Bohater i antybohater tygodnia (9)

Witam! Kolejny tydzień za nami. W NBA czasami jest się na szczycie, a innym razem na dnie. Czasami wystarczy jedna udana akcja, żeby zostać okrzykniętym bohaterem, a czasem jedna nieudana, żeby zostać zapomnianym.

BOHATER TYGODNIA:

Charlie Villanueva – pamiętacie niedawny mecz Chicago vs. Detroit? „Byki” ostatecznie wygrały, ale musiały się przedzierać przez dogrywkę. Co oprócz nieporadności Bulls spowodowało, że doszło do tej dogrywki? Na pewno duży w tym udział miała ręka Charlie’go Villanueva’y. W ostatniej akcji regulaminowego czasu gry Pistons przegrywali dwoma punktami i mieli aż zbyt wiele prezentów od losu na wyrównanie. Najpierw z półdystansu rzucał Tracy McGrady i nie trafił. Piłkę zebrał Rodney Stuckey, oddał do Ripa Hamiltona, ten rzucał na zwycięstwo i też nie trafił. To jednak nie koniec okazji dla Detroit bowiem zebrał jeszcze Prince i znowu oddał do Hamiltona, który znowu nie trafił. Wtedy dopiero do akcji wkroczył Villanueva, który delikatną dobitką zapewnił swojej ekipie dogrywkę. Jak już wspomniałem, Pistons ostatecznie i tak przegrali. Byłaby jednak wielka szkoda, gdyby nie wykorzystali tylu nadarzających się szans w samej końcówce. Niektórzy pewnie mogliby się nawet z nich po cichu śmiać. „Charlie V” wziął jednak sprawy w swoje ręce (a właściwie jedną rękę…) i doprowadził do tej dogrywki. Tchnąl nadzieję w serca fanów zasiadających na trybunach Palace of Auburn Hills.

ANTYBOHATER:

 

Kobe Bryant – Los Angeles Lakers coś słabiutko radzili sobie w ostatnim tygodniu. Przegrali dwukrotnie pod rząd i to we własnej hali. Najpierw zebrali baty od co najwyżej średnich Milwaukee Bucks, a następnie ulegli w prestiżowym, świątecznym pojedynku Miami Heat. Kto jest liderem „Jeziorowców”? Oczywiście Kobe Bryant. Lidera nie poznaje się wtedy, gdy wszystko jest w porządku, ale wtedy, gdy coś jest nie tak. „Black Mamba” był najlepszym strzelcem swojej ekipy w tych dwóch meczach (przeciwko Bucks 21 pkt, a przeciwko Heat 17 pkt), ale to nie było to czego oczekują fani. Kobe przyzwyczaił wszystkich do czegoś więcej ze swojej strony i tego trzeba od niego wymagać. Na dodatek w końcówce meczu przeciwko Milwaukee sfrustrowany Bryant popełnił faul w ataku i jeszcze wdał się w pyskówkę z sędzią. Sprawa skończyła się dla niego dwoma przewinieniami technicznymi i usunięciem z boiska. Kobe wraz z całą ekipą LAL muszą wziąć się w garść.