Podsumowanie dnia – Grupa D

Po dwóch dniach gier na boisku w Kłajpedzie można powiedzieć, że grupa D z pewnością należy do wyrównanych, a walka o awans będzie ciekawa. Chociaż linia na piasku pomiędzy faworytami wydaje się być wyraźnie zarysowana, wiatr towarzyszący przypływom sił i zrywów niżej notowanych ekip  nieco ją zamazuje, o czym najdobitniej przekonali się Słoweńcy, którzy nieomal zaliczyli wpadkę.

Bułgaria – Belgia 68:65

Czy to koniec szans Belgów na awans? Wydaje się, że tak. Team, który tak schrzanił nam humory rok temu i nieomal wyrzucił nas z tego turnieju, przegrał już swój drugi mecz z drugą najsłabszą oprócz siebie drużyną w grupie. Tym razem jednak Belgowie powalczyli w „nail-biterze”. Znany nam Tomcio Van Den Spiegel miał 12 punktów i 8 zbiórek, i wcale nie był soft, więc kibice Asseco Prokomu mogli być dumni, że ich były gracz jest chyba najlepszy na boisku. Hej, był jednak inny gdyński akcent, prawie razem przeważający losy meczu. Kluczowego jumpera na 1:40 do końca mógł trafić Filip Widenow…ale spudłował. Piłę zebrał Kałojan Iwanow, potem jeszcze zaliczył przechwyt i to on był bohaterem Bułgarii. Jedno z bardziej wyrównanych spotkań tego turnieju – 12 remisów, 18 zmian prowadzenia! Niestety, to jednak nóż w plecy Belgów. Byłbym zapomniał – Earl Rowland znów świetny, z 22 „oczkami”.

 

Rosja – Gruzja 65:58

Dla fanów NBA czytających naszego blogga była to prawdziwa gratka, bo nie tylko mogliśmy oglądać zawodników występujących obecnie (lub niedawno) za Atlantykiem, ale nawet mogliśmy obserwować match-up między nimi. Stało się tak, gdy starcia mieli ze sobą Timofjej Mozgow oraz Zaza Pachulia. W tamtym fragmencie skupiłem się jednak niestety na moich ukochanych Serbach i nie widziałem tych pojedynków. Andrei Kirilenko (20, 3 przechwyty) przypomniał się jednak europejskiej publiczność naprawdę dominując po obu stronach boiska w tym meczu. Taki nasz mały, chudy, blond LeBron James. Mecz był z gatunku low-scoring, skuteczność obu ekip nie przyprawia więc o zawroty głowy. Rosjanie byli lepszym zespołem w pełni tego słowa znaczeniu – mieli między innymi o wiele lepszy bilans asyst/strat i być może właśnie ta jakość przeważyła. Co nie zmienia faktu, że Gruzini póki co spisują się bardzo dobrze i powalczą o wyjście z grupy. Manuchar Markoiszwili (21) przyznałby mi rację. Nie przegapcie tego statline-u Wiktora Hrjapy – 1 punkt, 6 zbiórek, 7 asyst.

 

Słowenia – Ukraina 68:64

Ostatnie spotkanie grupy D było zdecydowanie najbardziej emocjonujące, ale z uwagi na to, że śledziłem poczynania Biało-Czerwonych przeciwko gospodarzom turnieju, niestety nie było mi dane go oglądać. Bazując jednak na statystykach i play-by-play widzimy, że rzeczywiście Ukraińcy byli bardzo blisko sensacji i po raz drugi gra Słoweńców nie powala na kolana i póki co ciężko o nich myśleć, jako o kandydatach do medalu na tych Mistrzostwch Europy. To na pewno bardzo ważny wniosek, który można wyciągnąć. Już wczoraj podopieczni Bożidara Maljkovicia nie zachwycili, a dziś wręcz męczarnie z Mike’m Fratello, sorry, Ukrainą. Amerykański zaciąg prowadził dziś ukrainę, bo to właśnie Stiven Bertt był najlepszym strzelcem tej drużyny (14, 5 asyst). Z kolei Słoweńców ciągnął niespodziewnie Mirza Begić (14, 7 zbiórek). Do tego kompeltna indolencja liderów – Jaka Laković 4 punkty, 1/9 z gry (11% !!!), Goran Dragić 5 punktów (1/5 z gry, 20%…). Mecz trzymali Erazem Lorbek (12) no i Begić, ale Słowenia zdominowała przede wszystkim deskę (7 zbiórek Muricia!). Co prawda Liszczuk i spółka wracali z 58:65 na 64:66, ale i tak kibice mieli podniesione ciśnienie. Wolne wykorzystał Ozbolt i było po meczu.