Dzisiejsze finały czas zacząć!

Tony Parker fot.D. Clarke Evans/NBAE/Getty Images

 

Przed nami wieczór, który niesie ze sobą tylko dwa spotkania. Jednak takie mecze moglibyśmy oglądać co noc i to w dodatku przez jakiś miesiąc albo dwa. Bo to, co zobaczymy dzisiaj wieczorem to tak naprawdę przedsmak tego, co możemy zobaczyć w finałach NBA. Spotkanie lidera Zachodu z wiceliderem Wschodu i mecz drugiej i trzeciej ekipy Western Conference nie trafia się na co dzień. Dlatego przygotujmy co trzeba (wypad do sklepu po orzeszki i napój wskazany) i rozkoszujmy się pięknem koszykówki.

Boston Celtics – San Antonio Spurs

Obie drużyny do połowy sezonu niepodzielnie królowały w swoich konferencjach. Jednak teraz tracą i borykają się z całą masą problemów. Czy sobie z nimi poradzą? Jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że Spurs są całkowicie poza zasięgiem. Mieli najlepszy bilans w lidze i prawie dziesięć zwycięstw więcej od goniących ich Lakers. Teraz wszystko się zmieniło. Przez kontuzje Duncana, Ginobili’ego i Parkera zespół z San Antonio przegrał cztery spotkania z rzędu i będzie musiał ciężko się napracować, żeby nie przegrać po raz piąty. Taka seria nie przydarzyła się im od sezonu 1996-1997 i wszyscy liczą, że Tony Parker, który być może dzisiaj już zagra, poprowadzi drużynę do upragnionego zwycięstwa. Celtowie natomiast przegrali 7 z ostatnich 12 spotkań i spisują się bardzo słabo pod tablicami bez dwóch podkoszowych panów O’Neal. W słabej formie znajduje się też Rajon Rondo, który po przerwie spowodowanej urazem palca rzucił co prawda 22 punkty, ale we wcześniejszych ośmiu spotkaniach zdobywał średnio 6 punktów. Celtowie wygrali sześć z ostatnich ośmiu spotkań między tymi teamami i dzisiaj będą liczyli na podtrzymanie tej passy.

Dallas Mavericks – Los Angeles Lakers

Wydaje się, że w tym sezonie to Dallas znalazło sposób na Lakers. Oba poprzednie spotkania wygrała drużyna prowadzona do boju przez Dirka Nowitzki’ego, a smaczku spotkaniu w Staples Center dodaje fakt, że Mavericks są najlepiej grającą na wyjazdach drużyną w całej NBA. Spotkanie to jednak nie będzie łatwe dla żadnej ze stron. Bitwa o drugie miejsce, bo tak można nazwać ten mecz, może w dużej mierze zależeć od dwóch zawodników – Kobego Bryanta i Shawna Mariona. W ostatnich pojedynkach to właśnie od postawy Mariona w defensywie, i co za tym idzie ofensywy Kobego, zależało bardzo dużo. Lakers będą liczyli na dobry występ ze strony środkowych Gasola i Bynuma, którzy wnoszą do drużyny bardzo dużo. Nowitzki’emu pomoże na pewno Jason Terry, który nie zwykł zawodzić w ważnych spotkaniach. Dlatego nie idźcie do kina na filmową „Bitwę o Los Angeles”, bo ta prawdziwa rozgrywa się dzisiaj w Staples Center.