Bohater i antybohater tygodnia (18)

BOHATER TYGODNIA:


Channing Frye – Phoenix Suns ma ostatnio za sobą dwa prawdziwe dreszczowce. Obydwa jednak wygrali i to po dogrywkach. Takie okoliczności aż się proszą na narodziny prawdziwego bohatera. „Słońca” się doczekały i został nim Channing Frye. Najpierw przeciwko Pacers ten zawodnik trafił z dalekiego półdystansu równo z syreną końcową i dzięki temu Phoenix wygrało 110:108. Zaledwie dzień później podejmowali New Jersey Nets i znowu okoliczności były iście dramatyczne. Suns przegrywali, ale na sześć sekund przed końcem Frye trafił za trzy wyprowadzając zespół na prowadzenie 104:103, ale przez pozostały czas rywale nie zdołali nic zrobić i takim właśnie wynikiem zakończył się mecz. Czy to nie jest prawdziwy bohater?

 

ANTYBOHATER TYGODNIA:

Sytuacja w Detroit – tym razem antybohater bardzo zbiorowy. W Pistons nie dzieje się zbyt dobrze. Od dawna mówi się, że zespół mają opuścić Rip Hamilton czy Tayshaun Prince, ale generalny menadżer „Tłoków”, Joe Dumars, nie potrafił nic z tym zrobić. Czas na transfery minął, a w Detroit jak nie było zmian tak nie ma. Co gorsze, doszło tam to konfliktu wewnętrznego zawodników z trenerem. Szóstka zawodników nagle dziwnie zachorowała i w meczu przeciwko „Sixers” skład Detroit liczył zaledwie sześciu graczy (starcie przegrali). Wspomniani buntownicy to Hamilton, Prince, McGrady, Stuckey, Wilcox oraz Daye. Panowie mają duże problemy, żeby dogadać się z trenerem Johnem Kuesterem.  Dumars w specjalnym oświadczeniu poparł coacha. Ogólnie to wszystko bardziej przypomina burdel niż organizację, która jeszcze w 2004 roku zdobywała mistrzostwo…