Let the game begin!!!

…. Jeżeli jeszcze nie wiecie, na pewno wiecie, ale gdybyście nie wiedzieli, a zresztą dziś rusza Amerykańska Zawodowa Liga Koszykówki NBA. Z tej okazji mamy

Celtics -Heat  1.3o
Blazers -Suns 4.00
Lakers -Rockets 4.30

i miejmy nadzieję że będą to mecze godne otwarcia. Ale na początek zapowiedz sezonu via TNT:

Ja mam dla Was kilka meczy z przeszłości, meczy otwarcia,meczy z pierwszego „dziewiczego” dnia rozgrywek. Wiemy jak ważny to mecz dla Mistrzów NBA, odbieranie i wkładanie pierścionków, czy to na ślubie czy na hali przy 20-sto tysięcznej publiczności to zawsze wielka rzecz. Początki zawsze są trudne to wiemy nie od dziś, co innego jak gramy u siebie pierwszy mecz ba do tego jesteśmy „miszczami” i to pierwszy raz w historii!!!

 

31 X 2006 miał miejsce największy blamaż w historii świętowania tytułu. Miami Heat bo o nich mowa, w tym dniu grali z Chicago Bulls, którzy jak i w tym roku mają wielkie nadzieje. Wielkie ale bez przesady. Do Byków dołączył Ben Wallace byli Deng,Gordon i Hinrich, więc powalczyć w Miami rzecz jasna mogli, wygrać również ale nie 108-66!!!!Fanfary, konfetti , zimne ognie generalnie przyjęcie w American Airlines Arena ,a tu albo wszyscy (oprócz Wade) jeszcze nie wytrzeźwieli po występach tuż po zdobyciu mistrzostwa kilka miesięcy wcześniej, albo z wrażenia wstępując w związek małżeński z Miami Heat, poczuli taką presję że powietrze z nich uszło. O’Neal, Walker i Posey wyglądali jakby na zawodowych parkietach grali po raz pierwszy. Już po połowie było po meczu, bo 29-cio punktowa przewaga Bulls przy jednoczesnej tragicznej dyspozycji „Żarów” mówiła sama za siebie. Zresztą pamiętamy jak O’Neal mówił że nie wie jak to się stało że Miami wygrali tamten sezon. Słońce, kobiety, plaża, drinki, kluby o jakich nie śniliśmy. To wszystko średnio dobrze wpływa na graczy, ale udało się, choć na chwilę.…

 

3.XI 1989 na ten dzień czekali wszyscy w Detroit. Podobnie jak i my czekaliśmy na rozpoczęcie sezonu aż od czerwca. Kiedy 13.06 po ostatnim meczu finałów 89’gładko wygrali z Lakers zaczęli świętować i długo przestać nie mogli, więc ich wyczekiwanie na sezon było krótsze. Jednak przed pierwszym meczem oczekiwania były jak zwykle w Motown ogromne. W pierwszym dniu rozgrywek spotkali z Knicks i było wiadomo że kibice w The Palace zobaczą świetne widowisko. I zobaczyli bo nie tylko wynik (106-103) był godny uwagi. „Bad Boys” kontra Ewing i Oakley zawsze znaczy kłopoty. Walki było jak na bokserskim ringu a Knicks po porażce w Playoffs z Bulls mieli sobie i kibicom coś do udowodnienia. Do ostatnich sekund mecz był na styku, ale na kłopoty zawsze dobry jest Dumars. Joe pokazał że jest godzien MVP finałów. Rzucił 26pkt przy świetnej skuteczności (11/15 z gry) i pierwsze zwycięstwo w sezonie stało się faktem. Knicks spotykali się z „Tłokami” w sezonie regularnym jeszcze dwukrotnie i za każdym razem schodzili z parkietów jako przegrani. Jakby tego było mało w PO spotkali się w półfinale konferencji i również przegrali 1-4…Cóż pociechą było to że nikt nie wygrał z Pistons serii i w roku 1990 to znów oni wygrali ligę.
W ten dzień był jednak mecz o którym mówi się do teraz. Czemu się mówi,ano spójrzcie sami

Jordan w swojej najlepszej dyspozycji, zawsze godny obejrzenia, tym bardziej że naprzeciwko jakże kojarzony z Jordanem team- Cleveland Cavaliers. Wiem że nie muszę mówić dlaczego. Wieczór ten również stał pod znakiem pojedynku między „Air Jordanem” a późniejszym kolegą z drużyny Ronem Harperem. Ron przy świetnej skuteczności zdobył 36pkt i jedynie MJ postanowił mu zepsuć tak udany start rozgrywek.

 

04.XI.1988 Na koniec mam coś jeszcze. Pamiętacie z kim Lakers stoczyli bitwę o finał roku 1987…Macie rację z Dallas z Blackmanem i Harperem w składzie. W 1987 byli o włos od wyeliminowania drużyny z „miasta aniołów”, nie udało się to dziś wiemy. Lecz NBA na pocieszenie (albo wręcz przeciwnie)uznało że Dallas przywita  kolejny sezonu grając  u siebie właśnie z LAL. Jeszcze kibice nie odetchnęli po porażce sprzed kilku miesięcy, jeszcze buldogom piana z pyska kipiała a tu takie coś. Kolejne nadzieje i następne rozgrywki, to coś co pozwalało im zapomnieć. Niestety dla wszystkich kibiców Macericks mecz zakończył się porażką i był smutnym prognostykiem przed całym sezonem.”Mavs” przegrali na otwarcie a na zakończenie nie awansowali nawet do Playoffs i z ujemnym bilansem szybko pożegnali się z sezonem.

Początek rozgrywek to i początek wiary. Początek że będzie to godny sezon dla naszego teamu. Że będzie grał powalającą, piękną koszykówkę że wysoko zajdzie może nawet wygra Mistrzostwo. Początek sezonu to często wielkie meczy wielkich gracz i wielkie pojedynki. Początek sezonu to również i gorzkie porażki nie napawające optymizmem przed resztą sezonu. Często jednak zapominamy że to tylko jeden mecz, mecz który o niczym nie świadczy, jedynie o złej dyspozycji dnia. W końcu konfrontacji na start było tysiące i nie każdy niósł za sobą historię. To tylko jedno z 82 spotkań……Czyżby?