Liczby i nagrody dnia – 25 marca

New Jersey Nets nie mogli znaleźć odpowiedzi na Dwighta Howarda i Hidayeta Turkoglu, dzięki czemu Magicy kontynuują swoją serię wygranych. O tym meczu przeczytacie w dzisiejszych 'Liczbach i nagrodach’.

5

Orlando Magic dzisiejszej nocy pokonali New Jersey Nets 95:85. Nie było to dla graczy z Florydy jakieś nadzwyczajne zwycięstwo, ale ich serię zwycięstw przedłużyło – owy 'streak’ ma na koncie już pięć wygranych z rzędu i choć rywale, z którymi mierzyli się Magicy, nie należeli do contenderów (Bucks po dogrywce, Nuggets po buzzer-beaterze Nelsona, Cavs, Knicks i teraz Nets), to taka seria niezależnie od rywali z pewnością podbuduje podopiecznych Stana van Gundy’ego przed play-offami, które zbliżają się wielkimi krokami. Do końca sezonu Orlando zostało jeszcze 9 spotkań. Najtrudniejsze z nich były klub Marcina Gortata rozegra 10 kwietnia z Bulls. W pozostałych ośmiu Magicy są faworytami, jeżeli nie zdecydowanymi faworytami. Jest szansa na dobry finisz sezonu regularnego i jeśli Magic osiągną ten cel, wówczas ich morale przed fazą posezonową będą znacznie lepsze.

Tam, w pierwszej rundzie czekają na nich najprawdopodobniej Jastrzębie z Atlanty. Szansę na piąte miejsce mają też 76ers, którzy nie są wygodnym rywalem dla nikogo. Magicy z pewnością za przeciwników w pierwszej rundzie wolą mieć Hawks, których w zeszłym roku w drugiej rundzie pogrążyli sweepem. Serię z Philadelphią Orlando także wygrałoby, jednak podopieczni Douga Collinsa postawiliby trudne warunki i Magicy z pewnością woleliby, by Szóstki w pierwszej rundzie zmierzyły się z Celtics czy Heat.

W drugiej rundzie czekać będą Chicago Bulls, którzy najpewniej utrzymają pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej, a w pierwszej rundzie nie dadzą szans Indianie Pacers. I tu Orlando Magic napotyka dużą przeszkodę.

Choć przed sezonem nikt nie typował Bulls jako groźnego rywala dla Celtics, Heat czy Magic, przynajmniej nie w tym sezonie, to jednak Byki swoją grą udowodniły coś innego – już w tym sezonie mogą rozpocząć dynastię. W takiej serii oczywiście dominować będzie chciał Dwight Howard (dziś 21 pkt, 14 zb), ale czy Bulls pozwolą mu na to? Wszak oni, w przeciwieństwie do Heat czy nawet Celtics (nie wierzę by JO był na play-offs zdrowy, a Nenad Krstić nie nadaje się na Howarda), mają więcej niż jednego solidnego obrońcę na Supermana. Joakim Noah z Omerem Asikiem już w ostatnim starciu między obiema ekipami udowodnili, że Howard wcale nie musi mieć z nimi łatwo, a jest jeszcze Kurt 'Big Sexy’ Thomas. Nawet, jeśli Howard zignoruje ten fakt (a robił już to, zaliczając wielkie występy przeciwko Bostonowi z Perkinsem czy Lakers), to sam nic nie zdziała. Tam, w play-offach, będzie potrzebna co najmniej solidna druga opcja. Na taką wyrasta Jameer Nelson, ale musi stać się bardziej regularny. Dzisiaj zdobył tylko 2 punkty, bo w drugiej kwarcie opuścił parkiet ze skręconą kostką, jednak wygląda na to, że nie jest to poważny uraz. Na parkiet jednak nie powrócił, więc Stan van Gundy dał więcej minut Gilbertowi Arenasowi. Efekt? 1-12 z gry, 2 punkty w 27 minut. Żenada.

Może Hedo Turkoglu odnajdzie się w play-offs i przypomni sobie, co robił dwa lata temu wprowadzając razem z Howardem Magic do finału? Może. Póki co możemy prognozować z jego obecnych występów, a jako, że Turek zdobył dziś 20 punktów (8-11 FG) i 13 zbiórek bez ani jednej straty, fani Magików mają nadzieję na jego powrót do wielkiej formy, której ostatnio nie było widać.

