Szerszenie znowu ukuły,smutny Pałac

W drugim swoim meczu na własnym parkiecie „Szerszenie” pokazali że grać w koszykówkę umieją.Tym razem byli katem dla Nuggets którzy,jak wszyscy pamiętamy niemiłosiernie ograli Hornets w PO roku 2009.O tym i innych upokorzeniach pamiętali z pewnością i gracze z Luizjany którzy wyszli na to spotkanie nieco spięci by już po niespełna 2 minutach przegrywać 0-8.

Nie był to jednak zły prognostyk dla ekipy która już na 4 minuty przed końcem pierwszej kwarty prowadziła 21-20,gdy po raz kolejny na listę strzelców wpisał się Emeka Okafor,który w pierwszym meczu nie oddał żadnego rzutu i skończył spotkanie z zerowym dorobkiem.Tym razem jednak wyszedł zdecydowanie bardziej zmotywowany i było widać tego efekty.Dalej to gra kosz za kosz,choć w połowie 2 kwarty po rzucie dopiero co sprowadzonego do Nowego Orleanu Baylessa który celną „trójką” wyprowadził swój zespół na prowadzenie 42-32.Później dwukrotnie za trzy trafiał jeszcze Thorton i na tablicy widniał wynik 48-34.Nie oznaczało to jednak nic złego dla graczy z Colorado którzy mozolnie odrabiali straty przez resztę tej części spotkania. Jednak dopiero na 5 minuty do końca trzeciej kwarty po rzucie Afflalo  doszli gospodarzy na jeden punkt.Na tablicy widniał wtedy wynik 64-63 i było wiadomo że przez resztę część meczu będzie to wyrównane spotkanie.Spora w tym zasługa Carmelo Anthony’ego który w tej części meczu zdobył 10 ze swoich 24 punktów.

Na 6 minut do końca meczu po dwóch udanych akcjach Chrisa Paul’a (10pkt w ostatnich 9-ciu minutach spotkania) wynik brzmiał 84-84,i końcowy rezultat tego meczu był otwarty dla obu stron.Wtedy jednak swoje umiejętności defensywne pokazał Okafor który popisał się blokiem na Billupsie ,ten w następnej akcji faulował  jeszcze „CP3” przy rzucie za trzy punkty i zrobiło się 92-86.Kolejne 2 minuty to walka kosz za kosz i gdy na minutę przed końcem przy stanie 94-90 dla „Szerszeni” piłkę dostał Anthony było wiadomo że mecz się jeszcze nie skończył.Pod koszem jednak stał Okafor i to do niego należało ostatnie słowo.Zablokował rzut Carmelo i było po meczu.

Widać że zespół z Nowego Orleanu w tym sezonie nie zamierza iść drogą którą podążał w tamtym sezonie.To dopiero drugi mecz lecz gołym okiem widać że Ariza,Bellineli,który szczególnie w pierwszym meczu pokazał żądło to dobre posunięcia władz klubu z Luizjany.Na ławce zawsze czekają jeszcze Bayless i Thorton co oznacza tylko tyle,że przy solidnej,równej grze podkoszowych (Okafor,West) zespół stać na dużo więcej niż przed rokiem.Pożyjemy zobaczymy.Jednak największą bolączką Hornets przed rokiem były mecze wyjazdowe i w tym należy upatrywać szans na awans PO (zaskoczeni ?).Już jutro czeka ich mecz ze Spurs i zobaczymy jaki to będzie mecz. Na razie brawa dla Williamsa i jego podopiecznych.

