Magic pokonali Clippers po świetnej drugiej połowie

Orlando Magic pokonało Los Angeles Clippers 101:85 po świetnej drugiej połowie, a szczególnie czwartej kwarcie w ich wykonaniu. Graczy z Florydy do zwycięstwa poprowadził Dwight Howard zdobywając 22 punkty i 20 zbiórek.

Los Angeles Clippers (19-32) 85:101 Orlando Magic (33-20)

(23:21, 23:21, 19:24, 20:35)

Dwight Howard – 22 pkt, 20 zb, Jameer Nelson – 17 pkt

Baron Davis – 25 pkt, 8 zb, 8 ast, 3 stl, Ike Diogu – 18 pkt, 5 zb

Pierwsze minuty spotkania były lepsze dla Magików. Po dwóch minutach gry Jason Richardson trafił trójkę i wynik brzmiał 7:2. Kolejne minuty były mniej udane. Clippers zdobyli 10 punktów z rzędu (w tym 4 Ryana Gomesa i 4 Barona Davisa) i po 4 minutach i 17 sekundach meczu Clippers prowadzili 12:7. Goście z Kalifornii nie zdołali jednak utrzymać tego prowadzenia, bowiem w kolejnej minucie Magicy zdobyli 6 punktów z rzędu i znów objęli prowadzenie (13:12). Później prowadzenie przeszło na stronę Clippers – w pewnym momencie po layupie Al-Farouqa Aminu Postrzygacze Owiec prowadzili już 6 punktami (23:17, 1:17 do końca kwarty), ale gracze z Orlando zdołali przed końcem kwarty zredukować tę stratę do tylko dwóch punktów. (23:21)

W pierwszych dwóch minutach drugiej odsłony Clippers nie zdołali utrzymać prowadzenia i po jumperze Turkoglu wynik był remisowy (25:25). Ale na Ike’a Diogu zawsze można liczyć. Najpierw przeprowadził akcję 2+1, a potem wykończył wsadem podanie Erica Bledsoe i w ten sposób ponownie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie (30:25). Dalsza część drugiej kwarty to próba utrzymania prowadzenia przez Clippers. Na 2:57 do 'halftime’ Jameer Nelson trafiając za trzy zmniejszył stratę do tylko jednego punktu (38:37), a upragnione wyrównanie, także po trójce Nelsona, nastąpiło na 1:36 do końca kwarty. (40:40). Magic nie poszli jednak za ciosem i nie zdołali wyjść na prowadzenie. Clippers wykorzystali tę niemoc i znów wyszli na prowadzenie, które utrzymali do końca pierwszej połowy (46:42).

Trzecia kwarta była świetną okazją dla Magic na przejęcie prowadzenia. Na 7:39 do końca kwarty DeAndre Jordan zdobył punkty wsadem. Następne punkty Clippers zdobyli następne punkty dopiero po pięciu minutach od wsadu Jordana (aż przypomnieli mi się Bulls z Jordanem, ale Michaelem). Magic w międzyczasie zdołali zdobyć aż 13 punktów. To wystarczyło, by objąć aż 8-punktowe prowadzenie (61:53 na 3:10 do końca). Postrzygacze nie załamali się jednak i jeszcze w trzeciej kwarcie zdołali odrobić prawie całą stratę – z przewagi ostał się tylko jeden punkt. (65:66)

Clippers pozostawali w grze przez pierwsze 2 minuty i 19 sekund czwartej kwarty. Ike Diogu na 9:41 do końca meczu zdobył 2 punkty layupem i wyrównał stan meczu (70:70). Wtedy Magic uznali, że to koniec zabawy i w następne 160 sekund zdołali przeprowadzić run 12-0. (82:70, 7:01 do końca) Podczas tego zrywu Magic nie spudłowali żadnego rzutu – to się nazywa bycie 'on fire’! Magic pewnie żałują, że nie trafiali tak podczas meczu z Celtics. To był chyba koniec meczu. Clippers chcieli jeszcze spróbować odrobić straty, ale zdołali zmniejszyć stratę w pewnym momencie tylko do 11 punktów. Magic pod koniec meczu prowadzili już 19 punktami (101:82, 0:42), lecz mecz zakończył się wynikiem 101:85 dla Orlando Magic. Zadecydowała czwarta kwarta, w której Magic trafili 12 z 19 rzutów (5 z 8 zza łuku) i zdobyli aż 35 punktów.

Najlepszymi Magikami poza Dwightem Howardem (22 pkt, 20 zb) i Jameerem Nelsonem (17 pkt) byli rezerwowi JJ Redick (12 pkt, 6 zb) i Earl Clark (10 pkt). Na ich miejscu mogli być Ryan Anderson (13 pkt, 5 zb, 4-15 FG) i Jason Richardson (10 pkt, 4 ast, 0-5 3pt), gdyby trafili więcej rzutów. Hedo Turkoglu spisał się przyzwoicie (5 pkt, 7 ast, 8 zb), ale znów nie był skuteczny (2-7 FG).

Dziwicie się, że do tej pory ani razu nie wspomniałem o Blake’u Griffinie? 10 punktów, 12 zbiórek i spudłowanie 8 z 12 rzutów to słaby występ jak na Griffina. Niemniej jednak był on jednym z najlepszych graczy w swojej drużynie, ale to Baron Davis (25 pkt, 8 ast, 8 zb, +30) był dziś najlepszym Postrzygaczem, a zaraz po nim najwięcej pochwał powinien dostać Ike Diogu (18 pkt, 5 zb, 22 min).

Ciekawostka: Dwight Howard po raz 5. w tym sezonie a 31. raz w karierze zaliczył występ 20-20. W ostatnich 25 latach tylko Charles Barkley (37), Hakeem Olajuwon (35) i Shaq O’Neal (34) mieli więcej takich występów na koncie. Spośród tego zaszczytnego grona tylko Shaq nadal gra.