Euroliga: podsumowanie II dnia w grupie D

Polska grupa – II kolejka za nami..

Po nieudanej inauguracji przed tygodniem i porażce na własnym parkiecie z włoskim Montepaschi tym razem karta odwróciła się dla Henry’ego Domercanta i Unicsu Kazań. Rosyjski potentat znów dzięki postawie swojego Amerykanina był na ustach euroligowych kibiców. Na 34 sekundy do końca spotkania, przy stanie 65-64 dla gości, Domercant zdecydował się wraz z doskonale Wam znanym Lynnem Greerem, na długie rozegranie akcji.

Galatasaray – Unics (64:68)

Ostatecznie sekundę przed upływem regulaminowego czasu na wykończenie akcji Henry trafił wielką trójkę, zdobywając łącznie 16 punktów i fundując swojej ekipie pierwszą wygraną. Swoje zadanie spełnili też Lynn Greer (12 oczek) oraz Terrell Lyday (7 oczek) zatrzymując bohatera pierwszego dnia, Jakę Lakovića. Słoweniec, który był tak znakomicie dysponowany w Gdyni, trafiając 6 rzutów trzypunktowych, tym razem znalazł drogę do kosza zza 6,75 m tylko raz (przy siedmiu próbach).

Najjaśniejszymi punktami Galatasaray byli w tym spotkaniu Luksa Andrić (14pkt/7zb) oraz Darius Songalia (10pkt/4zb). Niestety ich dyspozycja nie była na tyle mocna by wygrać walkę na tablicach (30-33 na korzyść gosci). Słabe rozegranie piłki (17 strat przy 12 rywali) w ataku to też rzecz na , którą muszą zwrócić trenerzy Galaty przed następnym, wyjazdowym spotkaniem w grupie z Montepaschi.

Bez emocji obyło się z kolei dwóch innych spotkaniach grupy D. We włoskiej Sienie spotkały się drużyny Montepaschi i słoweńskiej Olimpii. Zwłaszcza ta druga ekipa chciała zatrzeć złe wrażenie z pierwszego dnia rozgrywek, w którym znacząco przegrali z faworyzowaną Barceloną..

Montepaschi – Olimpija (79:57)

Plan Saso Filipovskiego i jego podopiecznych wziął w przysłowiowy łeb już w pierwszych minutach spotkania. Jak można marzyć o równej walce, skoro Twoja drużyna przegrywa start 26:4 !?
Jeśli obok fatalnej obrony można szukać usprawiedliwień na przegraną Słoweńców to trzeba popatrzeć na niemoc strzelecką byłego gracza Ostróg – Danny’ego Greena (0/9 z gry) – którego Włosi totalnie wyłączyli z ataku..

Olimpija w tym spotkaniu trafiła tylko 2 trzypunktowe rzuty na 17 prób. Ponadto zespół odnotował jeszcze więcej strat niż Galatasaray na własnym parkiecie; 22!

Wśród miejscowych prym wiedli strzelcy i liderzy zespołu. Niezawodny i nie do zatrzymania okazał się kolejny mecz – Bo McCalebb – autor 17pkt (8/8 z gry). Jeszcze lepszy był Litwin polskiego pochodzenia Kristof Lawrinowicz. Podkoszowy zdobył 12 oczek, zebrał 9 piłek, 3 przechwycił a wymusił na rywalach aż 9 przewinień.

Mimo odrobienia 13 punktów na przestrzeni drugiej odsłony przez team z Ljubljany, to trzecia kwarta (11:23) wybiła z głów Słoweńców pomysł na końcowy sukces w tym spotkaniu. Team ze Sieny ma na koncie już drugą wygraną na koncie i jako jedyny w tej grupie dotrzymuje kroku słynnej Barcie. Danny Green, Ratko Varda (7pkt/2zb) i może już zdrowy Goran Jagodnik zagrają przed własną publicznością w następnej kolejce, z drugą ekipą bez wygranej tj. Asseco Prokomem.

Trójmiejski zespół już przed meczem stracił jeden ze swoich atutów a do nas przez media dobiegła informacja od zwolnienia z kontraktu Mistrza NBADevina Browna. W tej sytuacji ciężko było o wartościowego przeciwnika dla Juana Carlosa Navarro i Chucky’ego Eidsona, zakładając, iż Alonzo Gee jest takim(?)

Barcelona – Asseco Prokom (88:61)

Drużyna litewskiego szkoleniowca Tomasa Pacesa, tylko w pierwszej części gry prowadziła w miarę zbliżony poziom do hiszpańskiego faworyta. Z minuty na minutę tercet Huertas (11pkt/5as/4zb), Navarro (14pkt/5zb) i Eidson (10pkt/7zb podkręcał tempo, coraz bardziej dyktując swoje warunki.
Obwodowi bardzo udanie obsługiwali swoich środkowych a efektem tego min. był najlepszy występ Erazema Lorbeka (20pkt i 9/11 z gry).

Praktycznie żadnego tła dla centrów Barcelony – pozwalając im naprawdę na wiele – stanowili podkoszowi Mistrzów Polski. Adam Hrycaniuk spudłował swoje wszystkie rzuty z półdystansu (0/7). Donatas Motiejunas, z kolei, uciekał od podkoszowej walki i niewiele dawał siły pod koszem rywali (1/3 zza łuku i 9 oczek oraz 4 zbiórki).

Mistrz Polski kolejny mecz miał problemy ze składnym rozgrywaniem akcji. Może marka rywala i wysoka intensywność gry Barcy sparaliżowała nieco zawodników z Gdynii, ale 10 strat rozgrywających Lafayette’a i Blassingame’a to stanowczo za dużo na tak wysoką europejską półkę. Najlepszym strzelcem gości okazał się Oliver Lafayette, autor 15 oczek.

Miażdżącą przewagę stworzyli też rezerwowi trenera Pascuala (swoją drogą kto by nie chciał mieć takiej ławki?!) ogrywając przeciwników 24:10.

Pointa: czekamy na nowe twarze w Gdyni przed arcyważnym pojedynkiem w Ljubljanie, w następnej kolejce.