Szóstkom nie straszne Byki

Byki znalazły pogromcę

 

Świetna- jednak nie do końca patrząc w po meczowe liczby – gra Derricka Rose’a (31pkt/5as/4zb) już nie wystarczyła. Bulls po raz pierwszy od stycznia i porażki z Bobcats, przełknęły gorzką pigułkę jaką jest przegrana na własnym parkiecie. Byczym pogromcą okazała się 6. drużyna Eastern Conference – Sixers.

Będący na wysokiej fali gracze Douga Collinsa (eks szkoleniowca Chicago), którzy w weekend awansowali na pozycję numer 6 na Wschodzie (przegonili Knicks), zagrali mocno zespołowo i mieli aż 6 graczy – z co najmniej 10 punktową zdobyczą (tzw. double figures).

Głównymi bohateremi byli wszechstronni i atletyczni skrzydłowi gości – Thadd Young (21pkt/7zb/4blk) i Andre Iguodala (19pkt/7zb/7as). Ponadto center przyjezdnych – Spencer Hawes (14pkt) trafił trzy istotne w końcówce meczu rzuty, które przypieczętowały 38. wygraną Szóstek w sezonie.

Ważne elementy w grze Sixers to: minimalna (ale zawsze) wygrana deska w United Center (44-42) i mniejsza liczba strat (15 do 17). Szóstki broniły bardzo agresywnie na obwodzie zmuszając Rose’a do strat czy nie dając miejsca gospodarzom do rzutów zza łuku (1/9 w tym elemencie to najgorszy występ Chicago w tym sezonie).

Istotny fakt: główny kandydat do nagrody MVP sezonu – Rose – zaliczył rekord..strat – aż 10!!

Punktowali: Rose 31 (5as), Boozer 15 (9zb), Deng 10 (9zb), Noah 10 (13zb) oraz Young 21 (7zb), Iguodala 19 (7zb, 7as), Hawes 14

Najlepszy występ : Thadd Young (21pkt/7zb/4blk)

Najgorszy występ: Luol Deng (3/11 z gry, 10pkt i brak należytego wsparcia w ataku dla Rose’a)

Wynik: Chicago Bulls – Philadelphia 76ers 85:97 (13:27, 24:26, 27:16, 21:28)