New Orleans Hornets
27 32 13 29 101
Denver Nuggets
25 25 21 24 95

Hornets: Paul 18pkt (7as,7zb),West 17pkt,Okafor 13pkt (8zb,4bl),Ariza 11pkt,Thorton 10pkt

Nuggets:Anthony 24pkt (10zb),Billups 20pkt,Smith 12pkt,Harrington 11pkt,Afflalo 10pkt

 

W „The Pallace”  przyjęcie koszykarzy jak podczas finałów 2004.Cóż kibice z „Motown” jak zwykle dobrze przygotowani do sezonu. Niestety dla koszykarzy „Tłoków” swój pierwszy mecz przed własną widownią trzeba było zagrać z Thunder. Zespół z Oklahomy był przed sezonem przez niektórych stawiany w roli faworyta nawet do końcowego sukcesu.Czas pokaże.Gracze Pistons nie zwykli jednak kłaść się przed przeciwnikiem i dlatego mecz przysporzył nam dużo emocji.

Od początku meczu spotkanie było bardzo wyrównane a koszykarze z obu stron odbijali sobie piłeczkę grając właściwie kosz za kosz.Pod koniec pierwszej kwarty Thunder wyszli na prowadzenie 26-19,lecz celne rzuty Villanuevy nie pozwalały odskoczyć gością. Na początku 3 kwarty po rzutach wolnych Sefoloshy zrobiło się 63-51 dla gości i znowu trzeba było gonić wynik.Jednak Stuckey i Gordon (32pkt w całym meczu) nie zamierzali oddać zwycięstwa tak łatwo,i przed ostatnią częścią meczu goście prowadzili tylko 83-79.

Ostatnia odsłona spotkania to popis Gordona który w tej części meczu rzucił 14pkt.W pewnym momencie zniknął nam jednak „Durantula”,ale przecież jego minuty miały dopiero nadejść,gdyż wynik wciąż kręcił się koło remisu.I przyszły,bo po jego rzucie na 2:30 do końca meczu zrobiło się 101-97 i można było przypuszczać że gospodarze już się nie podniosą.Kolejne prawie 2 minuty meczu to nieskuteczna gra obu zespołów,gdyż obie strony w tej części nie zdobyły nawet punkty.Wszyscy czekali na końcowe momenty spotkania które przyniosły nam dużo emocji.Na 7,5 sek do końca meczu pod kosz wszedł Gordon zobaczył nie pilnowanego Villanuevę na obwodzie,dograł do niego piłkę a ten zza łuku umieścił piłkę w koszu,104-103 dla Pistons.Mecz się jednak nie skończył a piłkę mieli jeszcze gracze Thunder.Jeff Green pilnowany przez Mexiella nie mogąc podać piłki do dobrze pilnowanego przez Princa-Duranta,sam weszedł pod kosz i mecz w kieszeni mieli koszykarze z Oklahomy.Na zegarze pozostało jeszcze 2 sekundy ale,nie było już czasu do wzięcia i piłkę z pod kosza wybijał Wallace.Gordon ciut się zakręcił i ze zwycięstwa cieszyli się gracze „Grzmotów”.

Pistons zagrali ambitnie a wynik pokazuję że zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki.Cóż póki co zawodnicy Tłoków muszą sobie radzić bez rewelacyjnego Jerebko który jak wiemy przez kontuzję achillesa został na jakiś czas poza grą.Zastępuje go Daye i niestety widać różnicę.Mecz mógł się podobać dobrze zagrali Stuckey i Gordon,lecz gołym okiem widać że stara gwardia Pistons (Prince,Hamilton i Wallace) najlepsze lata gry ma już chyba za sobą.Cóż lata lecą…A propos lat McGrady dalej czeka na swoje pierwsze punkty w barwach Detroit.Nie wiemy jak długo będzie musiał czekać,tak samo jak nie wiemy póki co „Quo Vadis” Detroit Pistons.

Detroit Pistons
21 30 28 25 104
Oklahoma City Thunder
26 30 27 22 105

Pistons: Gordon 32pkt,Stuckey 24pkt (9as),Hamilton 14pkt,Prince 12pkt,Villanueva 12pkt
Thunder: Durant 30pkt,Green 21pkt,Westbrook 17pkt (11as),Ibaka 16pkt (10zb),Krstic 14pkt