Liczby i nagrody dnia – 26 lutego

W dzisiejszym, obszerniejszym wydaniu m.in.: Memphis Grizzlies biją rekord swojej organizacji, Chicago Bulls znów wygrali z drużyną ze swojej dywizji, Mavericks kontynuują swoją serię zwycięstw, Pistons dokonali czegoś wyjątkowego, a także o tym, jak radzą sobie odmienione po 'trade-deadline’ drużyny.

78

Tyle punktów z pomalowanego zdobyli dziś Memphis Grizzlies, co jest rekordem ich organizacji. Poprzedni rekord – 76 – miał miejsce, gdy Grizzlies mieli jeszcze swoją siedzibę w Vancouver! To osiągnięcie pomogło im w łatwej wygranej z Sacramento Kings – 120:92. Najlepszymi graczami Grizzlies byli dziś Zach Randolph (23 pkt, 12 zb) i Marc Gasol (21 pkt, 6 zb), ale istotną pomoc z ławki nieśli Darrell Arthur (17 pkt), OJ Mayo (13 pkt) i Hamed Haddadi (10 pkt, 10 zb), przy którym warto się na chwilę zatrzymać. Irańczyk dzisiejszy występ śmiało może nazwać najlepszym spotkaniem w swojej karierze, bowiem osiągnął dziś swoje pierwsze double-double w swojej karierze (jako trzecioroczniak), zebrał najwięcej piłek w swojej karierze, ale zrobił to wszystko dzięki temu, że dostał najwięcej minut (20) w swojej karierze. Haddadi korzysta z tego, że w klubie z Memphis nie ma już Hasheema Thabeeta, który przeszedł do Houston Rockets za Shane’a Battiera (2 pkt, 3 ast, 2 zb), który choć nie zanotował świetnych statystyk, to jednak miał pozytywny wpływ na drużynę (w statystyce +/- +23, najlepiej spośród Grizzlies). Myślę, że postawienie na Haddadiego nie będzie błędem ze strony Grizzlies.

Sam Young zdobył 10 punktów i zebrał 6 piłek. W ostatnich meczach godnie zastępuje w pierwszej piątce, na pozycji niskiego skrzydłowego kontuzjowanego Rudy’ego Gay’a. Widać to po rezultatach drużyny – Grizzlies bez Gay’a, jednego z najważniejszych graczy, wskoczyli do pierwszej ósemki Zachodu i mają duże szanse, by się w niej utrzymać. Luty to udany jak dotąd miesiąc w wykonaniu Younga – w 11 meczach rozegranym w lutym Young zdobywał średnio 13.9 punkta i 4.8 zbiórki na mecz, trafiając ze skutecznością 48.9%. Grizzlies w lutym wygrali 8 z 11 meczów, więc mogą uznać ten miesiąc za udany, w przeciwieństwie do Kings, którzy przegrali w lutym 10 z 12 spotkań.

Jeśli chodzi o Kings, to warto wyróżnić kilku graczy, przede wszystkim Bena Udriha (24 pkt, 4 zb, 5 ast, 10-13 FG), który zdobył 14 punktów w pierwszej kwarcie, trafiając 5 z 7 pierwszych rzutów. Niestety dla Kings inni starterzy się nie popisali i zdobyli w sumie 26 punktów, o dwa więcej niż sam Udrih. Poza Słoweńcem solidne występy zanotowali rezerwowi: Marcus Thornton (15 pkt, 7-18 FG) i DeMarcus Cousins (14 pkt, 7 zb, 6 fauli, 5-12 FG).

Te 78 punktów Grizzlies z pomalowanego to 'czerwona lampka’ dla obrony Kings. Drugą 'czerwoną lampką’ jest dzisiejsza skuteczność z gry Grizzlies – 54.7%. Rywale Kings trafiają średnio 47.5% rzutów z gry – to czwarty najgorszy wynik w lidze. Tylko dziewięć drużyn traci średnio więcej punktów na mecz. A i w ofensywie nie jest lepiej – Kings zajmują ex aequo 20. miejsce w lidze pod względem średniej ilości punktów i mają dopiero 24. miejsce pod względem skuteczności z gry (44.5%).

