Byczy występ podkoszowych z Chicago

Chicago (3-3) 23 27 18 26 94
Denver (4-3) 28 15 27 22 92

Joakim Noah i Taj Gibson wykorzystali doskonale absencje czołowych podkoszowych Nuggets – Martina i Andersena.

Ponadto coach Thibodeau doskonale przygotował Byki na potyczkę z Samorodkami, wykorzystując boiskowe ubytki rywali. Swoje zrobiła też agresywna obrona, coraz lepiej wyglądająca w realu.

Klasą dla siebie był również Derrick Rose, który mimo słabej skuteczności (trafiał co 3 rzut, a oddał ich 21!) w tym spotkaniu, 3-krotnie w końcowej kwarcie, ograł swojego vis-a-vie i niedawnego kolegę ze zgrupowania kadry USA – Billupsa.

 

Goście bardzo udanie rozpoczęli to spotkanie, a Carmelo Anthony pokazał się z jak najlepszej strony, podczas meczu w Chicago (Melo nie raz był kojarzony tego lata i nadal jest z przenosinami do Windy City; potencjalne osoby uwikłane w wymianę z Nuggets to Noah i Deng).
Melo w całym spotkaniu miał 50% z gry i 32 oczka na liczniku. Ponadto zebrał 8 piłek i zaliczył 4 przechwyty; blokując rywali 2razy. Jak dla mnie lider Nuggets spełnił powierzone mu zadania.

Niestety gorszy mecz zaliczył były Nowojorczyk – Harrington. Mający uzupełniać się z Melo skrzydłowy, notował słabą skuteczność, trafiając 4 z 13 rzutów.

Brazylijczyk Nene (8pkt/7zb/3blk), po powrocie do gry, niby był obecny na parkiecie i starał się nawiązać równorzędną walkę z Noahem czy Gibsonem, jednak nie był to jeszcze ten w pełni sprawny Hilario, którego widzieliśmy w tamtym sezonie.

Cieniem siebie w konfrontacji z Bykami okazał się Ty Lawson. Zawodnik, którego wielokrotnie chwaliłem przed paroma miesiącami, trafił jeden rzut z gry i stracił dwie piłki (podczas 21minut), asystując 3 razy.

W drugiej odsłonie mieliśmy popis gry w defensywie Byków, którzy przytrzymali rywala na 15 oczkach, samemu zdobywając 27 i odrabiając straty z nawiązką.

Klasą dla siebie w tym spotkaniu był Noah, zaliczający 13pkt i 19zb. Było to jego szóste z rzędu double-double w tym sezonie. Francuz zdobył dublet podczas każdego spotkania Byków w tym sezonie – jest pierwszy w tej kategorii w NBA (ponad Howardem czy Lee’m) i zbliża się do rekordowego, byczego osiągnięcia Artisa Gilmore’a z sezonu 1978-79, kiedy tamten podkoszowy miał 11. dubletów we wszystkich początkowych meczach sezonu.

Nie byłoby chyba jednak zdobyczy Noaha, bez skutecznego wsparcia 26-letniego, drugoroczniaka Taja Gibsona. Ten gracz, który pewnie przy powrocie Boozera straci miejsce w piątce, był jeszcze lepszy pod względem skuteczności (7/12 Taja i 4/11 Noaha) od swego wyższego kolegi. Ponadto zebrał 6 piłek i aż 5 razy blokował. Byki blokowały rywala 12.razy i zebrały 3.piłki więcej tj. 47

W trzeciej kwarcie role się odwróciły i goście mocno wrócili do gry, zezwalając gospodarzom tylko na 18 oczek. Podopieczni George’a Karla rzucili rywalom 27 punktów, min. dzięki Melo. Billups i Afflalo całkiem nieźle wspierali go w ataku dodając w sumie 29 pkt.

Na szczęście dla fanów Chicago Bulls ich zespół wrócił do lepszej obrony i rozstrzygnął losy meczu na swoją korzyść, podczas 4.odsłony. To w niej udane penetracje Rose’a, bloki i zbiórki Noaha, ważne akcje w obronie czy w ataku zadaniowców (Gibsona, Bogansa i Korvera) przechyliły wygraną na konto gospodarzy. Niestety z dyspozycją dnia nie trafił Deng (6/18), ale jego akcja zakończona wsadem, po podaniu Bogansa nawiązuje do najlepszych zagrań tego sezonu. Ostatni rzut za trzy w meczu – Aarona Afflalo – mogący jeszcze wpłynąć na losy spotkania, okazał się niecelny..