Królowie u stóp Celtów

Ciągle bez Kevina Garnetta, ale ze świetnym Paulem Piercem Boston Celtics pokonali minionej nocy Sacramento Kings 119:95. Niespodzianki więc nie było, wielkiego widowiska także.

Więcej ambarasu od samego spotkania narobił sam Shaq, który przed meczem uraczył świat swoim stylowym ubiorem. Joanna Krupa oraz wszyscy w Bostonie mają nadzieję, iż futro było sztuczne. W między czasie Celtics (29-9) zagrali w TD Garden w koszykówkę, wygrywając z osłabionymi brakiem Tyreke’a Evansa Kings (8-28)


Boston Celtics 119:95 Sacramento Kings (28:22, 29:27, 33:18, 29:28)
Rajon Rondo 10 pkt. 13 as. 2 przech. oraz Carl Landry 17 pkt. 3 zb. 3 as.

 

Bohaterem spotkania został Paul Pierce. Zdobywca 25 pkt. wszedł w mecz z 15 oczkami w pierwszej kwarcie. Jak dodaje trener C’s Doc Rivers tym razem nikt w jego zespole nie miał problemów z motywacją, co zdarzyło się w ostatnim, przegranym meczu z Houston Rockets. Dobrze spisał się również Rajon Rondo – autor double-double na poziomie 10 pkt. i 13 asyst. Do spółki z Rayem Allenem (14 oczek) tzw. „New Big Three” w trzeciej kwarcie spowodowała, iż bostończycy zdobyli 33 pkt. trafiając 15/21 rzutów z gry, co zaważyło o zwycięstwie.

 

Tak jak wspomniałem wcześniej, po stronie gości zabrakło Evansa, który z powodu podkręconej lewej kostki pauzuje już od trzech spotkań. Po stronie gospodarzy zabrakło zaś Jermaine’a O’Neala i rzecz jasna Garnetta. Niemniej jednak gospodarze nie mieli problemu z powstrzymaniem DeMarcusa Cousinsa, który spudłował 6/9 rzutów z gry, zdobywając 8 pkt. Rookie wyraźnie nie mógł przebić się przez duet Semih Erden – Glen Davis, podczas gdy Shaq w ciągu niespełna 14 min. gry zdobył sobie 2 pkt. przy jednej zbiórce i jednej asyście. Jak widać to wystarczyło.

Po stronie Kings dobrze spisali się zaś rezerwowy Carl Landry – 17 pkt. oraz Beno Udrich – 16. Niestety mimo wszystko Sacramento przegrało 12. wyjazdowy mecz z rzędu. Celtics są zaś 5-4 odkąd urazu doznał Kevin Garnett.

Ciekawe: Tak słaby występ O’Neala spowodowany był tym, iż w ciągu pierwszych 7 minut gry niejaki Bob Delaney odgwizdał mu 3 faule. Co ciekawe dokładnie ten sam arbiter podczas świątecznego meczu przeciwko Orlando Magic posłał Shaqowi faul techniczny, po czym ten skwitował tę sytuację słowami – „I guess they come out to see No. 26 play (26 to numer uniformu Delaneya – przyp. red)” – za co NBA nałożyła na niego karę w wysokości 35.000 dolarów.