Yao w domu, Lakers wreszcie wygrywają

 

New Jersey Nets @ Houston Rockets 81:91 (23:33, 19:20, 25:16, 14:22)

NBA zawędrowała do dalekich Chin. Azja to olbrzymi rynek z którego trzeba korzystać organizując chociaż mecze przedsezonowe. Udział Houston Rockets w tym przedsięwzięciu nie jest na pewno przypadkowe. Wszystko przez Yao Minga.

Cale spotkanie było raczej spokojnie kontrolowane przez Houston. Wspomniany już Yao mógł czuć się jak w domu, ale żadnego wielkiego meczu nie zagrał. Przez niecałe 19 minut zdobył 9 punktów i miał 4 zbiórki. Solidnie, ale bez rewelacji. Co więcej, miewał kłopoty w obronie. Brook Lopez kilka razy bardzo ładnie to wykorzystał. W całym meczu center Nets zaliczył 22 pkt i 7 zb. Był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. Bardzo dobre wejście z ławki zaliczył też Terrence Williams (20 pkt), a Devin Harris zagrał na poziomie do jakiego nas przyzwyczaił w swoich najlepszych latach (19 pkt i 7 as). Ten mecz był za to nieudany dla trzeciego numeru ostatniego draftu, czyli Derricka Favorsa. Nadzieja Nets nie trafiła żadnego z pięciu oddanych rzutów i zakończyła spotkanie z zerowym dorobkiem punktowym.

W Rockets główną rolę odegrała dwójka obrońców – Aaron Brooks oraz Kevin Martin. To naprawdę silne pozycje „Rakiet”, a gdy dojdzie do tego jeszcze całkowicie sprawny Yao to powinno być ciekawie. Brooks zagrał teraz na poziomie 17 pkt, a Martin 19 pkt. Ta dwójka w swoich poczynaniach została jeszcze mocno wsparta dwójką rezerwowych. Chase Budinger kolejny raz udowodnił, że potrafi wejść z ławki i zostawić na parkiecie bardzo potrzebną energię. Jasnowłosy skrzydłowy tym razem zdobył 12 pkt i miał 7 zb. Tym drugim solidnym rezerwowym był Jared Jeffries. Autor 12 pkt i 8 zb. Zbiórki, no właśnie. To bardzo ważny element w którym Rockets wygrali 48:37. Oprócz wspomnianych Budingera i Jeffriesa mocno przyczynił się do tego Patrick Patterson (6 pkt i 9 zb w niecałe 19 min).

 

Sacramento Kings @ Los Angeles Lakers 95:98 (20:23, 27:23, 12:28, 36:24)

Z europejskich wojaży powróciła ekipa Los Angeles Lakers, aby pokonać w Las Vegas Sacramento Kings. To pierwsze zwycięstwo „Jeziorowców” w tegoroczny preseason. Sacramento ma ostatnio dość napięty terminarz, ale i tak postawili mistrzom twarde warunki. Pierwsza połowa była wyrównana, trzecia kwarta to absolutna dominacja Lakers, a czwarta to pogoń Kings zakończona niepowodzeniem.

Kobe Bryant to cały czas nie jest TEN Kobe Bryant. 2/10 z gry i 7 punktów na koncie. Jeszcze przed nim daleka droga do optymalnej formy. To jednak dopiero przygotowania do sezonu, a on przecież nikomu nic w tym czasie nie musi udowadniać. Kobe zagrał słabiej, ale za to Pau Gasol zagrał tak jak powinien. Hiszpan zdobył 18 punktów i zebrał 12 piłek. Tyle samo punktów zdobył również Ron Artest. To było bardzo dobre spotkanie „Ron-Rona”. Trafił cztery trójki na pięć prób. Pozostali koledzy z zespołu łącznie w tym elemencie mieli skuteczność 2/19. Kobe sobie nie radził, ale jego zmiennik, Shannon Brown, zagrał dobre zawody. Zdobył 17 punktów w 20 minut. Innym rezerwowym, który bardzo dobrze wprowadził się do gry był niespodziewanie Devin Ebanks. Ten rookie dostał 16 minut i w zamian przyniósł 10 punktów. To dotychczas najlepszy mecz Ebanksa w LAL. Wlaśnie ławka rezerwowych okazała się mocnym punktem „Jeziorowców”. Zmiennicy z Sacramento zdobyli razem 26 punktów, a ich odpowiednicy z L.A. aż 45.

Kolejny raz po prostu muszę pochwalić DeMarcusa Cousinsa. To będzie kawał niezłego gracza. Sacramento świetnie trafiło z tym wyborem w ostatnim drafcie. Przeciwko Lakers ten młody podkoszowy zdobył 14 pkt i miał 10 zb. Znowu też trafił tym trójkę. Tym razem był to jednak tylko taki rzut rozpaczy przy kończącej się akcji. Liczy się jednak to, że piłka wpadła do kosza. Kolejnym ważnym filarem Kings okazał się Carl Landry (23 pkt i 8 zb). Tyreke Evans zdobył 13 punktów, ale występ przypłacił problemami zdrowotnymi. Jeszcze w pierwszej połowie delikatnie skręcił jedną kostkę, a w drugiej części gry jeszcze drugą. Sam po meczu dodał, że nie wie co z tego będzie, bo z każdą chwilą czuje większy ból. Jeśli już jesteśmy przy kontuzjach w Sacramento to cały czas blokują one debiut Samuela Dalemberta w nowym zespole. Przez urazy poza grą są też Francisco Garcia czy Beno Udrih.

PS. Wśród 15134 widzów oglądających z trybun hali Thomas and Mack Center w Las Vegas mecz Kings – Lkers był m.in. Mike Tyson.