Magic mają dość porażek, Clippers dalej nie mogą…..

 

W Los Angeles, Clippers po dwóch jednopunktowych porażkach, czekali w końcu na zwycięstwo. Przeciwnik z górnej półki, choć po 4 porażkach z rzędu. Wygrali Orlando Magic 94-85.

Już po pierwszej kwarcie było 35-14, a po rzucie Redicka początkiem drugiej odsłony spotkania 40-14. Wydawało się wtedy że Magic szybko zakończą spotkania i już do przerwy nie będzie co zbierać z ekipy Clippers. Przed zejściem do szatni spotkanie wyglądało bardzo podobnie jak na początku meczu, i choć do połowy gospodarze nieco zmniejszyli przewagę 59-40 mało kto spodziewał się cudu w Staples Center.

Fatalnie grał Gordon 2/12 z gry, do tego dobrze Griffina krył Bass, zaczynający spotkanie w podstawowym składzie, w końcu na wyjeździe na miarę oczekiwań zagrali Carter i Nelson i wynik praktycznie zrobił się sam. W ekipie  Clippers nikt nie był w stanie nawiązać choćby walki z Magic.

Po zmianie stron w końcu zacząl trafiać Gordon 28 punktów w całym spotkaniu, swoje grał Griffin, Butler dorzucił trójkę i szybko z 19 punktowej przewagi zrobiło się 10 (59-69). Gracze z Kalifornii poczuli wiart w żagle lecz niestety, był to tylko zryw, gdyż nikt oprócz duetu Griffin-Gordon nie potrafił zagrać na poziomie. Dwoił się i troił Gordon (7/11) w drugiej połowie, i to tylko dzięki niemu, Magic znowu nie odskoczyli.

Mało grał Howard, który szybko jeszcze przed przerwą złapał 4 przewinienia, a Gortat nie do końca radził sobie z szybszym Griffinem. W efekcie czego na 9 minut do końca spotkania po świetnym podaniu Barona Davisa do Blake’a z 26 punktowej przewagi z początku meczu zostało ledwie 6 ( 74-68). Swoje jednak zagrał wtedy Dwight Howard, który niemiłosiernie ogrywał znacznie mniejszego Briana Cooka. Każda piłka przechodziła przez centra gości, a ten faulowany stawał na linię. Choć w całym spotkanie trafił zaledwie 6 z 13 rzutów osobistych, po drugiej stronie Magic wiedzieli kogo kryć. Nie trafiał Davis (2/7), Gomes (1/6) i Butler (3/11) co musiało skończyć się porażką Clippers.

Biednemu wiatr w oczy. Po tym jak zespołową, ciekawą koszykówkę Clippers pokazali w ostatnich spotkaniach z Grizzlies czy Lakers, tym razem prócz Gordona i Griffina (27pkt, 16zb), nie było nikogo kto mógłby wspomóc kolegów z drużyny. Fatalna skuteczność z gry 38% i wręcz tragiczna zza łuku (4/23) 17% musiała i tym razem wiązać się z porażką Kalifornijczyków.

Pozostaje nadzieja i wiara że w następnym meczu z 76-ers, będzie lepiej, choć to lepiej ma być po każdej kolejnej porażce Clippers. Cieszy fakt że mimo iż gospodarze nie trafiali i żaden z kolegów, duetu liderów nie rzucił więcj niż 8 punktów, przynajmniej w drugiej połwie walczyli z Magic jak równy z równym. Blake Griffin zaliczył 10 double-double z rzędu i jako debiutant zbliżył się do Shaqa (15 i 14 ) w sezonie 1992/93,  i Okafora który aż w 19-stu meczach z rzędu wykręcał podwójną zdobycz w swoim Rookie Season.

Los Angeles Clippers
14 26 19 26 85
Orlando Magic
35 24 10 25 94

Clippers: Gordon 28, Griffin 27 (16zb), Butler 8, Cook 7, Davis 4, Jordan 4
Magic: Howard 22, Nelson 17, Bass 13 (11zb), Carter 13, Lewis 11, Redick 7

Komentarze do wpisu: “Magic mają dość porażek, Clippers dalej nie mogą…..

  1. Jakby Magic to przegrali to kto wie czy nie zaczęły by się poważniejsze spekulacje na temat wymian. jak na razie ESPN podaje ,że Otis Smith ma coraz więcej telefonów w sprawie Gortata. Magic jak na razie grają jak dla mnie średnio, bez fajerwerków, a Bulls czy Knicks robią lepsze wrażenie.

  2. Gortat do Miami… tylko jak to zrobić. Moim zdaniem Orlando bez świeżej krwi jest skazane na taką nudę i jednak brak sukcesów. Źle się ich ogląda, a jeszcze sezon temu (jak grali w finale) bardzo lubiłem mecze z ich udziałem.

Comments are closed.