12

Bulls przeciwko drużynom ze swojej dywizji, czyli Dywizji Centralnej, rozegrali w tym sezonie właśnie 12 spotkań. Żadnego z nich nie przegrali. Nie inaczej było w dzisiejszym meczu Byków z Milwaukee Bucks, w którym Bulls wygrali 83:75. Bulls po raz siódmy w tym sezonie zatrzymali rywali na mniej niż 80 punktach (Tom Thibodeau for COTY). Dziś, podobnie jak w meczu z Heat, do zwycięstwa Bulls poprowadzili Luol Deng (19 pkt, 5 zb) i Derrick Rose (17 pkt, 4 zb, 4 ast, 7-19 FG), choć obaj zagrali słabiej niż we wspomnianym meczu z Heat. Dziś jednak rywal był bardziej nastawiony defensywnie. Carlos Boozer (13 pkt, 6 zb) i Joakim Noah (8 pkt, 17 zb, 3 blk) także zagrali dobre mecze, a Kyle Korver, choć nie trafiał seriami za trzy (1-4 3pt), to jednak też przyczynił się w pewnym stopniu do tego zwycięstwa (11 pkt, 5-11 FG, 4 zb).

Bulls wygrali swój 40. mecz w tym sezonie. Dla porównania, w całym zeszłym sezonie wygrali 41.

Dzisiejszy mecz Joakima Noaha był jego najlepszym, odkąd powrócił on po kontuzji. Dziś zebrał on aż 9 piłek w ataku, a cała drużyna Bulls miała aż 18 ofensywnych zbiórek (Bucks 12), które zostały zamienione na 28 punktów drugiej szansy (Bucks 15).

Dwie gwiazdy Bucks – Andrew Bogut (6 pkt, 16 zb, 2-10 FG) i Brandon Jennings (4 pkt, 2-6 FG) – nie spisały się dziś najlepiej pod względem punktów i skuteczności. Ten duet zdobył razem 10 punktów, pudłując 12 z 16 rzutów. O wiele lepiej spisali się Luc Richard Mbah a Moute (16 pkt, 8 zb), John Salmons (14 pkt) i Earl Boykins (10 pkt). Ten ostatni wszedł na parkiet dopiero w czwartej kwarcie, ale za to w jakim stylu! Zdobył 10 pierwszych punktów swojej drużyny i przywrócił temu spotkaniu emocje, bo Bucks zmniejszyli straty do tylko 6 punktów! Ale wygrać im się nie udało. Defensywa Bulls okazała się po raz kolejny zbyt mocna, co przyznał po meczu Earl Boykins mówiąc, że defensywa Bulls w tym roku jest niewiarygodna (Tom Thibodeau for COTY – po raz drugi).

5

Seria zwycięstw Mavericks po wygranym przez nich meczu z Wizards (105:99) liczy już pięć zwycięstw z rzędu. W dodatku Mavs wygrali 15 z 16 ostatnich spotkań. Dzisiejsze zwycięstwo zawdzięczają przede wszystkim Tysonowi Chandlerowi (23 pkt – season-high, 13 zb) i Jasonowi Terry’emu (25 pkt, 4 ast). Dirk Nowitzki (21 pkt, 7 zb) także mógłby być w tym gronie, jednak spudłował trochę za dużo rzutów (6-18 FG), co nie zmienia faktu, że też spisał się dobrze. Double-double z ławki zaliczył Shawn Marion (13 pkt, 10 zb), a Jason Kidd, choć zdobył tylko 3 punkty, to zajmował się dzisiaj głównie asystowaniem (14), zbieraniem (8) i przechwytywaniem (3).

Wizards znów mogli liczyć na Johna Walla (24 pkt, 5 zb, 5 ast). Nick Young (14 pkt) i JaVale McGee (6 pkt, 11 zb) nie spisali się tak dobrze, jak we wczorajszym meczu z Miami. W lepszej dyspozycji niż wczoraj byli za to Rashard Lewis (13 pkt) i Jordan Crawford (10 pkt, 2 stl, 17 min). Czarodzieje nie dość, że rzucali mało rzutów wolnych, bo tylko 16, to jeszcze trafili tylko 6 z nich.

Wizards mają w składzie aż czterech debiutantów. Wszyscy dzisiaj wyszli na parkiet. Poza Wallem i Crawfordem grali jeszcze Trevor Booker (8 pkt, 5 zb) i Kevin Seraphin (8 pkt, 6 zb). W barwach Mavericks nie grał żaden 'rookie’, za to grało aż sześciu zawodników, którzy mają na koncie ponad 10 rozegranych sezonów.

Ciekawostka: Mavericks, którzy wygrali już w tym sezonie 42 mecze, ani razu nie wygrali min. 20 punktami. Wizards wygrali w tym sezonie 15 spotkań, w tym dwa różnicą min. 20 punktów.

1

Detroit Pistons pokonali dziś Utah Jazz 120:116. Tłoki wygrały po raz pierwszy bez Ripa Hamiltona, Tay’a Prince’a i Bena Wallace’a, odkąd Hamilton i Prince przyszli do klubu z Motown (2002r.). Hamilton do dzisiejszego meczu nie został dopuszczony przez trenera Kuestera, Prince był ubrany w dres, ale także nie dostąpił zaszczytu wyjścia na parkiet z powodów zdrowotnych, a Wallace opuścił drużynę z powodu śmierci w rodzinie.

