Liczby i nagrody dnia – 5 kwietnia

W dzisiejszych 'Liczbach i nagrodach’: zwycięstwa Magic z Bucks i Warriors z Blazers. Zapraszam.

150

Tylko tyle punktów zdobyli gracze Magic i Bucks w starciu swoich drużyn. Lepsi w tym bardzo defensywnym pojedynku okazali się Magicy, wygrywając 78:72. Nie bez powodu używam słów 'bardzo defensywny’. Raz, że padło mało punktów, a dwa, że obydwie drużyny trafiały z niską skutecznością i popełniły dużo strat. Bucks trafili 36% rzutów z gry, a Magicy byli lepsi w tym wskaźniku o 2,8% (38,8%). Ponadto Kozły traciły piłkę 18-krotnie, zaś Magic mieli 21 strat.

Tym zwycięstwem Orlando zapewniło sobie czwarte miejsce w Konferencji Wschodniej, co da im przewagę własnego parkietu w pierwszej rundzie, gdzie ich rywalami będą Hawks. Ich zwycięstwo z Jastrzębiami nie jest tak pewne, jak przed rokiem, więc ten atut może okazać się bardzo pomocny. Jeśli jednak Magic chcą odnieść sukces w play-offs, muszą utrzymywać wypracowaną przewagę. Dziś tak nie było – Bucks nadrobili 16-punktowy deficyt i wszystko rozstrzygnęło się w końcówce spotkania. Tam Bucks, pomimo świetnej postawy Drew Goodena (18 pkt), który zdobył 8 ostatnich punktów Kozłów, nie potrafili stawić czoła Magic. Dzięki trafieniom Jameera Nelsona (17 pkt) i Heda Turkoglu (12 pkt, 10 zb, 4 TO) gospodarze zapewnili sobie bezpieczną jak na ten stan meczu przewagę i nie oddali jej do końca.

Poza Nelsonem i Turkiem do wygranej przyczynili się też Dwight Howard (18 pkt,17 zb) i Brandon Bass (13 pkt, 3 blk). Podkoszowi Magików nie popisali się jednak w jednym aspekcie – straty. Howard popełnił pięć, a Bass cztery straty – te wyniki nie napawają optymizmem, a zwłaszcza w przypadku graczy podkoszowych.

W zespole Magic niepokoi mnie jeszcze jedno – ławka rezerwowych. Gilbert Arenas (6 pkt) i Ryan Anderson (3 pkt, 6 zb), z całym szacunkiem, ale prezentują się po prostu słabo. Anderson miał w tym sezonie moment, w którym spisywał się bardzo dobrze, przede wszystkim walczył na deskach i trafiał trójki. To będzie potrzebne w play-offs, szczególnie, że Dwight Howard nie będzie grał cały czas po 48 minut i kimś po prostu trzeba go zastąpić. JJ Redick niech wraca jak najszybciej, bo on chociaż trafia regularnie za trzy, co jest siłą Orlando. Dzisiaj po trafieniu dwóch pierwszych trójek Magic spudłowali 19 następnych (2-21 3pt).

Bucks rozegrali słabe zawody. Choć w pewnym momencie byli blisko wygranej, to przegrywając znacznie na deskach (33-49) i grając na tak słabej skuteczności, nie powinni i nie wygrali tego meczu. Nie z Brandonem Jenningsem (8 pkt) pudłującym 12 z 15 rzutów z gry. Jedynymi graczami z double-digits byli rezerwowi: Gooden i Keyon Dooling (10 pkt). Słabą postawę można usprawiedliwić tym, że Kozłom w ogóle źle gra się z graczami z Orlando. W 21 ostatnich starciach Milwaukee poległo 16-krotnie, w tym trzykrotnie w tym sezonie.

87

Tyle punktów w meczu z Warriors zdobyli Portland Trail Blazers. Tyle samo punktów zdobyła… trójka graczy Wojowników, a mianowicie Monta Ellis (30 pkt), Stephen Curry (28 pkt, 8 zb) i David Lee, który zdobył 29 punktów i zebrał aż 20 piłek! Nie byłoby tylu zbiórek, gdyby nie kontuzja Marcusa Camby’ego (10 min, 8 zb), który już w pierwszej kwarcie opuścił parkiet. Tercet Ellis-Curry-Lee spisał się świetnie, jednak co z tego, skoro Warriors nie pojawią się w play-offs. Zresztą, nie po raz pierwszy, w końcu Wojownicy nie byli w PO od sezonu 2006/07, wtedy weszli do nich z ósmego miejsca, eliminując potem w pierwszej rundzie Dallas Mavericks. Nie zapowiada się też na to, by w następnych sezonach Warriors znaleźli miejsce w pierwszej ósemce silnego Zachodu, w przeciwieństwie do Blazers, którzy pomimo porażki zapewnili dziś sobie udział w play-offs. Stało się tak, ponieważ w Houston Rockets polegli z Kings.

Najlepszym graczem Blazers był LaMarcus Aldridge, który musiał przejąć ciężar zbierania, bo przecież Camby’ego już nie było. Zebrał 12 piłek, dorzucił do tego 17 punktów. Tyle samo punktów miał Wes Matthews. Nicolas Batum zdobył 15 punktów, Andre Miller dorzucił 12 oczek, a Gerald Wallace miał 10 punktów. Dziś w Rose Garden królowała ofensywna koszykówka, bo przecież w Portland gościli Warriors. Widocznie nie poradził sobie z tym Brandon Roy (5 pkt, 8 zb, 2-11 FG). Portland przerwali serię ośmiu zwycięstw z rzędu u siebie.

Nagrody dnia

MVP: David Lee (GSW) – 29 pkt, 20 zb

Drugie miejsce: John Wall (WAS) – 26 pkt, 12 ast, 6 zb, 4 stl

 

Najlepszy występ w przegranym meczu: DeMar DeRozan (TOR) – 36 pkt, 10 zb

Drugie miejsce: Greg Monroe (DET) – 22 pkt, 14 zb, 4 stl

 

Rookie of the Day: John Wall (WAS) – 26 pkt, 12 ast, 6 zb, 4 stl

Drugie miejsce: Greg Monroe (DET) – 22 pkt, 14 zb, 4 stl

 

Sixth Man of the Day: Toney Douglas (NYK) – 28 pkt

Drugie miejsce: Ed Davis (TOR) – 22 pkt, 13 zb

 

Piątka dnia: John Wall – Toney Douglas – DeMar DeRozan – David Lee – Greg Monroe

 

Najlepsi

punkty: DeMar DeRozan (36)

zbiórki: Andrew Bynum (23)

asysty: Deron Williams (21)

przechwyty: Andray Blatche (6)

bloki: Andrew Bynum, Ron Artest (4)