Brandon Roy nie daje o sobie zapomnieć

Portland Trail Blazers wygrali 104-101 z Dallas Mavericks dzięki punktom Brandona Roya w decydującym momencie ostatniej kwarty.


Dallas Mavericks (47-20) 32 24 24 21 101
Portland Trail Blazers (38-29) 29 24 29 22 104

Mavericks po czwartej porażce w ostatnich sześciu meczach oddali drugie miejsce w Konferencji Zachodniej Los Angeles Lakers. We wczorajszym meczu ani Mavs ani Blazers nie byli w stanie osiągnąć większej przewagi niż osiem punktów i decydująca o losach spotkania okazała się końcówka. Jej bohaterem został Brandon Roy, który jeszcze w styczniu przeszedł artroskopię kolana i mało kto wierzył w jego szybki powrót na parkiet. Tymczasem Roy świetnie odnajduje się w roli pierwszego rezerwowego Portland i wydatnie pomaga zespołowi piąć się w górę tabeli na zachodzie.

Roy (21 pkt., 9-17 FG) zdobył cztery punkty z rzędu od stanu 100-99 dla Blazers i zapewnił drużynie ważne zwycięstwo. Mavericks dodali jeszcze do swojego konta dwa „oczka” Dirka Nowitzkiego (28 pkt., 11 zb.) z rzutów wolnych, ale w ostatnich sekundach to właśnie Niemiec spudłował rzut za trzy, który mógł wyrównać stan meczu.

Mecz rozpoczął się świetnie dla Dallas, którzy trafili pierwszych jedenaście rzutów z gry. Blazers mimo gorszej skuteczności nie zostawali daleko w tyle stąd po pierwszej kwarcie wynik 32-29 dla gości. Mavs w tym czasie trafili aż 73,7% rzutów. Gracze trenera Carlisle’a największe prowadzenie zanotowali w trzeciej kwarcie (71-63) po pięknym pick&rollu Jasona Kidda (1 pkt., 14 ast.) z Tysonem Chandlerem (12 pkt., 5 zb.) zakończonym efektownym dunkiem tego drugiego. Gospodarze szybko złapali rytm głównie dzięki Royowi i LeMarcusowi Aldridge’owi (30 pkt., 8 zb.), który mimo swoich gabarytów doskonale biega do szybkiego ataku. To właśnie okazało się główną bronią Blazers w tym meczu. 48 punktów zdobytych po kontrach pokazuje jak szybko potrafi grać zespół z Portland. Ma to swoje podłoże także w zmianie w pierwszej piątce zespołu gdzie Marcusa Camby’ego (2 pkt., 8 zb., 4 blk.) zastąpił niższy i  szybszy Gerald Wallace (8 pkt., 5 zb., 2 prz.). Po runie 17-9 na koniec kwarty Roy i spółka prowadzili 82-80.

Mavs trafili w tym spotkaniu niesamowite 59.7% rzutów z gry (40-67 FG). Zastanawiać może w jaki sposób przegrali więc ten mecz kiedy gospodarze trafili 40 z 85 rzutów (47.1 %). Otóż podopieczni Nate’a McMillana zebrali aż 15 piłek w ataku z czego mieli mnóstwo szans na ponowienia. Blazers zdobyli 22 punkty drugiej szansy, które decydowały o losach tej rywalizacji. Gorsza gra na tablicach spowodowana była mniejszą niż zawsze walecznością Chandlera i brakiem Brandona Haywooda.

Mavericks: S. Marion 18, D. Nowitzki 28, T. Chandler 12, J. Kidd 1, R. Beaubois 16 – J. Terry 14, B. Cardinal 0, D. Stevenson 5, J.J. Barrea 5, I. Mahinmi 2.

Blazers: L. Aldridge 30, N. Batum 5, G. Wallace 8, A. Miller 8, W. Matthews 18 – M. Camby 2, B. Roy 21, R. Fernandez 12, P. Mills 0.

Komentarze do wpisu: “Brandon Roy nie daje o sobie zapomnieć

  1. Roy w kilku akcjach naprawdę świetnie się zachował. Co do całego Portland to coś czuję, że będą podczas tegorocznych Playoffs prawdziwym czarnym koniem ;).

    Pozdrawiam

  2. nie wykluczone Mac. trudno się nie zgodzić po transferze Wallace’a i powrotach graczy z rehabilitacji – Camby i Roy.

Comments are closed.