Pistons do zwycięstwa poprowadził Rodney Stuckey (28 pkt, 8 ast). Austin Daye zdobył 18 punktów, a Ben Gordon dodał 17. Czwarte double-double z rzędu, a jedenaste w całym sezonie zanotował Greg Monroe (12 pkt, 16 zb), który ostatnio spisuje się bardzo dobrze. W czterech ostatnich spotkaniach zdobywał średnio 16.8 punktów i 12.8 zbiórek na mecz. Rezerwowi, a mam tu na myśli Charliego Villanuevę (16 pkt, 5 zb) i Willa Bynuma (11 pkt, 8 ast), też spisali się dobrze.

Jazz po utracie najpierw Jerry’ego Sloana, a potem Derona Williamsa próbują się odbudować. Po tym jak ostatnio pokonali Pacers, dzisiaj przegrali ze słabszymi Pistons mimo, że cała piątka startujących zanotowała double-digits, a trójka zdobyła min. 20 punktów. Ten 'tercet’ składał się z Paula Millsapa (23 pkt, 11 zb, 6 ast), Andreja Kirilenki (21 pkt, 7 zb, 7 ast) i Ala Jeffersona (20 pkt, 9 zb). Czternaście punktów dodał Raja Bell. Pozyskani niedawno z Nets Devin Harris i Derrick Favors radzą sobie coraz lepiej. Harris zaliczył double-double (17 pkt, 12 ast), a Favors zdobył 10 punktów. Jazz trafiali ze skutecznością prawie 60-procentową (59.5%), podczas gdy Pistons trafili tylko (w porównaniu do Jazz) 50% swoich rzutów z gry. Co zatem zadecydowało o porażce Jazz, którzy spadli na dziewiąte, niepremiowane awansem do playoffs miejsce na Zachodzie? Pistons trafili więcej trójek (11, Jazz 6), mieli więcej zbiórek w ataku (15, Jazz 9) i mniej strat (10, Jazz 16).

Sprawdźmy, co działo się na innych parkietach:

– Boston Celtics pokonali Los Angeles Clippers 99:92. W barwach C’s zadebiutowali Jeff Green (7 pkt) i Nenad Krstic (9 pkt, 6 zb). Celtów do zwycięstwa poprowadziła Wielka Czwórka: Paul Pierce z 24 punktami, Ray Allen z 22 oczkami, Kevin Garnett z double-double (16/11) i Rajon Rondo z 11 asystami. Może jednak bez Perkinsa i Robinsona nie będzie gorzej? Może i nie, ale chemia w zespole z Bostonu została naruszona i to widać. Spośród Clippers najlepsi byli Randy Foye (32 pkt, 7 ast) i Blake Griffin (21 pkt, 11 zb).

– Houston Rockets nie dali szans New Jersey Nets, wygrywając z nimi 123:108. W szeregach Rockets, spośród których najlepsi byli Kevin Martin (30 pkt, 6 zb, 4 ast), Chase Budinger (27 pkt, 6 zb) i Luis Scola (23 pkt, 7 zb, 4 ast), zadebiutowali Goran Dragić (6 pkt) i Hasheem Thabust Thabeet (2 faule w 2 minuty, nic poza tym). Jeśli chodzi o Nets – Deron Williams zdobył 15 punktów i asystował przy 17 rzutach, Brook Lopez zdobył 21 punktów i zebrał 7 piłek, Kris Humphries zaliczył double-double (13/11), a Ben Uzoh z ławki dodał 18 punktów, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze.

Czas na nagrody dnia:

MVP: Kevin Martin – 30 pkt, 6 zb, 4 ast, razem z Chase’em Budingerem – 27 pkt, 6 zb (obaj HOU)

Drugie miejsce: Rodney Stuckey (DET) – 28 pkt, 8 ast, 5 zb

 

Najlepszy występ w przegranym meczu: Randy Foye (LAC) – 32 pkt, 7 ast

Drugie miejsce: Paul Millsap (UTAH) – 23 pkt, 11 zb, 6 ast

 

Rookie of the Day: Blake Griffin (LAC) – 21 pkt, 11 zb

Drugie miejsce: Ben Uzoh (NJN) – 18 pkt, 5 zb

 

Sixth Man of the Day: Jason Terry (DAL) – 25 pkt, 4 ast

Drugie miejsce: Chris Kaman (LAC) – 16 pkt, 9 zb, ex aequo z Benem Uzoh’em (NJN) – 18 pkt, 5 zb