jason Kidd.

San Antonio Spurs (6-3) @ Milwaukee Bucks (2-6)

Spurs są niepokonani u siebie, ale przegrali każdy z trzech meczów na wyjeździe. Dziś liczą na pierwszą wygraną poza domem i mają na to szanse. Obie drużyny grają dobrą koszykówkę, nie sugerowałbym się tu bilansem, więc zapowiada się wyrównane spotkanie. Już wyjaśniam, czemu bilans jest w tym przypadku złudny – Bucks wszystkie sześć porażek odnotowali na wyjeździe, w Bradley Center są niepokonani.
Tony Parker ma zagrać w dzisiejszym spotkaniu, po tym, jak opuścił parkiet w trakcie niedzielnego meczu przeciwko Thunder. Francuz, który ma drugi najlepszy współczynnik asyst do strat (4.92) w lidze, jest w tej chwili kluczową postacią Ostróg, bo Manu Ginobili wróci najwcześniej za około 6 tygodni.

Do szeregów Bucks powraca również ważna postać. Andrew Bogut opuścił cztery ostatnie spotkania (wszystkie przegrane) z powodów osobistych. A przecież to właśnie Australijczyk wraz z Brandonem Jenningsem ciągnie tę drużynę, która w tej chwili ma 11. bilans na Wschodzie. Bucks przegrali 4 ostatnie mecze ze Spurs. Jeśli dziś przegrają, zanotują najdłuższą serię porażek od 4 lat (2007/08, 8 porażek z rzędu).

Oklahoma City Thunder (8-2) @ Memphis Grizzlies (3-5)

Thunder powracają po trzech zwycięstwach w back-to-back-to-back. Do tej pory tylko oni dokonali tej sztuki, choć wcześniej próbowali tego Hawks,Lakers,Kings,Rockets i Nuggets. A przecież starterzy Thunder podczas trzech meczów w trzy dni często odpoczywali, rozgrywając średnio tylko pół godziny. Dziś przeciwstawią się im Grizzlies, licząc na rewanż za Finały Konferencji Zachodniej, gdy Grzmoty wygrały po 7 meczach.
Obie ekipy już raz starły się w tym sezonie. Po zaciętej końcówce ostatecznie wygrała Oklahoma (98:95), najważniejszy rzut w meczu trafił Kevin Durant, który tamtej nocy zdobył 32 punkty po spudłowaniu sześciu z siedmiu pierwszych rzutów. Inna sprawa, że w tamtym spotkaniu kluczowym graczem Niedźwiadków był Zach Randolph (wtedy 24/12), którego dziś zabraknie. Nie tylko dziś – Z-Bo wypadł na najbliższe 2 miesiące. Grizzlies są póki co 2-2 bez niego.

Po raz pierwszy w roli pierwszego zmiennika na pozycji rozgrywającego sprawdzi się debiutant Reggie Jackson. Eric Maynor, który wcześniej pełnił tę funkcję, nie zagra już w tym sezonie. Póki co Thunder nie chcą sprowadzić nikogo nowego na jego miejsce, licząc na debiutanta. W ostatnim meczu Jackson zdobył rekordowe 11 punktów i 4 asysty. Brak Randolpha powinien przesądzić o zwycięstwie Oklahomy w dzisiejszym meczu. Osamotniony Marc Gasol może nie podołać Kendrickowi Perkinsowi i Serge Ibace.

Chicago Bulls (8-2) @ Minnesota Timberwolves (3-6)

Ricky Rubio zaliczył w niedzielę 14 asyst i dzięki 13 oczkom zaliczył swoje 3 double-double w tym sezonie. Zdarzają mu się bardzo dobre mecze (12 punktów, 12 asyst, 6 zbiórek przeciwko Heat) ale też bardzo słabe, jak jego dwa ostatnie mecze – porażka w słabym stylu z Toronto Raptors i zwycięstwo z jakimiś podawaczami ręczników ubranych w stroje Wizards, gdzie trafił łącznie tylko 30% swoich rzutów z gry (7-23), co jednak nie przeszkodziło mu notować w tych dwóch spotkaniach średnio 11 punktów, 10 asyst, 5 zbiórek i 3,5 straty…

W tym meczu spotka się z najlepszym zawodnikiem grającym na pozycji PG w lidze – Derrickiem Rose’m. D-Rose notuje w tym sezonie przeciętne jak na niego 19.7 punktów na mecz, ale też ponad 8 asyst i widać po nim skutki krótkiego obozu przygotowawczego. W sobotę Atlanta przerwała serię 6 kolejnych zwycięstw Chicago i ograniczyła Rose’a do jedynie 8 punktów. Czy Minnesota ma dostatecznie dobrą defensywę na to, żeby zatrzymać Derricka? Dobra, pomińmy temat defensywy jeśli mówimy o Wolves…

Faworyt: Chicago Bulls.

