Wade dyktował warunki w Toyota Center

Miami jest na fali. Dodam, że ta fala jest olbrzymia, niesie ekipę Heat i nie zanosi się, żeby opadła. Na wznoszącej fali jest również Dwyane Wade. Numer 5 draftu 2003 ostatnio przechodzi samego siebie.

Miami Heat (25-9)
35 24 29 37 125
Houston Rockets (15-16)
28 34 22 35 119

 

Sporo punktów padło tego wieczora w hali Toyota Center, bo obydwa zespoły rzuciły łącznie 244 punkty.Faworytem w tej konfrontacji bez wątpienia byli goście z Florydy. Zawodnicy Houston Rockets nie zamierzali się jednak łatwo poddać. Nie mieli w planach położenia się na parkiecie i czekania na jak najmniejszy wymiar kary. O nie! „Rakiety” dzielnie walczyły. W pewnym momencie ich przewaga wynosiła już dziewięć punktów. Jeszcze na początku ostatniej kwarty trzymali się blisko Heat, bo różnica punktowa oscylowała w granicach trzech na korzyść gości. Ostatecznie jednak Miami zdołało odskoczyć i dowieźć raczej spokojne zwycięstwo do końca.

Po stronie Houston szczególnie dobrze radziła sobie trójka zawodników. Kevin Martin rzucił 21 punktów. Dla tego obrońcy jest to siódmy mecz z rzędu w którym przekroczył granicę 20 „oczek”. Jeszcze lepiej przeciwko Heat wypadł Luis Scola. Argentyńczyk zdobył 22 punkty. Z ławki rezerwowych bardzo dobrze do gry wprowadził się Aaron Brooks, który rzucił 20 punktów i rozdał 9 asyst. Dla Brooksa jest to najlepszy mecz od czasu wyleczenia kontuzji. Zapewne już w bardzo niedalekiej przyszłości ponownie zawita do wyjściowej piątki Houston.

Houston pokazało się z niezłej strony, ale tak naprawdę ten mecz miał tylko jedną gwiazdę, jednego bohatera. Był nim Dwyane Wade. „Flash” grał jak artysta i zanotował aż 45 punktów i 7 zbiórek. Był nie do zatrzymania. Świetny występ przypłacił jednak drobniutkim urazem, gdyż przy jednym z wejść pod kosz Brooks tak faulował Wade’a, że polała się krew z jego warg. „Flash” przyznał jednak po meczu, że nie ma nawet najmniejszych pretensji do rozgrywającego Houston. Pozostała część z „Wielkiej Trójki” też bardzo dobrze się spisała. LeBron James miał 20 punktów, 9 asyst i 6 zbiórek. Natomiast Chris Bosh zanotował 21 punktów.

Wróćmy jeszcze jednak do Wade’a. Jego 45 punktów to wyrównanie rekordu hali Toyota Center. Przypomnę jeszcze, że „Flash” poprzedniej nocy też nieźle zaszalał rzucając 40 punktów przeciwko New York Knicks. Tym samym został pierwszym zawodnikiem od 2007 roku, który dzień po dniu zdobył przynajmniej 40 punktów. Ostatnio dokonał tego Kobe Bryant. 22 marca rzucił 60 punktów przeciwko Memphis Grizzlies, a dzień później osiągnął 50 „oczek” w konfrontacji z New Orleans Hornets.

Miami Heat ostatnio naprawdę bardzo dobrze sobie radzi. Chyba tak jak oczekiwali tego fani po wielkich, letnich transferach. W grudniu zanotowali bilans 15-1. Zabrakło im jednego zwycięstwa do wyrównania rekordu Los Angeles Lakers, którzy w grudniu 19971 roku mieli 16-0. Heat zaistnieli jednak na kartach historii w innej kategorii. Nikt wcześniej w przeciągu jednego miesiąca kalendarzowego nie wygrał 10 spotkań wyjazdowych pod rząd.

Komentarze do wpisu: “Wade dyktował warunki w Toyota Center

Comments are closed.