Pewne zwycięstwo Bulls, pierwsza porażka Lakers

Golden State Warriors (6-3)
20 18 25 27 90
Chicago Bulls (4-3)
34 32 28 26 120

 

Golden State Warriors przystępowali do tego meczu bardzo osłabieni. Nie grał David Lee. Jak jednak po spotkaniu zaznaczył Stephen Curry to nie jest wytłumaczenie aż tak słabej gry „Wojowników”. Chicago Bulls odniosło spokojne i pewne zwycięstwo. Kontrolowali cały mecz. Byli wyraźnie lepsi.

Derrick Rose momentami urządzał sobie istny plac zabaw i czarował kibiców swoimi efektownymi wejściami pod kosz. Mecz zakończył z dorobkiem 26 punktów i 13 asyst. Świetnie spisał się również Luol Deng (26 pkt i 11 zb). Pierwszy mecz bez double-double w tym sezonie zaliczył Joakim Noah, chociaż nie można powiedzieć, że zagrał źle, bo zdobył 17 punktów i miał 7 zbiórek.

W GSW najlepszym strzelcem oczywiście był Monta Ellis (24 pkt). Dzielnie pomagał mu Stephen Curry (17 pkt). Co z resztą? Mówiąc delikatnie, nie powaliła na kolana. Może jeszcze tylko Dorell Wright coś tam wniósł (12 pkt i 8 zb). Naprawdę widoczny był brak Lee. Bez niego samotny Andris Biedrins nie dawał za bardzo rady na tablicach. Zebrał tylko 5 piłek i to wszystkie w ataku.

Los Angeles Lakers (8-1)
26 38 29 19 112
Denver Nuggets (5-4)
24 35 25 33 118

 

Nadszedł czas na pierwszą porażkę obrońców tytułu. Los Angeles Lakers polegli w hali Pepsi Center w Denver. Ekipa Denver Nuggets okazała się po prostu lepsza.

„Jeziorowcom” nie pomogły 34 punkty zdobyte przez Kobe’go Bryanta. „Black Mamba” jednak nie zachwycił skutecznością, która wynosiła 11/32, ale to przecież do niego podobne. Większe problemy ze skutecznością miał Lamar Odom (1/6 z gry i 3 pkt w meczu). Dzielnie za to walczył na tablicach i zebrał 12 piłek. Pod względem zbiórek świetnie spisał się też Pau Gasol, który miał ich aż 20. Hiszpan dołożył do tego 17 punktów (skuteczność z gry 6/17…). Nieźle wypadli w tym spotkaniu również Ron Artest (18 pkt) oraz rezerwowy Shannon Brown (19 pkt).

W ekipie gospodarzy jak prawdziwy lider z krwi i kości zagrał Carmelo Anthony. Zakończył spotkanie mając na koncie 32 punkty i 13 zbiórek. Pod koszem nieźle sobie radził Nene (18 pkt), a na duże brawa zasłużył jeszcze Ty Lawson. Niespodziewanie Lawson okazał się kluczowym zawodnikiem. Zdobył 17 punktów, ale najważniejsze jest to kiedy zdobył większość z nich. W czwartej kwarcie Lakers mieli pewną przewagę punktową, ale wtedy właśnie obudził się Lawson i najpierw zniwelował wszystko, a później wyprowadził Denver na prowadzenie. Nuggets zaliczyli wtedy run 16:0.

Na koniec warto zaznaczyć, że Kobe Bryant tym występem przekroczył barierę 26.000 punktów zdobytych na parkietach NBA. Teraz ma ich dokładnie 26.017. Został najmłodszym zawodnikiem, który tego dokonał. Wyprzedził legendarnego Wilta Chamberlaina o 34 dni.