Zieloni Knicks rozstrzelali Grizzlies na obwodzie

Nie udał się rewanż Memphis Grizzlies za zeszłotygodniową porażkę z New York Knicks. Tym razem gospodarze  wygrali w Madison Square Garden dzięki niesamowitej skuteczności w rzutach z dystansu.


Memphis Grizzlies(37-32) 29 22 23 25 99
New York Knicks (35-32) 29 30 33 28 120

Knicks musieli wygrać to spotkanie bo walczący z nimi o szóstą lokatę w konferencji 76ers mają już taki sam bilans. W poprzednim tygodniu obie ekipy spotkały się w Memphis gdzie Knicks wygrali dzięki rzutowi Carmelo Anthony’ego w ostatniej sekundzie. Tym razem NYK wyszli na parkiet w nietypowych zielonych koszulkach z powodu Dnia Świętego Patryka.

Do pierwszej piątki nowojorczyków powrócił Jarred Jeffries (5 pkt., 6 zb., 2 ast., 2 prz.) w zamian za Ronny’ego Turiafa. Zmiana ta miała na celu powstrzymania Zacha Randolpha, który w ostatnim spotkaniu obu zespołów niszczył pod koszem zawodników gości. Jeffries miał za zadania odcinanie podań do Z-Bo oraz twarda grę w obronie kiedy Zach dostawał piłkę na post-up. Rzeczywiście na początku pierwszej kwarty udawało mu się to bardzo dobrze w czym pomagał mu Amare Stoudemire (16 pkt., 9 zb.). Randolph nie miał zbyt wielu okazji dogrania jeden na jeden.

Sytuacja ta jednak nie trwała długo i w połowie kwarty silny skrzydłowy Grizz zaczął grać odważniej i z większą energią czemu wysocy gracze Knicks nie dawali rady. Po 12 minutach na tablicy widniał wynik po 29. Świetne zawody rozgrywał Carmelo Anthony (28 pkt., 10-18 FG), który w tym czasie rzucił 15 „oczek”.

Druga kwarta rozpoczęła się od dwóch „trójek” Toneya Douglasa, ale goście szybko odpowiedzieli runem 8-0 i wyszli na prowadzenie 41-39. Zupełnie niewidoczny na boisku był ciągle Amare Stoudemire, którego do piłki nie dopuszczali Randolph i Marc Gasol (7 pkt., 6 zb., 2 blk.). W drużynie Mike’a D’Antoniego było jednak wtedy dwóch liderów. Carmelo Anthony i Toney Douglas. Po kolejnym trafieniu zza łuku tego drugiego i runie 12-3 Knicks prowadzili 51-44, a pierwszą połowę wygrali 59-51. W końcówce bardzo aktywny po obu stronach parkietu był Jeffries. Wymusił faul w ataku, blokował i zdobywał punkty. Pierwszy raz można powiedzieć, że spełnił swoja rolę w zespole. Zebrał kilka ważnych piłek i przede wszystkim doskonale bronił. Mimo 21 zbiórek Memphis przy tylko 13 NYK to gospodarze byli lepsi. Przyjezdni nie zdobywali w tym meczu łatwych punktów. Melo po dwóch kwartach miał na koncie 19 punktów, a Douglas 17 w tym pięć na sześć trafionych rzutów za trzy.

Trzecia odsłona to całkowita dominacja Knicks. 12 punktów zdobył w tym okresie zawodzący dotychczas Chauncey Billups (18 pkt., 8 ast., 5-9 FG), a cały zespół trafił aż siedem rzutów zza łuku w czym brylował dalej Douglas (29 pkt., 9-12 3P) grający przy pierwszym rozgrywającym na dwójce. Przewaga miejscowych rosła w bardzo szybkim tempie. Po trafieniu z szóstego metra STATA było 64-53. W jednej z kolejnych akcji zdenerwowany nie odgwizdanie ewidentnego faulu Sam Young (11 pkt., 3 zb.) otrzymał przewinienie techniczne i po rzucie wolnym Billupsa było 68-56. Seria byłego gracza Nuggets wzrosła do siedmiu punktów z rzędu i po chwili było 75-60.

Były to decydujące momenty tego spotkania. Zupełnie nie istniał w ataku Zach Randolph (14 pkt., 6 zb.), który był dokładnie kryty przez Jeffriesa. Dodatkowo kiedy tylko dostawał piłkę doskakiwał do niego któryś z niskich graczy Knicks. Podwajany Zach zmuszony był do szybkiego oddawania piłki do partnerów, którzy nie byli także zbyt dobrze dysponowani. Brak Rudy’ego Gaya zaczyna odbijać się coraz większą czkawką na Grizzlies tym bardziej, że żadnego zagrożenia dla obrony rywali nie ma ze strony teoretycznie drugiej opcji ofensywnej O.J. Mayo (23 min., 2 pkt., 1-7 FG).

Wynik na koniec kwarty ustalił Toney Douglas trafiając jeszcze dwie „trójki”. Prowadzenie 92-74 dawało Knicks bardzo dużą swobodę przed ostatnimi dwunastoma minutami. Co prawda Memhis po trafieniu za trzy Battiera (11 pkt., 5 zb., 3 ast.) zmniejszyli straty do 96-84, ale natychmiastowa odpowiedź Amare i za chwilę rzut za trzy Fieldsa (8 pkt., 3 zb., 3-10 FG) pokazały kto jest lepszy w tym meczu.

Końcówka spotkania to ściganie się z rekordami organizacji z Nowego Jorku w ilości rzutów za trzy. Ostatecznie cała drużyn trafiła 20 takich prób na 36 co jest nowym najlepszym wynikiem w ich historii. Indywidualny wynik śrubował także Douglas, ale zakończył na wyrównaniu wyniku sprzed lat Latrella Sprewella i Johna Starksa czyli dziewięciu celnych rzutach zza łuku. Pomimo, że goście zebrali więcej piłek (41-35) i zdobyli 42 punkty z pomalowanego to właśnie skuteczna egzekucja z dystansu przeważyła szalę na korzyść gospodarzy. Grizz trafili tylko 4 z 12 „trójek”.

Na wyróżnienie wśród pokonanych zasługują jedynie Mike Conley (16 pkt., 6 ast., 4 zb.) oraz rezerwowy Darrell Arthur (15 pkt., 7 zb., 4 ast.), który większość ze swoich punktów zdobył po rzutach z piątego metra naprzeciwko kosza. Zawodnik ten od kilku gier znajduje się w wysokiej dyspozycji i w marcu notuje średnio 13 punktów i 5 zbiórek.

Grizzlies: Z. Randolph 14, S. Young 11, M. Gasol 7, T. Allen 14, M. Conley 16 – S. Battier 11, L. Powe 7, D. Arthur 15, G. Vasquez 2, I. Smith 0, O.J. Mayo 2.

Knicks: C. Anthony 28, A. Stoudemire 16, J. Jeffries 5, Ch. Billups 8, L. Fields 8 – R. Mason 6, R. Turiaf 1, T. Douglas 29, S. Williams 9.