Lakers pędzą dalej

Los Angeles Lakers (55-20)
22 20 29 25 96
Utah Jazz (36-40)
28 20 16 21 85

Los Angeles Lakers dzień po potyczce z Dallas Mavericks musieli udać się do Salt Lake City. Zmęczenie na pewno było uciążliwie. Dodatkowo trener Phil Jackson ie mógł skorzystać z Matta Barnesa, który został zawieszony na jeden mecz za wybryki przeciwko „Mavs”. Utah Jazz też jednak nie mogła skorzystać z pełnej swojej mocy, gdy kilku zawodników tego zespołu ma problemy ze zdrowiem.

Początek meczu, chyba trochę niespodziewanie, należał do gospodarzy. Szybko narzucili swoje warunki gry. Pierwszą kwartę wygrali 22:28. W drugiej jeszcze docisnęli i w pewnym momencie, po celnych wolnych Kyle’a Weavera (2 pkt) prowadzili aż 24:41. Lakers jednak zakończyli tę odsłonę runem 10:0 i odrobili część strat. To znaczyło tylko, że w drugiej połowie „Jeziorowcy” nie mają zamiaru złożyć broni.

W III odsłonie Lakers już powoli przejmowali kontrolę nad meczem. Na 4:06 min przed końcem tej kwarty niekryty Derek Fisher trafił z roku boiska za trzy i wyrównał stan meczu. Było 62:62. „Fish” dobrze poradził sobie w tym spotkaniu. Zdobył kilka ważnych punktów w trakcie tych całych pogoni. Łącznie miał 15 „oczek” na koncie. Po III kwarcie Lakers prowadzili już 71:64.

W ostatniej części spotkania „Jeziorowcy” jeszcze przyspieszyli i uciekli bardzo daleko swoim rywalom. Po punktach Steve’a Blake’a (4 pkt, 4 as i 4 zb) prowadzili nawet 83:65. Jazz już się nie podnieśli. W samej końcówce nadrobili trochę punktów, ale to tylko zmniejszyło rozmiary ich klęski.

Wydawało się, że Utah Jazz może w tym meczu zaskoczyć, ale druga połowa zdecydowanie należała do Los Angeles Lakers. „Jeziorowcy” mają coś takiego, że jeśli pierwsza odsłona meczu nie wychodzi to potrafią maksymalnie sprężyć się w drugiej. No, ale nie można się dziwić, bo przecież przyszła wiosna, a niedługo przyjdzie faza Playoffs ;).

Dobrze spisał się w tym spotkaniu C.J. Miles. Zdobył w tym meczu 24 punkty. Mocnym punktem był też grający bliżej kosza duet Al Jefferson oraz Paul Millsap. Ten pierwszy miał 17 punktów i 10 zbiórek. Z kolei Millsap wykręcił 16 punktów i 5 zbiórek.

Osobnym tematem jest Kyrelo Fesenko. Ukrainiec wyszedł w pierwszej, wysokiej piątce i zdobył 4 punkty oraz miał 8 zbiórek. Nawet Phil Jackson przyznał po meczu, że Fesenko wykonywał dobrą robotę na Andrew Bynumie, który zanotował 11 punktów i 5 zbiórek. Ukrainiec nie unikał też bardzo twardej gry. Po kilku jego faulach na parkiecie leżał Kobe Bryant. Po jednej z takich sytuacji Fesenko rzucił delikatnie piłką w lidera LAL i został za to ukarany przewinieniem technicznym. Po meczu sam przyznał:

It was a stupid way to spend $2,000.

Kobe Bryant zdobył w tym spotkaniu 21 punktów i był najlepszym strzelcem swojego zespołu. Miał też 5 zbiórek i 4 asysty. Kolejny raz jednak na wielkie brawa zasłużył rezerwowy Lamar Odom. Wszedł do gry z ławki i wniósł ze sobą 16 punktów oraz 7 zbiórek. Można powiedzieć, że swoje zagrał Pau Gasol, gdyż Hiszpan zakończył mecz mając na koncie 16 punktów i 9 zbiórek.

Na meczu pojawił się John Stockton wraz z rodziną. Gdy w trzeciej kwarcie został pokazany na telebimie wszyscy kibice w Energy Solutions Arena zgotowali mu owację na stojąco. Szkoda tylko, że legenda Utah musiała patrzeć na porażkę swojego zespołu.

Tymczasem kolejny swój mecz przegrali San Antonio Spurs. Co to oznacza? Tylko tyle, że Los Angeles Lakers jeszcze bardziej się do nich zbliżyli i czeka nas niezwykle pasjonujący finisz w Konferencji Zachodniej.