Wakacje z NBA (21) – Yao Ming po raz ostatni

Cześć.

Yao Ming dzisiaj zakończył swoją karierę. Zbyt krótką. Niestety, kontuzje nie pozwoliły mu na zostanie lepszym graczem, a takim z pewnością mógłby być. A tak, w naszej pamięci pozostanie tylko jako dobry koszykarz, który co roku w ASG miał miliony głosów wsparcia z Chin. Zasługuje jednak na wspomnienie jako największych sukcesów i najciekawszych faktów z jego kariery. W Hall of Fame się raczej nie znajdzie, więc niech ma chociaż to.

Yao został wybrany z jedynką w Drafcie 2002 przez Houston Rockets, którzy po raz piąty w historii wybierali z jedynką. Po raz trzeci wybrali 7-footera – wcześniej zdecydowali się na Ralpha Sampsona (1983) i Hakeema Olajuwona (1984). Średnie punktów i zbiórek, jak na wielki talent, nie powalają (19/9.2, dwa sezony 20/10), tytułu także nie zdobył, ale co z tego. Ten facet był po prostu niesamowity. Szczególnie poza parkietem, gdzie dał się poznać jako 229 cm i 140 kg naprawdę świetnego poczucia humoru. Te statystyki nie były zresztą takie złe, skoro w ciągu dziewięciu lat (a tak naprawdę siedmiu) Yao zdołał wskoczyć na szóste miejsce w rankingach najlepiej punktujących i zbierających graczy w historii Houston Rockets. Poza tym, o czym jeszcze nie wspominałem, swoj wzrost Ming świetnie zamieniał na bloki. Tylko Olajuwon był w nich lepszy.

Przez lata 2002-2009, a więc pierwsze 7 sezonów Chińczyka w NBA, nikt nie zdobywał więcej punktów spośród środkowych, którzy jednocześnie byli w pierwszej czwórce najlepiej zbierających, najskuteczniejszych i najlepiej blokujących centrów. Ta passa być może byłaby kontynuowana, gdyby nie kontuzje. W sezonie 2009/10 Ming ani razu nie wybiegł na parkiet, by w następnym sezonie rozegrać tylko 5 spotkań. Szkoda. Szkoda, bo w ostatnim pełnym sezonie (2008/09) Yao grał naprawdę świetnie, był drugim najlepiej punktującym środkowym, najlepszym na post-upie, a jego Rockets prawie stawili czoła późniejszym mistrzom LA Lakers. Ale no właśnie – prawie. Pod koniec tej siedmiomeczowej serii Rockets zostali osłabieni przez Yao, zgadnijcie dlaczego. Szkoda, bo mógł być tytuł – pierwszy tytuł dla Minga, na który bądź co bądź zasłużył.

Yao Ming nie był typowym centrem. Nie tylko ze względu na wzrost (bo choć center z reguły jest wysoki, to nie aż tak), ale i przez świetnąskuteczność rzutów wolnych, wręcz rewelacyjną dla środkowego. 83,3%! Dwight Howard za takie osiągi oddałby swoją pelerynkę Supermana.

Ming miał drugą największą średnią punktową kariery spośrod graczy mierzących min. 7’2″ (218 cm). Lepszy był tylko Kareem Abdul-Jabbar.