Lakers brną do przodu

New Orleans Hornets (42-32)
19 22 22 21 84
Los Angeles Lakers (53-20)
30 27 17 28 102

Los Angeles Lakers są już w trybie fazy Playoffs. Przynajmniej wskazuje na to ich styl oraz wyniki jakie osiągają.Od All-Star Weekend „Jeziorowcy” nie mają raczej słabszych spotkań. Prezentują formę jaką ich fani od nich wymagają. Ich gra jest jak grożenie palcem czołówce, która w pewnym momencie wyraźnie odskoczyli LAL. Teraz nawet San Antonio Spurs nie może być pewne pierwszego miejsca w Konferencji Zachodniej.

New Orleans Hornets jest kolejną ekipą, która nie sprostała rozpędzonym Lakers. „Jeziorowcy” byli wyraźnie lepsi od swoich rywali. Cały czas kontrolowali przebieg gry.

Lakers tylko początek mieli delikatnie niemrawy, ale szybko zaczęli grać swoje. Maksymalnie prowadzili 18 punktami.

Gospodarzy poprowadził do zwycięstwa oczywiście Kobe Bryant. Zdobył 30 punktów i miał 5 asyst. „Black Mamba”, podobnie jak cały zespół, utrzymuje wysoką formę. Drugą siła, tak jak powinno w założeniu być, został Pau Gasol. Hiszpan zakończył te zawody mając na koncie 23 punkty, 16 zbiórek oraz 4 bloki.

Andrew Bynum zagrał na poziomie 13 punktów i 5 zbiórek. Ten center może nie osiąga kosmicznych statystyk, ale jest naprawdę ważnym elementem układanki Phila Jacksona. Bez niego Lakers mieliby o wiele ciężej.

Kolejny raz nieźle spisał się Ron Artest. Tym razem „Ron Ron” zdobył 11 punktów.

W „szerszeniach” najlepiej poradzili sobie zawodnicy grający bliżej kosza. Emeka Okafor zdobył 14 punktów oraz zebrał 11 piłek. Double-double zanotował również Carl Landry, ale on uzyskał 24 punkty i 10 zbiórek. Pokazał się z dobrej strony. Były zawodnik Sacramento Kings nie zagrał w tym sezonie jeszcze tak dobrego meczu. Bardzo skutecznie wykorzystuje absencję Davida Westa.

Lider NOH, Chris Paul, zagrał chyba trochę poniżej oczekiwań. Uzyskał 10 punktów oraz 9 asyst, a od zawodnika takiego kalibru można raczej wymagać szczyptę lepszej gry.

W tym meczu nie oglądaliśmy jakieś kanonady z dystansu. Każdy z zespołów zanotował 3/17 za trzy, co daje niecałe 18%. Po stronie gości najczęściej próbował Marco Belinelli, ale skuteczność 1/7 w tym elemencie nie robi wrażenia. W Lakers 1/6 za trzy miał Kobe Bryant, ale Ron Artest miał 1/1 i to jedyny zawodnik w tym meczu, który nie pomylił się rzucając z dystansu. Tylko raz próbował, ale liczy się 100% ;).

Lakers mają przed sobą jeszcze dziewięć spotkań. Po tym czasie sezon regularny zostanie zamknięty. Ciekawe co nam „Jeziorowcy” jeszcze zaprezentują…