Willie Green i David West prowadzą Hornets do zwycięstwa

New Orleans Hornets pokonali w Amway Center Orlando Magic 99
:93. Tym samym przełamali czteromeczową serię porażek. Dziś najlepszymi graczami Hornets byli Willie Green i David West, którzy przyćmili kolejny świetny występ Dwighta Howarda.

New Orleans Hornets (33-22) 99:93 Orlando Magic (34-21)

(28:24, 33:28, 19:28, 19:13)

David West – 17 pkt, 17 zb, Willie Green – 24 pkt

Dwight Howard – 20 pkt, 17 zb, Hedo Turkoglu – 16 pkt, 6 zb, 5 ast

Magic rozpoczęli mecz runem 11-6, jednak po trójkach Willie’go Greena i Trevora Arizy oraz akcji 2+1 Chrisa Paula Hornets prowadzili 15:11 (na 6:05 do końca). Magicy za sprawą trójki Jameera Nelsona i wsadu Dwighta Howarda szybko przejęli prowadzenie i tak samo szybko je stracili. Pudło Arizy dobił DJ Mbenga. (17:16). Wtedy znów nastąpiła zmiana prowadzenia, bowiem Howard trafił lay-up’a. Kolejna zmiana prowadzenia miała miejsce trochę później, gdy na 1:49 Chris Paul trafił obydwa wolne i Hornets prowadzili 21:20. W następnej akcji Magicy znów odebrali Szerszeniom prowadzenie za sprawą Gilberta Arenasa, jednak po trafieniu Paula i rzucie wolnym Jasona Smitha znów je stracili. Na 36 sekund do końca pierwszej kwarty Howard zdobył 2 punkty i wyrównał stan spotkania (24:24), ale ostatnie sekundy kwarty należały zdecydowanie do graczy z Nowego Orleanu, którzy zdobyli w nich 4 punkty i tym samym wygrali pierwsze 12 minut 28:24.

Po 3 minutach i 9 sekundach drugiej kwarty był już remis. JJ Redick trafił za trzy i było 35:35. Magic objęli prowadzenie na 6:18 do końca pierwszej połowy po akcji 2+1 Earla Clarka (44:42). Potem 4 punkty z rzędu zdobył David Andersen, a Magic wyrównali po wsadzie Clarka. (46:46). Następne minuty należały trochę bardziej do Hornets. Na 2:15 do końca po zdobyciu 2 punktów przez Davida Westa Hornets prowadzili już nawet 5 punktami (52:47), ale był to dopiero początek świetnego finiszu pierwszej połowy, po którym na 17 sekund do końca Szerszenie prowadziły już 61:50, ale nie utrzymali takiego rezultatu do halftime’u, ponieważ dwa osobiste trafił Dwight Howard. (61:52)

Hornets na 8:36 do końca trzeciej odsłony prowadzili już nawet 12 punktami (71:59, najwyższa przewaga meczu), ale w następne 90 sekund przewaga ta stopniała do 7 oczek (73:66, 6:52 do końca). David West w następnej akcji trafił lay-upa, a w odpowiedzi Jason Richardson zdobył 4 punkty z rzędu (75:70, 5:50 do końca). Po ponad dwuminutowej niemocy obu drużyn 2 punkty zdobył Nelson (75:72, 3:43). Na 1:12 do końca trzeciej kwarty straty do jednego punktu zmniejszył Earl Clark (77:76). 19 sekund później zareagował Marco Belinelli, który trafił za trzy. Wtedy wynik brzmiał 80:76 dla Hornets, ale Magic za sprawą 4 punktów Arenasa zdołali wyrównać. (80:80)

W czwartej kwarcie inicjatywę zaczęło przejmować Orlando. Na 8:37 do końca meczu prowadzili już 89:84, jednak wtedy Szerszenie zdobyły 7 punktów z rzędu (5 z nich zdobył Green) i objęły prowadzenie 93:91, lecz w następnej akcji wyrównał Clark. Później znów byliśmy świadkami niemocy strzeleckiej obu drużyn – tym razem trwała ona ponad 3 minuty. Tym, który ją przełamał, okazał się David West. I znowu – przez następne 90 sekund nikt nie zdobył punktu. Tę bessę przełamał także zawodnik Hornets – Willie Green i tym sposobem Hornets na 1:55 do końca meczu prowadzili 95:91. Orlando odpowiedziało dopiero na 25 sekund do końca layupem Redicka. Faulowany następnie David West trafił tylko 1 z 2 wolnych i Orlando stanęło przed szansą wyrównania, jednak Hedo Turkoglu zaliczył stratę źle podając i znów trzeba było faulować. Chris Paul nie pomylił się jednak na linii i Hornets na 22 sek. do końca prowadzili 98:93. 9 sekund później Nelson oddał rzut zza łuku, jednak nie trafił. Chris Paul znów faulowany tym razem raz się pomylił, jednak to już nie miało znaczenia. Rzut rozpaczy Redicka nie sięgnął celu i Hornets wygrali 99:93.

Najlepszy mecz w tym sezonie rozgrywał Willie Green (24 pkt, 10-20 FG), a David West (17 pkt, 17 zb) po raz kolejny spisał się znakomicie, tylko, że tym razem Hornets wygrali. Dziś przełamali czteromeczową serię porażek i nadal zamierzają walczyć o pierwszą czwórkę na Zachodzie. Chris Paul (15 pkt, 7 ast) zagrał całkiem przyzwoicie, choć trochę za dużo pudłował (4-11 FG), podobnie jak Trevor Ariza (10 pkt, 4-16 FG, 5 zb). Skuteczni byli za to rezerwowi: Jarrett Jack (13 pkt, 5-6 FG) i David Andersen (5-7 FG).

Dwight Howard (20 pkt, 17 zb, 3 blk) przezwyczaił nas do tego, że jest najlepszym w swojej drużynie. Tak też było w dzisiejszym meczu. Za to trochę zaskoczył Hedo Turkoglu (16 pkt, 6 zb, 5 ast), który dzisiaj trafił aż 7 z 10 rzutów, co jest – jak na niego – bardzo dobrym wynikiem. Skutecznością nie mogą się popisać Jameer Nelson (7 pkt, 5 ast, 3 zb, 3-11 FG), Jason Richardson (6 pkt, 6 zb, 3-9 FG), a także Ryan Anderson (5 pkt, 2-8 FG). Tylko ta trójka w drużynie Magic nie miała double-digits. Trzeba przyznać, że ławka rezerwowych zaprezentowała się naprawdę bardzo dobrze. Earl Clark (14 pkt) może świętować swój najlepszy wynik w tym sezonie i wyrównanie 'careerhigh’, JJ Redick (14 pkt) i Gilbert Arenas (11 pkt) także dostarczyli dobrą ilość punktów, ale i to nie wystarczyło do wygranej.