Koszykarska uczta po hiszpańsku za nami.

Popisowe zagranie Fernandeza.

Od trzech tygodni mamy okazję – na kanale SPORTKLUB – podziwiać rozgrywki hiszpańskiej ligi ACB. Dziś w ofercie dla nas – przy komentarzu Wojciecha Michałowicza – stacja zafundowała nam prawdziwe koszykarskie święto. Od 12.30 w Maladze trwał bój euroligowych ekip Unicaji i Realu. Osobiście emocjonowałem się tym pojedynkiem, mocno ściskając kciuki za Królewskich w skład, których wchodzą dobrze Wam znani gracze z NBA jak: Rudy Fernandez, Serge Ibaka oraz Sergio Rodriguez.

Z wielką przyjemnością, muszę przyznać, oglądało się popisy stojące na wysokim poziomie min. Sergio Rodrigueza (niesamowite podanie za plecami do kolegi czy alley oop z Fernadezem; 7pkt i 7as) mogącego ciągle aspirować do gry w NBA. Dalej Rudy’ego Fernandeza ciągle potwierdzającego swoją wysoką od Eurobasketu formę (zanotował 18pkt/5zb/4as, trafiając 3 rzuty trzypunktowe). Na pewno w tym pojedynku dwóch topowych ekip Hiszpanii nie błyszczał Serge Ibaka (8pkt/3zb/1blk), ale jako usprawiedliwienie można dodać, iż to jego dopiero trzeci ligowy mecz na Półwyspie Iberyjskim od momentu powrotu do ligi ACB. Ponadto ścierał się on się pod koszami z będącym w wysokiej formie Joelem Freelandem (20pkt/10zb). Anglik wybierany już był graczem tygodnia ligi ACB w nowym sezonie.

Kluczowa oraz imponująca w wykonaniu Madritas okazała się druga odsłona. W niej właśnie prym wiedli rezerwowi (który trener nie marzy o posiadaniu tak wartościowych zmienników?!). W/w Rodriguez doskonale nakręcał tempo akcji swojej drużyny, znajdywał luki w obronie rywali, a ponadto popisywał się podaniami do Fernandeza, Ante Tomića (7pkt/7zb), Felipe Reyesa (10pkt/4zb) oraz Jaycee Carrolla. Ten ostatni obrońca doskonale wywiązuje się z roli strzelca i tym razem nie zawiódł swego trenera Pablo Laso, zdobywając 18 oczek.

Po zdecydowanie wygranej odsłonie numer 2 (32-18) na parkiecie rywala, Real przypieczętował swoją wygraną na przestrzeni trzeciej kwarty, stawiając przysłowiową kropkę nad „i” (27-21).
Kluczem do wygranej okazały się celne rzuty zza łuku, w których przodowali goście (11/23 do 4/16).
Po tym spotkaniu Królewscy legitymują się bilansem 6-1 i zajmują drugą pozycję w lidze.

Unicaja – Real Madrid 80-96 (24-21, 18-32, 21-27, 17-16)

Real: R.Fernandez 18+5reb+4ast, J.Carroll 18+2reb+1ast, S.Llull 11+3ast, F.Reyes 10+4reb, C.Suarez 10+5reb+1ast, S.Ibaka 8+3reb
Unicaja: J.Freeland 20+10reb+1ast, T.Darden 17+5reb+1ast, N.Sinanovic 8+6reb, K.Valters 7+2reb+3ast, L.Zoric 6+3reb+1ast, E.Rowland 6+2reb+2ast

O wiele cięższą przeprawę mieli koszykarze Barcelony. Od godz. 18.30 przeniosłem się na parkiet w Walencji. Tam miejscowy Basket stawiał twarde warunki faworytowi całej ligi (może nawet i Euroligi). Miejscowi mieli za sobą serię 3 wygranych i liczyli na przedłużenie jej w szrankach z utytułowanym rywalem. Najbardziej musiał to odczuć Juan Carlos Navarro, na którego niestety dziś nie mógł aż tak mocno liczyć trener Pascual. Król Eurobasketu trafił 2/9 prób zza łuku (14pkt i 3/11 z gry).
Przy jego słabiej wyregulowanym celowniku większy ciężar zdobywania punktów spadł na pozostałych graczy.

Barca jednak – jak miałem okazję wspominać o tym przy euroligowej prezentacji – nie ma tak szalenie ofensywnego stylu jak ich piłkarski imiennik i gra inny basket od Realu. Taktyka Blaugrany opiera się na twardej defensywie z wykorzystaniem motoryki oraz siły Pete’a Mickeala (pamięta go Kobe Bryant) czy Boniface’a N’Donga (pierwszy zadaniowiec zdobył 9 oczek a drugi 4 pkt). Właśnie ta defensywa dała się we znaki filarom Valencii – Nando DeColo, Rafaelowi Martinezowi, Florentowi Pietrusowi – podczas drugiej odsłony, wszyscy byli momentami bezradni..

Goście idealnie blokowali poczynania miejscowych pozwalając rywalom na zdobycie 8 oczek. Co ciekawe, sami wrzucili do kosza 19 punktów – głównie za sprawą Chucka Eidsona (5pkt w kwarcie i 12 w meczu), Kosty Perovića (5pkt w kwarcie i 11 w meczu) oraz Victora Sady (4 asysty) – obejmując wyraźne prowadzenie do przerwy (37-27).

Kiedy trzecia kwarta przyniosła gościom dodatkowe trzy oczka na koncie (13. przewagi po III kw.) mało kto (na pewno nie ja) wierzył w wygraną Basketu. Gospodarzom pojedynku udało się jednak odpowiednio zmobilizować i postraszyć utytułowanego przeciwnika. Akcje DeColo, Martineza, Canera-Medley’a i Ogilvy doprowadziły do emocjonującej końcówki, w której ostatecznie górą okazali się przyjezdni, wygrywając całe spotkanie punktami. Trzeba podkreślić, że głównie dzięki znakomitej walce na tablicach (37-26) miejscowi mieli jeszcze cień szansy na wygraną.

Dzięki tej wygranej Barca ma taki sam bilans jak Real tj. 6-1 i przoduje w lidze hiszpańskiej.

Valencia – FCB Regal 68-72 (19-18, 8-19, 18-21, 23-14)

FCB Regal: J.Carlos Navarro 14+2reb+7ast, C.Eidson 12+3reb, K.Perovic 11+6reb, P.Mickeal 9+1reb+2ast, E.Lorbek 8+5reb+3ast, M.Huertas 6+2reb+4ast
Valencia: R.Martinez 16+4reb+2ast, N.Caner-Medley 15+7reb+2ast, S.Lishchuk 10+8reb+1ast, A.James Ogilvy 9+2reb, S.Markovic 9+7reb+5ast, N.De Colo 9+1reb+1ast