Sam na sam z koszem: trenerze, nie lubimy cię

Autor: Piotr Kolanowski

Po All-Star Weekend i szaleństwach transferowych czas na Sam na Sam z Koszem. Tym razem o tym, kto jest nowym królem w Cleveland, dlaczego John Kuester nie zostanie na długo w Detroit i czyja matka może paść kolejną ofiarą jak zawsze jurnego Delonte Westa.

Umarł król, niech żyje król!

Jestem nowym królem Cleveland – miał powiedzieć obchodzący w piątek swoje 25. urodziny Daniel Gibson z Cavs podczas wydanego z tej okazji przyjęcia. Słowa te miały podobno rozwścieczyć ex-króla tego miasta, LeBrona Jamesa I. Obaj panowie wymieniali potem kąśliwe uwagi pod swoim adresem za pomocą kont na Twitterze. Ostatecznie obaj dalej są kumplami. Przynajmniej oficjalnie.

Nie jest to jednak pierwsze starcie między niedawnymi kolegami z gry w Cavaliers. Ich stosunki znacząco się ochłodziły przy okazji pamiętnej wizyty Miami Heat w Ohio, kiedy James kilkukrotnie wygłaszał różne nieprzychylne komentarze w stronę ławki rezerwowych Cavs. „Boobie” – lub jak kto woli „Cycu” – ponoć mu tego nie zapomniał.

Słów kilka o liderze L.A. Blakers

Wprawdzie temat już nieco nieświeży, niczym kotlet sprzed tygodnia, ale jednak wspomnę jeszcze co nieco o niedawnym konkursie wsadów. Wielu go krytykowało, chociaż ciężko nie zgodzić się z opinią, że i tak było lepiej niż w poprzednich latach. Fakt, że finałowy wsad pozostawił po sobie – przynajmniej u niektórych – pewien niesmak. Czemu nie nad autem, ale zaledwie nad maską? Ale ok, w końcu sam przeskoczyłbym najwyżej 3 skrzynki piwa. Nie nienawidźcie jednak Blake’a Griffina, bo będzie Wam z tym źle. Z dwojga złego, on przynajmniej nie bał się wziąć udziału w konkursie.

No i Javale McGee naprawdę dał radę. Jeśli chcieliście zobaczyć coś nowego, to nie powinniście czuć się zawiedzeni. Tak przy okazji przeglądania filmików z nim w roli głównej na Youtube, zauważyłem sporo komentarzy dotyczących jego matki. Nie tylko apropo jej pocałunku (a raczej cmoknięcia w usta) z Juliusem Ervingiem. Sporo osób – zapewne amatorów szerokich afroamerykańskich bioder – uważa po prostu, że… to całkiem niezła kobitka. Nie brakuje zatem uwag, a raczej życzeń, aby Javale nigdy nie zagrał w jednej drużynie z Delonte Westem.

Prywatnie w kategorii „hot milf” i tak bezkonkurencyjna jest dla mnie Sofia Vergara, chociaż to jednak już nieco inna kategoria wiekowa niż blisko 50-letnia Pamela McGee.

Trash talking

– Zagrał dziś całkiem nieźle. Ale jego rzut jest okropny – Scottie Pippen na temat Justina Biebera (wczoraj celebrował 17.urodziny) po meczu Celebrities jeszcze przy okazji All-Star Weekend.

Twój szczęśliwy numerek to…

Przy okazji ostatnich transferów sporo zawodników zmieniło nie tylko barwy, ale także numery na koszulkach. Kilka z nich ma dosyć ciekawe uzasadnienie:

5 – Z takim numerem w Oklahomie będzie występował Kendrick Perkins. Skąd ta zmiana? Dotychczasowy nr 43 jest bowiem zastrzeżony. I tu ciekawostka – wycofano go oczywiście jeszcze w czasach Seattle Supersonics na cześć Jacka Sikmy.

Ciekawostka nr 2: Gary Payton już dawno zapowiedział, że nie zgodzi się na wycofanie swojego numeru w OKC, ponieważ nigdy tam nie występował.

8 – To z kolei wybór innego nowego gracza Thunder, Nazra Mohammeda. Będziecie pewnie bardzo zaskoczeni jak przeczytacie skąd taki pomysł. Mohammed chce po prostu grać z ósemką dla swojego wieloletniego kumpla jeszcze z czasów gry na uczelni Kentucky, Antoine’a Walkera. Co ciekawe obecny gwiazdor D-League grał akurat w barwach Wildcats nie z nr 8, a 24.

85 – Nie „prezydencka jedynka”, ani też nr 5 pamiętający jeszcze czasy występów na uczelni UCLA. Baron Davis będzie grał dla Cavs z tą dość nietypową liczbą pod nazwiskiem i bynajmniej nie jest to rok jego urodzenia, jak chociażby w przypadku Nicolasa Batuma w Portland czy do niedawna Semih Erdena w Bostonie. Skąd ta rewolucyjna zmiana? Davis chce po prostu uhonorować swój rodzinny dom w L.A., a raczej nr ulicy, na której się znajduje. Przyznacie, że ciekawy pomysł.