Taką drugą opcją w ataku mógłby być też Jason Richardson (16 pkt), bo przecież taką samą funkcję pełnił w zeszłorocznych Suns. Jak pamiętamy, Słońca poległy dopiero w finale konferencji. Wtedy jednak J-Rich grał z prawdziwym rozgrywającym, i to jakim – Steve Nash od zawsze słynął z czynienia swoich kolegów lepszymi. Złośliwi twierdzą, że Kanadyjczyk lepszymi nie czyni tylko kolegów z drużyny, lecz także przeciwników, co miało być aluzją do jego nie najlepszej obrony. Wracając do Richardsona – w Orlando jest skazany na współpracę z Jameerem Nelsonem, który rozgrywającym bynajmniej nie jest. Nelson jest strzelcem, jednak został obdarowany zbyt małą liczbą centymetrów, dlatego gra na 'jedynce’.

14 punktów zdobył Brandon Bass, a 15 punktów i 9 zbiórek dodał zastępujący go i Dwighta Howarda Ryan Anderson. Podoba mi się obsada pozycji numer '4′ w Orlando, jednak Anderson w żadnym wypadku nie jest środkowym – ani wzrostem (6-10), ani stylem gry (często używany 3-point range). Na piątce gra z przymusu, co do tej pory się sprawdza. Z tego też powodu Otis Smith zaprzestał poszukiwań rezerwowego środkowego. Zobaczymy, czym poskutkuje to w play-offs. Nie zmienia to faktu, że lubię Ryana Andersona i doceniam jego starania.

Aż sześciu graczy Nets miało double-digits, jednak grali oni bez lidera. Deron Williams nadal pauzuje z powodu kontuzji, a Brook Lopez miał utrudnione zadanie będąc bronionym przez Howarda. Zdołał uzbierać 10 punktów. Tyle samo na koncie mieli Sasha Vujacic i Travis Outlaw. Najlepszym strzelcem Siatek był Anthony Morrow (19 pkt), a odpowiednio 15 i 14 oczek dodali Jordan Farmar i Kris Humphries. Farmar rozdał także aż 16 asyst i z pewnością wykorzystuje szansę, jaką dał mu Deron Williams i jego kontuzja. Z kolei Kris Kardashian Humphries dodał do swojego dorobku 10 zbiórek.

Orlando Magic faulowali dziś tylko siedmiokrotnie, co jest rekordem ich organizacji. Nets tylko sześć razy stawali na linii rzutów wolnych – to liczba trzy razy mniejsza od wszystkich rzutów osobistych samego Dwighta Howarda. Taktyka 'hack-a-Howard’ przyniosła jakieś efekty, bowiem najlepszy środkowy w lidze trafił tylko siedem wolnych.

Nagrody dnia

MVP: Dwyane Wade – 39 pkt, 11 zb, 8 ast, 3 stl, 5 blk (!), LeBron James (MIA) – 32 pkt, 10 zb

Drugie miejsce: Monta Ellis – 27 pkt, 10 ast, 4 stl, Dorell Wright (GSW) – 26 pkt

 

Najlepszy występ w przegranym meczu: Anthony Randolph (MIN) – 24 pkt, 15 zb

Drugie miejsce: Mo Williams (LAC) – 30 pkt, 6 ast

 

Rookie of the Day: DeMarcus Cousins (SAC) – 18 pkt, 14 zb

Drugie miejsce: Blake Griffin (LAC) – 22 pkt, 6 zb

 

Sixth Man of the Day: Chris Andersen (DEN) – 17 pkt, 11 zb, 7-7 FG (świetny mecz!)

Drugie miejsce: Lou Williams (PHI) – 24 pkt, 5 zb

 

Piątka dnia: Dwyane Wade – Monta Ellis (Bryant) – LeBron James (Dorell Wright) – JJ Hickson (Anthony Randolph) – Andrew Bogut

 

Antypiątka dnia: Steve Nash – Gilbert Arenas – Eric Gordon – Andrea Bargnani – Robin Lopez

 

Najlepsi

punkty: Dwyane Wade (39)

zbiórki: Andrew Bogut (17)

asysty: Jordan Farmar (16)

przechwyty: Russell Westbrook (5)

bloki: Chris Andersen, Dwyane Wade (5)