Bykom nie straszny Żar Miami

Trzecia wygrana Bulls z Heat; 4. porażka z rzędu Heat!

Los Bulls okazali się lepsi od El Heat podczas konfrontacji w American Airlines Arena na Florydzie.  Nazwy na koszulkach odnosiły się do bitwy o Alamo, podczas rewolucji teksańskiej (wielką rewolucję zrobili tego wieczoru Lakers Ostrogom w..Alamodome!!)

Bohaterem drużyny przyjezdnej okazał się Luol Deng, który najpierw trafił rzut z dystansu, a potem trzy z czterech wolnych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Anglik zebrał piłkę po swoim drugim i niecelnym osobistym, ponownie będąc faulowanym.

Akcje Denga przypieczętowały czwartą z rzędu porażkę gospodarzy i dały przyjezdnym drugą lokatę we wschodnim wyścigu o play off!

Wcześniej Byki do boju prowadził Derrick Rose, jeden z głównych kandydatów do tytułu MVP sezonu regularnego. Point guard z Chicago ustrzelił w tym spotkaniu 27 oczek, zostawiając w tyle dwie większe gwiazdy jak LeBron James i Dwayne Wade.  Ogólnie wielka trójca zaliczyła 69 punktów, ale w finałowej minucie nie potrafiła sforsować obrony gości spod znaku Toma Thibodeau.

O mały włos ta sztuka przebicia byczego muru obronnego nie udała się cichemu i niedoszłemu bohaterowi końcówki Mario Chalmersowi. Playmaker trafił najpierw rzut za trzy po asyście Jamesa, a później wykorzystał moment nieuwagi Byków i przedarł się pod kosz, dodając dwa oczka (łącznie 11pkt).

Niechlubnym graczem Heat został Mike Miller, który podczas swoich 31minut, nie trafił żadnego rzutu z pięciu oddanych w grze. Była gwiazda Magic i Grizzlies nie popisała się w końcowych trzech minutach meczu, najpierw pudłem z prawego skrzydła (zza łuku), a następnie faulem na Dengu (po niecelnym wolnym). Bez punktu został też najnowszy nabytek Heat – Mike Bibby.

Kluczowa dla losów spotkania okazała się druga połowa spotkania, wygrana przez gości 47 do 37. W obcej hali gracze gości zebrali o 6.piłek więcej (36-30) i złapali jedną mniej stratę (15-16). W wygranej nie przeszkodził im gorszy dzień i brak miejsca przy rzutach zza linii 7,24 m (3/14).

Czy w Miami nadszedł już czas na powrót na stołek trenerski, słynnego managera klubu Pata Riley’a?

Wynik: Miami Heat – Chicago Bulls 86-87

Najlepsi strzelcy: James (26), Wade (23), Bosh (20) oraz Rose (27), Deng (18), Boozer (12pkt/10zb).

Komentarze do wpisu: “Bykom nie straszny Żar Miami

  1. Heat mają wyraźny problem z końcówkami swoich spotkań. Chyba sami nie wiedzą, kto ma rzucać w decydującym momencie.

Comments are closed.