Playoff 19/03/2009

Wczoraj odbyły się kolejne cztery mecz pierwszej rundy playoff.

Rozstawieni z numerem 1 na zachodzie LA Lakers bezproblemowo pokonali u siebie Utah Jazz. Lakers już w pierszej kwarcie pokazali kto będzie nadawał ton tej rywalizacji wygrywając ją 30-19 i prowadzenia nie oddali już przez resztę spotkania. Bardzo dobrze w tym fragmencie gry grał Trevor Ariza i Shannon Brown, który szybko zmienił Derrick’a Fisher’a aby pilnować szybkiego i silnego lidera Jazz Deron’a Williams’a. Obraz gry uległ zmianie dopiero po przerwie co przyprawiało o ból głowy trenera LA Phill’a Jackson’a. Jazz zaczęli grać zdecydowanie lepiej w obronie i głównie za sprawą Carlos’a Boozer’a w ataku (27 pkt, 11/16 z gry) co chwilę zmniejszali przewagę do wyniku jednocyfrowego. Za każdym razem jednak Lakers wychodzili z opresji i pozwoliło im to na wygraną 113-100 i objęcie prowadzenia w serii 1-0.

Najlepiej w drużynie gospodarzy grali : Kobe Bryant (24pkt, 8 ast, ale aż 6 strat), Trevor Ariza (21 pkt, 8/10 z gry) i Pau Gasol (20 pkt, 9 zb). Wśród gości oprócz wymienionego Boozer’a na swoim poziomie zagrał Williams, który miał aż 17 ast, ale zaledwie 16 pkt i to głównie dzięki rzutom wolnym (8/8) – miał zaledwie 4/14 z gry.

Chauncey Billups świetną grą poprowadził Denver Nuggets do ich drugiego najwyższego zwycięstwa w historii playoff : 113-84.Były gracz Pistons ustalił swój osobisty rekord 8 celnych rzutów za 3pkt by powiedzieć po meczu :

I just got it going. It’s just one of those special nights that you have sometimes.

Swoją przewagę zawodnicy z Denver zbudowali na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, wówczas sięgała ona nawet 34 punktów. Z zapowiadanej walki między dwoma rozgrywającymi zwycięsko wyszedł weteran. Chris Paul mimo, że był najlepszy w swojej drużynie (21 pkt, 11 ast) nie był w stanie zatrzymać silnego i doświadczonego rywala. W Hornets nikt jednak nie załamuje rąk. Przeważa pogląd, że nie ważne jak wysoko przegrało się pierwszy mecz, wynik wciąż jest tylko 1-0 dla Denver.

Najlepsi w drużynie gospodarzy : Chauncey Billups (36 pkt (10/15 z gry w tym 8/9 za 3pkt, 8/8 z rzutów wolnych), 8ast), J.R. Smith (19 pkt), Nene (12 pkt, 14 zb). W zespole z Nowego Orleanu : wspomniany Chris Paul, Peja Stojakovic (13 pkt) i David West (12 pkt).

Kolejne spotkanie w środę wieczorem ponownie w Denver.

Do największej niespodzianki wczorajszego wieczora doszło w Orlando, gdzie miejscowi Magic rzutem Andre Iguodala’i na 2.2 sekundy przed końcem przegrali z Philadelphia 76ers 98-100.

Fachowcy zgodnie twierdzili przed tym spotkaniem, że jest to najbardziej nierówna para na wschodzie i jest duża szansa na wygranie przez Magic serii do zera. Początkowo mogli czuć się ustatysfakcjonowani. Prowadzeni przez Dwight’a Howard’a (31 pkt (11/13  zgry), 16 zb) gospodarze pomimo nienajlepszego startu w trzeciej kwarcie osiągnęli 18punktową przewagę. Do drużyny wrócili ostatnio kontuzjowani Rashard Lewis i Hedo Turkoglu. Bardzo dobrze grał też rookie Courtney Lee (18 pkt), jednak 76ers nie zamierzali się poddać. Niesamowita pogoń w końcówce, w której brylował weteran Donyell Marshall (11 pkt, 3/4 za 3 pkt) totalnie wybiła z rytmu gospodarzy. Stan van Gundy próbował zmian, ale na nic się one zdały i gdy w końcówce wynik zaczął oscylować wokół remisu wiadomo było, że Philadelphia będzie bardzo chciała ten mecz wygrać.

Najważniejszy rzut oddał Andre Iguodala, który poczekał aż na zagarze zostanie tylko kilka sekund, rozpoczął drybling do prawej strony i rzucił z 22 stóp wysokim łukiem. Piłka wpadła nie dotykając obręczy i sensacja stała się faktem.

76ers prowadzą w serii 1-0, kolejny mecz w Orlando w środę.

Ostatnią parą wczorajszych spotkań byli Atlanta Hawks i Miami Heat. Gracze gospodarzy wiedzieli jak mocno musieli się starać, żeby mieć przewagę własnego parkietu w tej serii. Wiedzieli, że muszą zagrać z wielką determinacją, żeby pokonać Heat i że nie mogą dopuścić do wyrównanej końcówki z zespołem, w którym jest Dwyane Wade.

Wszystkie założenia spełnili i odnieśli pewną wygraną 90-64 wygrywając każdą kwartę. Najlepiej zagrali zgodnie z przewidywaniami w drugiej, gdy ich szeroka ławka prowadzona przez Zaza’ę Pachulia’ę rozbiła rezerwowych z Miami 35-18. Niecodzienny przebieg miała również ostatnia kwarta – jej ostateczny wynik to 14-7 dla gospodarzy.

Najlepsi gracze wśród gospodarzy : Josh Smith (23 pkt, 10 zb), Joe Johnson (15 pkt) i Zaza Pachulia (10 pkt, 10 zb), wsród przyjezdnych : Dwyane Wade (19 pkt) i Michael Beasley (10 pkt, 10 zb).

Stan serii 1-0 dla Hawks, kolejne spotkanie w Atlancie w środę.