Eddy Curry schudł i zagra w Heat

Eddy Curry schudł ponad 30 kilogramów, zrobił dobre wrażenie i podpisał umowę z Miami Heat. Czy jednak uda mu się utrzymać dyscyplinę do końca sezonu, o ile do niego dotrwa?


29-letni Curry był przymierzany do Heat już w połowie poprzedniego sezonu, kiedy w drużynie Erica Spoelstry pojawiły się problemy z kontuzjami wśród wysokich graczy. Wtedy jednak jeszcze Pat Riley nie postanowił zaufać mającemu problemy z nadwagą środkowemu.

Zawodnik, który w ciągu ostatnich trzech sezonów rozegrał w sumie tylko 10 spotkań jest wielką niewiadomą. Jak się okazuje, przed zbliżającym się sezonem schudł ponad 30 kilogramów i jest w stanie ciężko pracować żeby otrzymać szansę. Póki co nie zostały ujawnione warunki jego umowy z Heat. Prawdopodobnie jest to minimalny kontrakt i niewykluczone, że niegwarantowany do czasu zakończenia preseason.

Curry został wybrany do NBA z czwartym numerem Draftu 2001 przez Chicago Bulls. Z perspektywy czasu, należy ocenić ten pick jako jeden z najgorszych w historii klubu. Mający ciągłe problemy ze zbyt dużą ilością kilogramów oraz z sercem, Curry miał problemy z gra na wysokim poziomie. Co prawda w rozgrywkach 2006/07, kiedy był już zawodnikiem Knicks, notował średnio 19.5 punktów i 7 zbiórek.

Grając dla Larry’ego Browna zdecydowanie się rozwinął i wydawało się, że w kolejnych sezonach może grać przynajmniej na podobnym poziomie, dominował w pomalowanym, będąc postrachem wielu środkowych w lidze. Wtedy jednak Knicks zatrudnili Zacha Randolpha, który miał pierwszeństwo w składzie drużyny z Nowego Jorku. Był to początek powolnego staczania się Curry’ego. W marcu 2008 roku nabawił się kontuzji, która wykluczyła go z gry do końca sezonu. W jakim stanie Eddy pojawił się na obozie przygotowawczym do kolejnego sezonu chyba nie muszę pisać. 30 kg za dużo i wypadnięcie ze składu Knicks. Jak się okazało, na dobre…

Teraz Curry powraca i chce jeszcze coś osiągnąć w NBA. Ma niezwykłą szansę, ponieważ w Miami zebrał się team zdolny do walki o mistrzostwo. Tylko czy Eddy ponownie nie „przeje” swojej okazji?