Clippers znowu górą na własnym parkiecie

Po bolesnej porażce w Houston i zdobyciu tylko dziesięciu punktów w ostatniej kwarcie, gracze Del Negro zawitali do Los Angeles by zmierzyć się z coraz lepiej grającymi „Rysiami”, będących po budującym zwycięstwie w Golden State. Clippers dzięki zespołowej grze wygrali z Bobcats  103-88.

Los Angeles Clippers (18-28)
24 33 26 20 103
Charlotte Bobcats (20-26)
23 19 18 28 88

Po pierwszej kwarcie każdy kto oglądał spotkanie mógł spodziewać się ostrej walki do ostatniej sekundy spotkania. Wynik 23-24 dla gospodarzy, a także dzięki aż 15 oczkom Blake Griffina, można było pomyśleć że padną kolejne rekordy w niekoniecznie wygranym meczu. Oprócz Blake bowiem w drużynie z Los Angeles nie było nikogo kto mógłby podchwycić dobrą grę debiutanta.

W drugiej kwarcie jednak zastępujący kontuzjowanego Erica Gordona, Randy Foye pokazał że jeszcze dwa lata temu jego średnia była na poziomie ponad 16 pkt. na mecz i też potrafi grać w koszykówkę. Jego 9 punktów, a także dobra postawa Ike Diogu pozwoliła Clippers spokojnie wygrać drugą kwartę s 33-19, i przed przerwą prowadzili 57-42.

Niestety dla widowiska było wtedy po meczu, gdyż przy fatalnej dyspozycji Geralda Wallace’a oraz przeciętej grze Stephena Jacksona, dwójki liderów Bobcats, Paul Silas i jego koszykarze nie mieli recepty na świetnie dysponowanych Clippers. Po dwóch celnych trójkach Gomesa i jednej Foye w połowie trzeciej kwarty było już 76-51 dla gospodarzy i tylko cud mógł uchronić Bobcats przed porażką.

Choć coach Del Negro miał w pamięci fatalną ostatnią kwartę w meczu z Rockets, nie spodziewał się że jego koszykarze na jej początku oddadzą pole przybyszom z Północnej Karoliny. Run 12-0 jaki zafundowali Clippersom Bobcats, zmusił trenera miejscowych do powrotu na parkiet pierwszej piątki, która dopełniła już tylko formalności. Swoje punkty zdobył wtedy Baron Davis a także po raz kolejny Foye i w połowie czwartej kwarty gra Clippers wróciła na odpowiednie tory a przewaga zwiększyła się do wyniku 94-76.

Później gracze miejscowych zafundowali styl grania żywcem wyjęty z All-Star Game, na który już czeka Blake Griffin. Raz po raz Davis z uśmiechem na twarzy rzucał na Alley-oppa do Griffina i Jordana, którzy nie zawsze skutecznie zamieniali to na punkty. W jednej z takich akcji swojej szansy nie wykorzystał Blake Griffin, który chybił dunka po podaniu Davisa.

Clippers na własnym parkiecie mają bilans 15-13, i grając w Staples Center są w stanie wygrać z każdym. Niestety na wyjazdach z 18-stu meczy wygrali tylko 3, co po Minnesocie jest najgorszym wynikiem na zachodzie. Tylko wygrane w obcych halach oraz powrót Erica Gordona może pomóc Clippers w osiągnięciu celu który powoli się oddala- Playoffs.

Clippers: Griffin 24 (10zb), Foye 21, Gomes 18, Davis 12 (11as), Diogu 10
Bobcats: Jackson 14, Henderson 14, Augustin 13, Wallace 7 , Mohammed 7, Carroll 8