00 – Miało być o Mike’u Bibby’m, ale jak wiadomo, sprawa jest już nieaktualna. Można jedynie przypuszczać, że fakt, iż nr 10 jest w Waszyngtonie zastrzeżony dla Earla Monroe miał również choćby minimalny wpływ na wykupienie kontraktu. Wszak Bibby nosił nieprzerwanie na plecach dziesiątkę jeszcze od czasów liceum.

8Deron Williams zostaje przy swoim. Szczęśliwi i nieco bogatsi zatem ci kibice Nets, którzy mają jeszcze w szafach koszulki Terrence’a Williamsa.

Skandal w Detroit

Nie ma co ukrywać – gracze Pistons nie przepadają za swoim trenerem. Sytuacja w ostatnich tygodniach stała się niezwykle napięta. Weterani z Detroit dają na każdym kroku do zrozumienia Johnowi Kuesterowi, że go nie szanują. W ostrych wypowiedziach przoduje oczywiście Rip Hamilton. Sytuacja sięgnęła zenitu podczas wyjazdowego meczu z 76ers, kiedy Kuester grał ledwie sześcioma zawodnikami. Reszta zespołu została niejako odsunięta od spotkania za opuszczenie treningu.

Opuścić przedwcześnie mecz musiał za to sam trener Kuester po otrzymaniu drugiego przewinienia technicznego. Widok śmiejących się z całej sytuacji Tracy’ego McGrady’ego oraz Bena Wallace (obaj również byli w grupie ”strajkujących”) był… Zabawny? Niesmaczny? Żenujący? Sami zdecydujcie.

Sędzia też człowiek i czuje tak jak my

Tommy Nunez Jr. nie wystąpi już do końca sezonu. Doświadczony arbiter doznał kontuzji ścięgna w niedzielnym spotkaniu między Spurs i Grizzlies. Rzadko się to zdarza i właściwie tylko dlatego o tym napisałem.

Made in China sucks

Był już odklejający się nr na koszulce Amare’a Stoudemire’a, niedawno mieliśmy błąd w nazwisku Andray’a Blatche (Baltche), a teraz to samo spotkało Jasona Smitha (Smihta) z Hornets przy okazji niedzielnego meczu z Houston Rockets. Chyba oddanie przez NBA Chińczykom całkowitej władzy przy produkcji koszulek dla zawodników nie było najlepszym pomysłem. Bo trzy bardzo poważne wpadki „odzieżowe” w podobno najlepszej lidze świata w jednym sezonie to chyba nawet o trzy za dużo.

Mike Fratello nowym trenerem męskiej reprezentacji Ukrainy

Jak się chce to jednak można! Ukraina pojedzie na EuroBasket z nowym szkoleniowcem o – jakby nie było – uznanym nazwisku. Czekamy teraz na ruch ze strony PZKosz.

Bo wszystkie Kendricki to porządne chłopaki

Kendrick Perkins robi wrażenie chyba najbardziej ponurego gracza w lidze. Rzeczywistość jest jednak podobna zupełnie inna. Tak przynajmniej twierdzi Nate Robinson. Ex-mistrz wsadów udzielił niedawno wywiadu dla dziennika The Oklahoman, w którym wypowiadał się na temat ”Perka” w samych superlatywach. Mówił m.in. o tym jak ciężko pracował, aby wrócić do gry po poważnej kontuzji. Podczas jednego z treningów w okresie rehabilitacji Perkins miał zaproponować Nate’owi, aby ten się do niego przyłączył. Wciąż kontuzjowany Kendrick miał ponoć dać nieźle w kość Robinsowi podczas zajęć na basenie. Nate przyznał, że niewiele brakowało, a po prostu utonąłby ze zmęczenia…

Ciekawa jest też anegdota z pierwszego treningu Perkinsa w nowym zespole. – Kiedy przychodziłem na salę nie miałem jeszcze nowych butów. Miałem ze sobą tylko parę tych, w których występowałem w barwach Celtics. Chłopaki powiedzieli mi, że nie mogę w nich wejść, więc zdjąłem je i od razu wyrzuciłem do kosza. Później wciąż mi dokuczali i podawali mi zieloną piłkę lekarską. Na razie nie mogę patrzeć na ten kolor. Boston to ostatnia rzecz o jakiej teraz myślę – powiedział nowy center Thunder.

Akcja tygodnia?

Może i blok Amar’e Stoudemire’a na LeBronie Jamesie nie był jakoś szczególnie efektowny, ale wiąże się z nim pewna ciekawostka. Był to bowiem dopiero trzeci przypadek w karierze Jamesa, kiedy został zablokowany w decydującym momencie meczu (czwartej kwarty lub dogrywki). Pozostali dwaj pogromcy LBJ’a w „money time” to Joakim Noah oraz Samuel Dalembert. Oba przypadki miały miejsce w kwietniu 2008 r. Ciekawe, prawda?

Źródło: Sportowe Fakty