Cleveland Cavaliers (4-4) @ Utah Jazz (5-3)

Utah Jazz wygrało 4 kolejne mecze z rzędu, po tym jak zaczęli sezon od bilansu 1-3. Na starcie przegrali z Lakers, Nuggets i Spurs, a ich ostatnie 4 wygrane były z lekko mówiąc mało wymagającymi ekipami: Hornets, Bucks, Warriors i Grizzlies. Najlepszymi strzelcami Jazz jest ich frontcourt. Tercet Jefferson-Milsap-Howard co mecz dostarcza 40 punktów, z czego prawie 20 pochodzi z ręki pozornego lidera „Jazzmanów” – Ala Jeffersona. Jeśli chodzi o walkę pod koszami to Jazz mają zdecydowaną przewagę nad Cavaliers, u których najlepszym zbierającym jest Anderson Varejao, po którym jest dłuugo nic. Jeśli chodzi o Jazz, pod deskami przyzwoicie radzą sobie Milsap i Jefferson (po 8.4 zbiórki każdy) i Derrick Favors, który dostarcza co mecz jedną zbiórkę mniej. Nie można zapomnieć też o Enesie Kanterze, który gra poniżej oczekiwań, ale to nadal są jego pierwsze kroki w tej lidze.

Z drugiej strony Kyrie Irving i jego Cavs zaczęli sezon bardzo dobrze (jakikolwiek procent zwycięstw większy niż w zeszłym sezonie to dla Cleveland sukces) od 4 zwycięstw w 8 meczach. Kyrie Irving tak jak większość pierwszoroczniaków dopiero stabilizuje swoją formę i w pierwszym poważnym teście Cavs przeciwko Portland wypadł znakomicie – 21 punktów, 4 asysty i 4 zbiórki, a w tym sezonie jak dotąd tylko raz zdobył mniej niż 12 punktów – podczas meczu otwarcia.

Faworyt: mecz może pójść w obie strony, ale moim zdaniem wygrają Cavaliers.

Los Angeles Clippers (4-2) @ Portland Trail Blazers (6-2)

Clippers mają najświeższe nogi w NBA, z racji tego że dotychczas rozegrali najmniej spotkań spośród wszystkich drużyn w lidze. Nie popieram hype’u wokół LAC, ale w tym spotkaniu to oni są faworytami z kilku powodów m.in:

  • już w tym sezonie pokonali Blazers – tydzień temu wygrali 93-88, i przed ostatnią kwartą mieli aż 17 oczek przewagi.
  • jedyne swoje porażki odnieśli przeciwko Chicago Bulls i San Antonio Spurs, czyli czołówce NBA.

W spotkaniu rozegranym 1 stycznia 0 oczek zanotował Gerald Wallace, który podczas porażek swojej ekipy notuje średnio 0,5 punkta na mecz (!!!), i nie trafia żadnego z 5,5 rzutu z gry które oddaje. I wierzę, że o dziwo od tego zależeć będzie wynik w tym meczu.

Faworyt: Los Angeles Clippers.

Phoenix Suns (4-4) @ Los Angeles Lakers (6-4)

Phoenix w końcu wygrywa, i to nie jeden a dwa mecze z rzędu. I to nie przeciwko byle komu, ale nawet Portland Trail Blazers ulegli „Słońcom” w piątek różnicą 25 oczek. Marcin Gortat w ostatnich 3 spotkaniach notuje średnio 17.3 punktów, 8.3 zbiórki i trafia na niebotycznej skuteczności 75% z gry! Jest również najlepszym strzelcem Suns ze średnią 12.3 punktów na mecz. Jednak przeciwko bardzo mocnemu frontcourtowi Lakers w osobie Andrew Bynuma (19 ppg, 16 rpg) i Pau Gasola (17 ppg, 9 rpg) będzie mu ciężko, szczególnie na atakowanej tablicy. W ostatnich 3 meczach Gortat zebrał tylko jedną piłkę z deski przeciwnika i musi zagrać bardzo agresywnie od początku tego spotkania.

Lakers to nadal Lakers i nawet pomimo 23 rzutów Bryanta co noc, są faworytem tego spotkania. Marcin Gortat sam podkoszowych „Jeziorowców” nie zatrzyma a Channing Frye i Robin Lopez… to nadal tylko Channing Frye i Robin Lopez. Czego więc można się spodziewać po tym meczu? Nic nie jest pewne, ale moim faworytem są Lakers bez cienia wątpliwości.

Miami Heat (8-1) @ Golden State Warriors (2-6)

Dzisiaj prawdopodobnie znowu nie ujrzymy w akcji Dwyane’a Wade’a, więc Monta Ellis może Heat bez Wade’a zrobić to samo co zrobił Spurs bez Duncana – rzucić 38 punktów i rozdać 7 asyst. W Miami jednak będą LeBron James i Chris Bosh, więc Warriors, którzy notują 4 kolejne porażki z rzędu raczej odniosą piątą. Wizards powinni uważać, bo GSW kolejny rok z rzędu mierzą w wysoki pick w drafcie. Dzień jak codzień dla fanów „Wojowników”. Czy ktoś naprawdę wierzy, że może być inaczej?