Czterdzieści do dziewięciu zrobiło różnicę

Pamiętam dobrze spotkanie z Miami, kiedy Paul Millsap zrobił różnicę i w samej końcówce czwartek kwarty rzucił Żarowi trzy trójki..niwelując całą przewagę rywali. W dogrywce Jazz-mani wygrali. Chyba każdy z nas ma w pamięci też zeszłotygodniowy pojedynek zespołu Erika Spoelstry z drużyną Mike’a D’Antoniego.

Podejmujący wówczas Knicksów gospodarze mieli na swoim koncie zapas 17 oczek, a mimo tego przegrali swoje spotkanie. Bliżej śledzący spotkania Heat mogą naliczyć, co najmniej 5 takich spotkań, kiedy ich pupile prowadzili różnicą, co najmniej 10 oczek, a w końcu schodzili z parkietu jako pokonani!

Nie inaczej było w derbach Florydy, gdzie pretendujący do najlepszej drużyny na Wschodzie – LeBron, Dwayne i Chris – dostali zimny prysznic na swoje głowy.

Magicy przegrywali podczas trzeciej odsłony różnicą 24 punktów!

Następnie nastąpił drugi największy come back w historii teamu z Orlando. Podopieczni Stana Van Gundy’ego za sprawą świetnej postawy Jasona Richardsona (11 pkt z 24 w całym meczu rzucił podczas runu), znów dobrej gry w drugiej części meczu (zupełnie jak z Knicksami, dodał 12 z 16 oczek) Jameera Nelsona, Ryana Andersona (15pkt) i kulejącego dosłownie Gilberta Arenasa (11pkt i 2×3 punkty podczas czwartej kwarty) zanotowali rekordowy w tym sezonie stan 40 do 9.

Jay Richardson trafił w tym meczu 6 z 8 rzutów za trzy punkty!

Drużyna z Orlando trafiła po przerwie 9 z 14 prób zza łuku. Dzięki postawie MVP lutego, Dwighta Howarda (14pkt/18zb/5blk/5as) wygrała też deskę 39-37, odnosząc przy tym 40. zwycięstwo w bieżącym sezonie.

Ostatnie dwie kwarty to demolka punktowa przyjezdnych w stosunku do gospodarzy 50-23!

Mimo, że LeBron James (29pkt/6zb) i Dwayne Wade (28pkt) dominowali do przerwy dając swojej drużynie 18-punktową zaliczkę (63-45) to ich gra diametralnie odmieniła się po przerwie. Obaj trafili tylko 3 z 13 prób z gry podczas finałowych 24 minut. W dodatku w ostatniej kwarcie nie trafiał żaden z nich! Flash miał skuteczność 0/4 a LBJ 0/2..

Domownikom nie pomógł też debiut w składzie Mike’a Bibby’ego. Przybyły z Atlanty, z chwilowym przystankiem w stolicy USA zawodnik, trafił jedną z trzech prób zza łuku i asystował trzykrotnie. Rozegrał 19 minut. Wcale nie lepszy okazał się starter gospodarzy – Mario Chalmers. Rozgrywający oddał aż 11 prób rzutów z gry trafiając zaledwie 2 (6pkt). nie popisywał się również Chris Bosh. 5/15 z gry i 33% skuteczność oznaczało zbyt mało i doprowadziło Heat do 18. porażki w sezonie.

Heat tym spotkaniem rozpoczęli serię 4. ciężkich spotkań, spotkań prawdy, a następne przystanki to Spurs, Bulls (walka o drugą lokatę na Wschodzie), Blazers i Lakers (wielki rewanż za gwiazdkowy meeting). Gracze Stana Van Gundy’ego mają też spotkania przeciwko Chicago i Portland, ale potem ich grafik schodzi na lżejsze drużyny: Kings czy Warriors.

Miami Heat – Orlando Magic 96:99
Najlepsi strzelcy: L.James 29, D.Wade 28, C.Bosh 13 oraz J.Richardson 24, J.Nelson 16, R.Anderson 15

Komentarze do wpisu: “Czterdzieści do dziewięciu zrobiło różnicę

  1. jak dla mnie Magia wraca do gry o top3 na Wschodzie.długo trwało zgrywanie ale mecze z N.Y.i Miami podbudowały Dwighta i spółkę

  2. To fakt. Jeszcze wyjść z takiego minusa do przerwy. Dziś Miami sobie odbije, LeBron będzie jak dynamit po tej „magicznej” nocy.

  3. fajnie by bylo jakby dwight dostal mvp daje z siebie chyba najwiecej sposrod innych kandydatow i jego gre oglada sie fenomenalnie szkoday tylko ze to center i nie za bardzo sie przydaje w ciasnych koncowkach

  4. widać,że Nelson i J.Rich są w gazie.pytanie jak długo utrzymają formę?na pewno SVG więcej znów korzysta z ławki.jednak na dziś nie możemy jeszcze gdybać o nich w perspektywie p.o..ale jakby wygrali z Bykami,wówczas dałoby to do myślenia najlepszym

  5. żeby cokolwiek o nich powiedzieć trzeba poczekać na mecz z 'prawdziwymi’ zespołami jak Lakers, C’s czy Spurs

Comments are closed.